sobota, 28 lutego 2015

wtorek, 17 lutego 2015

Zawieszenie bloga.

Hej, hej!
Tak jak w temacie. Postanawiam zawiesić bloga.
Dlaczego? Może z powodu małej liczby komentarzy które naprawdę są mi potrzebne. Poza tym zdaje sobie sprawę, że ten fanfiction jest troszkę nudnawy, przewidywalny. Niczym się nie różni od innych. Oh.. I mój dobór słownictwa, koszmarny. Ale mam dopiero 13 lat, wszystko jeszcze przede mną.
Brak weny. Tak to też jest powód. Mam już napisane rozdziały do piątego ale moim zdaniem są beznadziejne.
Mam też dobrą wiadomość! Niedługo powstanie nowy fanfic napisany oczywiście przeze mnie. Może za tydzień wstawię tu link do niego? Postaram się żeby był..
HA!
ZAJEBISTY. Przepraszam za dobór słownictwa.
Mam pytanko do was:
Czy lubicie płakać podczas czytania i na co najbardziej oczekujecie w opowiadaniach?

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 2 II

Wolnym ale pewnym krokiem ruszyłyśmy do wejścia. Drzwi otworzył nam starszy pan od którego dostałyśmy drobne upominki w postaci naszyjników. Moim zdaniem to jest chore, że na sławne osoby wydaj się więcej niż na tych potrzebujących. Ale co ja mogłam na to poradzić. Przy wejściu dostałyśmy coś typu bilet wstępu który był mi potrzebny gdybym musiała w trakcie wyjść na świeże powietrze. Taylor od razu go wyrzuciła, bo tak czy siak muszą ją wpuścić. Moje szpilki zaczęły odmawiać posłuszeństwa, więc znalazłyśmy miejsca nam wyznaczone. Obok mnie siedziała Nina Dobrev, a obok mojej seksownej i zmysłowej przyjaciółki Selena Gomez. Zaczęłyśmy rozmawiać o babskich sprawach, nic ciekawego. Na tablicach wisiały wszystkie kategorie i nazwiska osób do nich nominowanych.
-Witajcie dziewczyny.- usłyszałam znajomy mi głos chłopaka. Spojrzałam w jego kierunku, a moim oczom ukazali się chłopaki z zespołu One Direction. Dodam, że wszystkie moje przyjaciółki wiedzą o mojej nieciekawej przeszłości. Niall wyglądał znakomicie w garniturze, Zayn jak zwykle migdalił się ze swoją narzeczoną, Liam był obecny, ale nieobecny myślami w tym miejscu, więc pewnie dlatego miał źle założony krawat, Louis posyłał mi dziwne spojrzenia i uśmiechy, a Harry.. Miałam ochotę rozerwać jego koszulę, spodnie, bokserki i wszystko co miał na sobie żeby tylko poczuć się tak jak kiedyś, ale nie ja Caroline nie mogłam sobie na coś takiego pozwolić. Co innego Lucy.
-My się chyba nie znamy.- wyciągnął do mnie ręke loczek, chociaż jego włosy ostatnio są wyjątkowo proste.
-Też tak myślę. Caroline.- podałam mu moją drobną dłoń. Nachylił się i delikatnie pocałował mnie w palce. Poczułam mrowienie w podbrzuszu.
-Ja cię chyba skądś znam.- odezwał się Louis.
-Nie możliwe! Ona od niedawna mieszka w Los Angeles i to raczej nierealne.- wtrąciła się Tay.
-Gdzie wcześniej mieszkałaś?- uśmiechnął się Horan.
-W Londynie.- mrugnęłam w jego stronę. Harry przymrużył oczy. Nie mogłam w to uwierzyć, że jeszcze żaden z nich nie zorientował się kim jestem. No proszę, choćby po wyglącie. Jakaś kobieta do nas podbiegła. Była to Gemma. Jeszcze jej tutaj brakowało.
-O cześć Caroline. Jak miło cię znowu zobaczyć.- skłamała patrząc prosto w moje oczy. Moje kąciki ust delikatnie się uniosły wbrew mojej woli.
-Musimy iść na miejsce chłopaki.- niezręczną ciszę przerwał Liam.
-Chwila. Masz może rodzeństwo lub siostrę bliźniaczkę?- złapał mnie za rękę Styles.
-Nie mam rodziny.- odpowiedziałam mu szybko.
-Wiedziałem.- szepnął tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć. Gemma odciągnęła ich i gdzieś zaprowadziła po czym wróciła sama.
-Myślałam, że miałyśmy umowę.- uścisnęła mocno mój nadgarstek.
-Miałyśmy. Nie powiedziałaś jednak na jak długo mam zniknąć z ich życia.- mrugnęłam do niej.
-Pożałujesz tego.- zaczęła mi grozić.
-Zobaczymy kto ostatni się będzie śmiał, a kto płakał.- parsknęłam. Wystawiła język, ale zorientowała się po chwili, że całemu zdarzeniu przyglądają się moje koleżanki oraz osoby które siedziały niedaleko nas.
Rozdanie nagród zakończyło się całkiem po mojej myśli. Tay zdobyła trzy nagrody, Selena jedną, Nina dwie a zespół 1D aż cztery. Wszyscy byli w szoku słysząc takie wyniki. Poza tym widziałam jak Harry na scenie flirtuje z prowadzącą. Przyznam się, że to mnie zabolało.
*Harry*
To musi być ona. Przecież w każdej chwili mogła ściąć włosy, nałożyć na siebie tony makijażu i zmienić imię. Dotykała mojej ręki i jestem w stu procentach pewny, że to ona. Dlaczego znała ją moja siostra? Nie pozwoliła mi szukać Lucy. Minął rok od naszego ostatniego spotkania, ale moje uczucia co do niej się nie zmieniły.
-Lou, co myślisz o tej Caroline? Całkiem podobna do Lucy.- podeszłem bliżej mojego kumpla.
-Też mi się tak wydaje. Idziemy do niej?- zaproponował pod wpływem alkoholu, bo trwała impreza po rozdaniu. Rozglądaliśmy się za nią, ale nie potrfało to długo, bo wystarczyło znaleźć Taylor, która jak zwykle była w centrum zainteresowania.
*Lucy*
Zaczęłyśmy się śmiać z byle powodów, jak to kobiety pod wpływem alkoholu, jednak uspokoiłyśmy widząc idących w naszym kierunku Harrego i Louisa. Jeszcze ich tu brakowało. Miałam ochotę od razu zapaść się pod ziemie, bo alkohol nie działa na mnie pozytywnie.
Selena mruknęła coś pod nosem, a Swift wybuchła od razu szaleńczym śmiechem.
-Możemy się dosiąść?- jako pierwszy odezwał się loczek.
-Ohh.. Jasne! Będziemy zaszczycone.- parsknęła blondynka. Walnęłam ją pod stolikiem w nogę czując napięcie które z każdą chwilą wzrastało.
-Jakim cudem Caroline przyjaźnisz się z celebrytkami?- Tommo jak zwykle przerwał głuchą ciszę.
-Mam pewne dojścia.- wyjaśniłam.
-Jakie?- dopytywał Styles.
-Dzięki Gemmie poznałam dziewczynę Zayna i tak jakoś nawiązywałam nowe przyjaźnie.- spojrzałam w jego kuszące zielone oczy.
-Skąd znasz moją siostre?- był lekko zmieszany.
-Stara przyjaciółka, długa historia. Pomogła mi w trudnych chwilach.- parsknęłam.
-Wydawało mi się, że się nienawidzicie.- uniósł brew Tomlinson.
-Bo tak jest. Nie mam ochoty teraz wam o tym opowiadać.- posłałam im wredne spojrzenie.
-Okej, to może kiedy indziej się spotkamy?- zaproponował Harry.
-Jasne.- napisałam na jego dłoni mój numer telefonu.
-Do zobaczenia.- wstałam i ruszyłam do wyjścia. Odwróciłam się po raz ostatni wysyłając im buziaczka w policzek. Rzecz jasna nie obyło się bez upadku. Ale nie upadłam na podłogę tylko bardziej w ręce Eleanor. Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem po czym zaczęła się śmiać.
-Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę Lucy!- głośno krzyknęła. Zadawałam sobie wtedy pytanie czy skłamać czy może przyznać, że to ja.
-No hej. Proszę nie mów nikomu, że tu byłam.- poprosiłam ją.
-Spoko, rozumiem. Per mi opowiadała.- mrugnęła do mnie. Podziękowałam jej i krótką chwile poświęciłsm na rozmowę z nią, ale kłamiąc, że muszę już jechać wybiegłam z wielkiego apartamentu. Odetchnęłam czując ciepłe słońce na mojej skórze. Przeklinałam się w duchu, gdy ktoś dotknął mojego ramienia.
-Nie strasz mnie na drugi raz.- warknęłam gwałtownie się odwracacając.
-Naprawdę mam wrażenie jakbyśmy się już znali.- mruknął tajemniczy chłopak którym był rzecz jasna Harry.
-Może w poprzednim życiu.- uśmiechnęłam się. Odwróciłam się delikatnie, bo bałam się, że po raz kolejny upadne.
-Nie mam pojęcia dlaczego wtedy wyjechałaś. Lucy, kocham cię.- usłyszałam jego krzyk.
-Jestem Caroline, nie żadna Lucy. Musiała dla ciebie dużo znaczyć skoro wyobrażasz sobie, że nią jestem.- wróciłam się.
-Tak znaczyła i znaczy dla mnie bardzo dużo. Gdybyś może chciała porozmawiać to zadzwoń. Pewnie masz mój numer.- nie dawał za wygraną.
-Niestety nie mam.- oznajmiłam pewnym siebie tonem. Harry wyciągnął komórkę z marynarki i przepisał mój numer z nadgarstka. Po minucie dostałam od niego pustego sms.
-Cześć.- w końcu odszedł.
Wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki i poprosiłam o zawiezienie mnie na adres mojego domu. Nie miałam ochoty już na nic, a jedyne o czym marzyłam to kąpiel w ciepłej wodzie z płatkami róż. To zawsze poprawiało mój nastrój i samopoczucie.
Wysiadłam z samochodu i podziękowałam kierowcy kopertą z pieniędzmi. Ściągnęłam szpilki przy wejściu do mieszkania i zaczęłam płakać. Jakiś rok temu obiecałam sobie, że nigdy więcej nie zacznę się nad sobą użalać, przestanę zwracać uwagę na to czy robie komuś krzywdę. Myślałam, że potrafię stać się bezwzględną suką, ale to mnie zaczyna niszczyć. Wbiegłam do łazienki trzaskając każdymi drzwiami. Odkręciłam kran. Poszłam do kuchni po najlepsze wino jakie miałam. Nie brałam ze sobą kieliszka, bo po co miałam brudzić skoro i tak zamierzam wypić go sama.
Jakimś cudem udało mi się butelkę otworzyć. Zdjęłam z siebie sukienkę i koronkową bieliznę. Weszłam do wody i leżałam w wannie niecałą godzine. Zaczęła mnie boleć głowa od nadmiernej ilości alkoholu, więc położyłam się na moim miękkim łóżku. Zamykając oczy wszystkie wspomnienia wróciły. Nawet te o których nie chciałam pamiętać. Gdybym wtedy wybrała inaczej, gdybym została u boku Harrego to może doszłoby do tego przeszczepu. Ale już jest za późno. Gra się zaczęła i to nie ja jestem pionkiem. Jestem graczem który uczy się na blędach dąrząc do zwycięstwa raniąc przy tym najważniejsze dla mnie osoby. Za to mężczyźni są pionkami. Te bezwzględne istoty raniące uczucia płci pięknej.

środa, 11 lutego 2015

Prolog II

Poprawiłam moje krótkie i ciemne kosmyki włosów po raz ostatni przed wyjściem. Mrugnęłam do lustra i nałożyłam kolejną warstwę jaskrawej czerwonej szminki. Poprawiłam stanik, założyłam na siebie mój ukochany płaszcz i wychodząc z domu zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam je pod pobliską doniczką. Tak wiem, inteligentne posunięcie. Zeszłam po schodach starając sie umiejętnie chodzić na piętnastocentymentrowych szpilkach. Wybrałam sobie takie na wczorajszych zakupach z Niną Dobrev. Jak za pewne wiecie na prawdę nazywam się Lucy Jones, ale skoro kazano mi zmienić wszysko wraz z danymi to nazywajcie mnie od dziś Caroline Smith. Od roku mieszkam w Los Angeles zdala od przeszłości, ale ileż można uciekać. Przyjaźnie się też z dziewczynami ze znanego i kochanego zespołu Little Mix. W sumie to dziwie się dlaczego Harry jeszcze mnie nie znalazł. Czasami myślę, że on poprostu uważa tak jak jego ukochana siostra której nie znoszę za to, że kontroluje każdy mój krok. Mruknęłam z zadowolenia zauważając moją najnowszą przyjaciółkę z show biznesu. Blondynka przewierciła mnie wzrokiem zauważając piękne szpile i ponętne usta.
-Hej T.- delikatnie cmoknęłam ją w policzek.
-Cześć. Gotowa na wielkie wyjście?- pisnęła szczęśliwa, dlatego że zgodziłam się z nią pójść na rozdanie nagród. Kto by pomyślał, że dwie ex Stylesa łączy piękna niekończąca się więź.
Kiwnęłam głową. Ruszyłyśmy do limuzyny a każdy nasz krok był czujnie fotogragowany przez paprazzi i tym podobne. 
-Wiesz, że tam będzie Harry? Rozpozna cię.- powiedziała Taylor, gdy wsiadłyśmy.
-I o to mi chodzi. Ciekawe jak bardzo się zdziwi gdy powiem mu moje imię.- zachichitałam.
-Chce to zobaczyć na własne oczy!- podskoczyła.
Moja zemsta Gemmo będzie słodsza niż myślałaś. W sumie nie liczy się tu już nikt. Wraz z moim nazwiskiem zginęła też osobowość. 
Zacznijmy więc gre uczuć.

Hej!! No to zaczynam wstawiać drugą część INTUICJI. Rozdziały mogą ponawiać się rzadziej,  bo zaczynam promować bloga.
Kocham. xoxo

niedziela, 8 lutego 2015

Epilog

*Harry*
Zbiegłem po schodach słysząc głos mojej siostry.
-Cześć. Jak podróż? Gdzie Lucy? Pozabijałyście się w tym Los Angeles?- przytuliłem ją na powitanie.
-Ona niedługo wróci. Musimy porozmawiać o ojcu.- odkleiła się ode mnie robiąc całkiem poważną minę.
-Coś z nim nie tak?- pytałem.
-Zabił tą recepcjonistkę, Anabelle.- mruknęła.
-Spodziewałem się tego.- przekręciłem oczami.
-On jest na wolności, bracie.- spojrzała na mnie.
-Jakim cudem?- moje źrenice same się powiększyły.
-Nie wiem, nie ważne. Musimy zapobiec kolejnym zabójstwom z jego rąk.- dotknęła mojego ramienia.
-Ale jak?- nie mogłem jej do końca zrozumieć.
-Jedno pchnięcie w jego serce i po nim braciszku.- powiedziała oschłym tonem.
Ale jak to? Mam zabić własnego ojca?
*Lucy*
Zabrałam ostatnie ciuchy z mojego szpitalnego i całkiem przytulnego łóżka. Posłałam po raz ostatni przyjacielski uśmiech Gemmie i wyszłam z niego, głośno trzaskając drzwiami. Dostałam za ten uczynek niezły opierdziel od mającej dyżur pielęgniarki. Mrugnęłam do kobiety która dowodziła moją operacją. Wyglądała na mniej niż czterdzieści lat, bo tyle miała. Była też tak samo miłą jak i piękną babką. Zawsze dostawała to co chciała może i raniąc przy tym innych. Ale nie zawracały sobie tym dupy i za to ją zawsze podziwiałam. Była taka bezwzględna. Podążałam korytarzami które świeciły pustkami. Raz na jakiś czas lekarze witali się ze mną uprzejmymi uśmechami i współczującym wzrokiem, tak jakby wiedzieli co przeżywam. Nikt nie wie i nie powinien, bo trzeba być wystarczająco silnym aby poredzić sobie ze sprawami których nie możemy powierzyć w sekrecie nawet tym         najbardziej zaufanym osobom. Zbiegłam po schodach i poczułam mój ukochany Londyński powiew wiatru. Nagle zaczął padać deszcz, tak jakby na moje zawołanie. Wybiegłam w sam środek ulewy ciesząc się nieskonczoną wolnością. Zaczęłam się śmiać jednocześnie płacząc czego zapewne nie było widać na pierwszy rzut oka. Rzuciłam walizki w błoto, które po chwili się otworzyły. Takim sposobem moje wszystkie ubrania porwał wiatr, ale ja się tym nie przejmowałam. Miałam zapewnioną przyszłość dzięki Gemmie. Weszłam do taksówki, uspokajając emocje.
-Proszę mnie zawieźć na tą ulicę.- podałam mu przemoczoną karteczkę. Starszy pan spojrzał się na mnie pytająco tak jakby nie mógł w to uwierzyć, że właśnie tam chce jechać. Tak, ja też do końca sobie nie dowierzam. Patrzyłam na piękny krajobraz Londynu i rzecz jasna musiałam poczuć słone łzy w buzi. Płakałam jak małe dziecko, ale kierowca na szczęście się tym nie do końca przejmował. Zatrzymał się na miejscu do którego od połowy dnia się wybierałam ale nie byłam dość silna. Fizycznie może i tak, ale nie psychicznie. Podałam pieniądze panu, ale on przecząco pokręcił głową.
-Dziś na koszt firmy. Powiedz temu chłopcowi, aby opiekował się takim skarbem.- wytłumaczył swoje lekkomyślne zachowanie.
-Dobrze..-wyjąkałam wychodząc. Stanęłam przed willą One Direction, ale nie potrafiłam do żadnego z nich zadzwonić ze swojej komórki, aby po mnie wyszli, bo żaden z ich ochroniarzy nie poznawał mojej twarzy. Podbiegłam do budki telefonicznej niedaleko i z uśmiechem na twarzy wykręciłam jedyny numer który znałam na pamięć- Louisa.
-Halo?- po pięciu sygnałach odebrał.
-Cz..cześć. Mógłbyś włączyć mnie na głośnik, bo pamiętam tylko twój numer.- zaczęłam nieśmiało rozmowę.
-Lucy?!- usłyszałam niewyraźny krzyk Harrego.
-Tak to ja.- mruknęłam pod nosem powstrzymując wszystkie napływające emocje.
-Gdzie jesteś? Przyjedziemy po ciebie!- zawołał Niall krzątając się prawdopodobnie po kuchni.
-Nie wrócę.- oznajmiłam doniosłym głosem.
-O czym ty mówisz?- zaczął się niecierpliwić loczek.
-Kocham cię Harry najbardziej na świecie i pamiętaj, że choćbym chciała to o tobie nie zapomnę. Kocham was chłopaki.- rozłączyłam się.
Stanęłam na chodniku, a za mną była taksówka. Patrzyłam na okno od kuchni i tak jak myślałam jakaś sylwetka wyłoniła się zza zasłonki. Uśmiechnęłam się. Ten ktoś nagle zniknął i wybiegł głównym wyjściem.
-Lucy, zostań!- krzyknął chrapliwy głos.
-Nie mogę. Obiecałam twojej siostrze, że zniknę. Kocham cię.- szepnęłam do siebie wycierając deszcz i łzy z twarzy. Spojrzałam się po raz ostatni na mojego przystojnego ex chłopaka. Nie, my nawet nie zerwaliśmy. Opuściłam karteczkę na której godziny usiłowałam coś napisać aż w końcu się udało. Wsiadłam do taksówki i kazałam kierowcy żeby jak najszybciej odjechał. 
-Może i kazała mi zniknąć z waszego życia, ale nie powiedziała na jak długo.- oznajmiła moja podświadomość wraz z intuicją, która jednak czasami zawodzi. Jak zresztą każdy na tym świecr, więc to nic nowego.
No to chyba już koniec przygód Lucy i Harrego..
W tej części bloga INTUICJI
Co wy myślicie, że niby zostawie tak tą miłość w spokoju. Chciałam żeby to się tak skończyło, bo chce was wprowadzić do innego świata Lucy, innego charakteru chociaż może i takiego samego.
Niedługo nowy post :) 
Ps. Odrazu mówię, że błędöw może być wiele, bo nie sprawdziłam!!

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 18: Wybór należy tylko do mnie.

Założyłam na siebie ciuchy które porozrzucane zostały w całym pokoju. Nie pewnym krokiem wyszłam z pokoju nie wiedząc co czeka mnie na dole. Nie miałam pojęcia jaka ona jest i czy będzie darzyć mnie sympatią. Wzięłam głęboki oddech i prawie co wbiegłam do salonu. Siedzieli tam wszyscy razem z około czterdziestoletnią wyglądająco na mniej, dość zgrabną kobietą . 
-Dzień dobry.- posłałam jej szczery uśmiech. 
-Ohh.. Lucy niech zgadnę? W telewizji wyglądałaś lepiej.- odstawiła filiżankę kawy. 
-Auć..- mruknął Louis żeby przerwać niezręczną ciszę. 
-Bardziej pasowałaś do Nialla, wiesz?- kontynuowała. 
-Nie sądzę.- wtrącił blondyn. Harry nie wiedział co się dzieje. Ale wystarczy że ja wtedy zdawałam sobie z tego sprawę. Jej wizyta tutaj nie wróżyła nic dobrego. A jej brat zapewne ulegnie jej za każdym razem, bo pomagała mu w najgorszych chwilach.  
-Bez urazy kochany, ale wolałam żeby to tobie psuła życie.- zwróciła się do Horana. 
-Ona nikomu nie psuje życia.- odezwał się Liam. 
-Nie? Sprawdzaliście ostatnio co sądzą o was i o niej internauci?- delikatnie poprawiła włosy które opadły na jej starą twarz. 
-Nie obchodzi nas to.- wyjaśnił Zayn. 
-Naprawdę nie widzicie jak was poróżnia?- popiła kawę. 
-Nikogo nie poróżnia, jesteśmy tacy jak zwykle.- zaśmiał się cicho Tommo. 
-Kiedy ostatnio się kłóciliście? Zapewne aż dzisiaj!- krzyknęła. 
-Gemma przestań.- w końcu Harry odzyskał mowę. 
-Bronisz jej?- uniosła brwi. 
-Nie powinnaś tego mówić o mojej dziewczynie w jej obecności. Poza tym jest chora.- próbował powstrzymać nerwy. Patrzyłam na nich tępym wzrokiem. Bolały mnie te słowa. Tak jakby ktoś wbijał ci szpilki w serce. 
-Okej! Mogę się nad nią zlitować.- patrzyła bez przerwy na mnie głośno wypowiadając te słowa z dłuższymi przerwami pomiędzy każdym. 
-Nie potrzebuje twojej litości.- mruknęłam pod nosem. 
-Nie pamiętam żebym pozwoliła ci do mnie mówić jak do przyjaciółki, masz mówić do mnie pani. Zrozumiano?- wstała z fotela na chwilę.
-Oczywiście.- wycedziłam przez zęby. 
-Ohh, złość piękności szkodzi. Tak bardzo moja obecność cię drażni?- spytała mnie, połykając żelka. 
-Nie proszę pani.- posłałam jej nieszczery uśmiech. 
-Ale boli cię to, że zawsze będę o krok bliżej do serca Harrego od ciebie.- zachichotała cicho. 
-Gemma daj spokój.- dotknął jej ręki Harry. 
-Nie. Ma racje. Jestem poprostu bezwartościową dziwką która psuje ten zespół, dbając tylko o siebie i wykorzystując ich w złowieszczych celach.- zaczęłam płakać. 
-Skoro tak mówisz to musi tak być.- odpowiedziała szybko. Chłopaki spojrzeli na mnie ze współczuciem. 
-Nie! Tak nie jest.- powiedział pewnym głosem Niall. 
-Sama tak powiedziała a ja nie będę sprzeciwiać się dziewczynie mojego brata.- oznajmiła. 
Spojrzałam na nią po raz ostatni i wybiegłam z salonu zatrzymując się w kuchni. Zaczęłam płakać nie wiedząc do końca dlaczego taka jest dla mnie. 
-Lucy.. Nie płacz, nie warto.- przybiegli za mną wszyscy oprócz Harrego i siostruni. 
-Rozumiem wszystko, no może oprócz jednego. Co ja jej zrobiłam?!- próbowałam opanować złość, smutek i żal do samej siebie. 
-Ona jest taka sama jak jego ojciec.- wyjaśnił mi Zayn. 
-Super! Tylko, że ja nic nie wiem o jego tacie oprócz tego, że zabił jego matkę!- krzyknęłam. 
-Nie warto zagłębiać się w to. Nie był złym człowiekiem, był dobrym kumplem, ale dzięki Gemmie trafił do psychiatryka.- wyjaśnił Louis. 
-Okej. To ona w końcu ta zła czy dobra?- nic z tego nie rozumiałam. 
-Z naszej perspektywy jest zła, ale Harry jest zaślepiony. Powiedzmy, że zrobi co tylko ona zechce. W końcu to ona pomogła mu w najtrudniejszych chwilach.- zaczął bawić się łyżkami Niall. 
-Aha. Skoro tak, to nic tu po mnie.- otarłam łzy które zaczęły opadać mi na bluzkę. 
-Chwila, chwila.. Zamierzasz tak poprostu się poddać?- złapał mnie za rękę Liam. 
-Tak? Prędzej czy później i tak wszyscy będą mnie przepraszać.- uniosły mi się kąciki ust. 
-Co masz na myśli?- uniósł brew Tommo.
-Pożyje sobie jeszcze tylko miesiąc, a później wszyscy będą płakać nad moim grobem.- opuściłam głowę. 
-Co?- Niall nic nie zrozumiał, ale był jedynym. 
-Został mi miesiąc życia bez przeszczepu.- wytłumaczyłam.
-To niech dojdzie do niego!- krzyknął bezradnie. 
-A co z dzieckiem? Przecież ono umrze.- kontynuował tą rozmowę Malik. 
-Już nie żyje.- podniosłam głowę i zaczęłam płakać. 
-Okłamałaś dziś Harrego. On ci tego nie wybaczy, wiesz?- przytulił mnie Tomlinson. 
-Wiem..- zaczęłam dusić się łzami. Świat stawał się coraz bardziej niewyraźny. Aż... Upadłam. 
****
Obudziłam się w moim pokoju, a raczej pokoju Harrego. Uniosłam delikatnie głowę i nie mogąc się powstrzymać, wybuchłam śmiechem. 
-Nie wybacze ci, jeśli o to chodzi.- powiedziałam oschłym tonem. 
-Twoje przebaczenie jest ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje.- parsknęła. 
-To czego chcesz?- warknęłam, nie mogąc powstrzymać nienawiści jaką ją darzyłam. 
-Mogę ocalić twoje życie. Dojdzie do przeszczepu.- uśmiechnęła się. 
-Jaki jest haczyk? I jaką mam pewność, że mnie nie okłamujesz?- uniosłam jedną brew. 
-Nie masz pewności. Poprostu musisz mi zaufać. Ohh.. Wyjedziesz z Londynu i będziesz wiodła życie zdala od zespołu. Najlepiej jak zmienisz imię i nazwisko, oraz wygląd.- mruknęła zadowolona z siebie. 
Teraz pytanie czy chce dalej żyć ale bez Harrego. Czy żyć miesiąc ale z jego litością. Czy chce być przy nim i wykorzystać resztki mojego życia jak najlepiej. Czy może wieść spokojne i samotne życie na przykład w Hollywood, lub Los Angeles. Decyzja należała tylko do mnie. Nie wiedziałam jak na to patrzeć. 
-Odpowiedź dasz mi jutro.- wyszła z pokoju. 
Miałam czas. Położyłam się na łóżku zauważając sylwetkę znanego mi chłopaka. 
-Kocham cię.- szepnął mi do ucha, gdy ja udawałam, że śpię. To nie mogło być nasze pożegnanie. Nie chciałam tego. A co jeśli intuicja jednak zawodzi, a moje życie byłoby lepsze gdybym jej nie słuchała? Może żyłaby mama, pomogłaby mi w podejmowaniu trudnych decyzji. Może poznałabym chłopaka z normalną przeszłością. Pewnie by tak było, ale jest za późno żeby to naprawić. A może to miało sens. Może tak jest mi pisane. 
Pisane jest mi cierpieć.

No hejj :* Dawno nie było rozdziału dlatego go dzisiaj wstawiam. Mam nadzieję, że nadal będiw przy moich postach chociaż jeden komentarz. Kocham was wiecie? Nawet tych co to nie komentują tylko czytają. Wiem jak to jest, gdy nie chce się dodać paru słów pod postem.
A teraz pytanka:
1) Podoba wam się przestarzała postać Gemmy?
2)Co wybierze Lucy? Życie czy śmierć u boku ukochanego.
3) Jak myślicie, co dalej się stanie?
4) Dlaczego Niall jest czuły dla Lucy?

poniedziałek, 2 lutego 2015

Wraca szkoła, wraca nuda. Post od pisarki.

Piszę tego posta szczególnie z nudów, więc może być lekko dziwny ale nie przejmujcie się tym bardzo. Chce wam podziękować za tak dużo wyświetleń i zdaję sobie sprawę, że jeszcze dużo brakuje mi do idealnej pisarki, ale jeszcze tyle przede mną. Czytam książki i nabywam coraz więcej słownictwa. Dzięki za te komentarze, choć jest ich tak mało. Jeżeli to czytasz, to proszę skomentuj. Liczy się dla mnie każde zdanie. Pozdrawiam :*

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 17: Nie powinnam, ale muszę.

Po cichu weszłam do domu zdejmując z siebie niewygodna kurtkę i buty na koturnie. Ruszyłam w stronę skrzypiących schodów. Mój wzrok skierował się na salon gdzie chłopaki oglądali jakąś durna komedie. Mruknęłam z zadowolenia, ale gdy odwróciłam głowę, musiało się stać coś nie po mojej myśli. -Wykradasz się z domu, a później chcesz wejść niezauważona? Gdzie byłaś do diabła?- Harry splótł ręce na torsie. -Na spacerze!- szybko wymyśliłam. -Czyżby? To chodź ze mną.- wyciągnął do mnie dłoń.
Nie miałam pojęcia gdzie mnie zaprowadzi, ale wtedy przeczuwałam, ze nie potrzebnie jechałam do psychiatryka. Podałam mu moja małą i delikatna rączkę i ruszyliśmy do kuchni gdzie Louis siedział nadal w bokserkach z laptopem na kolanach. -Lucy Jones została przyłapana obok szpitala psychiatrycznego.- przeczytał coś Tommo. -Nadal będziesz kłamać?- uniósł brew Hazza. -Chciałaś się coś dowiedzieć o mojej przeszłości?- dodał po sekundzie.
-Nie! Byłam u swojej lekarz, bo przysłali mi wyniki których nie rozumiałam.- oznajmiłam oschłym głosem. -I..- mruknął Lou. -Moje dziecko.. nasze dziecko Harry..- nie potrafiłam dokończyć. Łzy zaczęły napływać mi do oczu ale nie mogłam okazać słabości. -Ma się świetnie.- skłamałam nie patrząc mu w oczy. -To dobrze. A ty? Co z tobą?- dopytywali.
-Ze mną cudownie! Czuje się jak nowa Lucy.- posłałam im nieszczery uśmiech. -Nie kłamiesz?- przybliżył się do mnie loczek. -Nie potrafiłabym.- kolejne kłamstwo. Jestem po prostu nieszczera suka która wprost uwielbia psuć innym życie. Uwielbia taki rodzaj rozrywki i dopiero wtedy to zauważyła. -Pójdę do pokoju.. Jestem lekko zmęczona tym wszystkim.- powiedziałam nie pewnie.
-Okej. Niedługo do ciebie pójdę.- pocałował mnie w czoło. Nie chciałam go ranić, ale decyzja którą podjęłam była najłatwiejszą z możliwych. Wbiegłam po schodach, a drzwi od pokoju zamknęłam za sobą. Zaczęłam szukać pamiętnika starając się myśleć jak on. -Łózko..- podpowiedziała mi intuicja. Spojrzałam pod nie i zobaczyłam to co chciałam. Na moje szczęście nie był na klucz czy na hasło. Nie mógł się spodziewać, że jakaś wścibska laska będzie chciała to czytać.
Otworzyłam na pierwszej stronie. Wpis sprzed trzech lat czyli zanim się poznaliśmy. *Zabawiłem się kolejna laska doprowadzając do tego czego uczył mnie tata. Śmierci. Była bezbronna i taka pociągająca.* Otworzyłam szerzej oczy, nie mogąc sobie wyobrazić Harrego jako rozpruwacza ludzi. Wpis w dniu którym go poznałam tym bardziej mnie zamurował.
*Lucy wyglądała tak seksownie. Starałem się panować nad sobą, ale ojciec znowu powrócił i stopniowo zabija jego żonę, moja matkę.* Wpis sprzed roku: *W końcu go złapali. Zrobili to dzięki mnie. Życzę dla niego jak najgorzej. Moja babcia stara się mi pomoc za co ja kocham. Staje się dzięki niej jak nowy.* Wpis z dzisiaj: *Moja dziewczyna uciekła z domu.
Nie wie o mojej przeszłości, ale dzięki tej lasce może sie to zmienić. Ludzie nigdy się nie zmieniają i zawsze pozostają tacy sami. Ale ja nie chce skrzywdzić mojego skarbu. Obiecałem to sobie i Niallowi.* -Co robisz?- usłyszałam czyjś głos za plecami.Szybko usiadłam na mojej lekturze i posłałam mu nieszczery uśmiech. -Co tam masz?- zbliżył się do mnie. Pokręciłam głowa ale on nie dawał za wygrana wiec odepchnął mnie i zobaczył co jego dziewczyna robiła za jego plecami. Musiało go to zaboleć, bo starał się wtedy opanować emocje.
-Czytałaś wszystko?- udało mu się wydukać. -I nie kłam.- dodał patrząc mi w oczy. Widziałam łzy. A to dosyć niecodzienny widok. -Wpisy sprzed dwóch lat, roku i z wczoraj.- opuściłam głowę. -Nie powinnaś tego robić.- mruknął. -Bo co? Zabijesz mnie? Oboje wiemy, ze nie potrafisz.- uniosłam brwi.
-Prowokujesz mnie?- usiadł bliżej mnie. -Nie. Po prostu nie mogę uwierzyć, ze mi o tym jeszcze nie powiedziałeś a ta laska z recepcji o tym wie!- krzyknęłam. -Mówiła ci coś?- złapał mnie za rękę. -Nie! Cos jeszcze przede mną ukrywasz?- odskoczyłam od niego. -Juz wiesz o wszystkim.- upuścił zrezygnowany głowę.
-Myślisz, ze po tym wszystkim co razem przeszliśmy, od tak sobie ciebie odpuszczę? Grubo sie mylisz..- połączyłam nasze usta w jedne. Tak bardzo mi tego brakowało. Powinnam czuć co innego. Na przykład odrazę, ale ja go kochałam. A na miłość niestety nie ma lekarstwa.
Zdjął ze mnie koszulkę i zaczął rozpinać stanik. Próbowałam sie bronic czy coś w tym rodzaju, ale był silniejszy. -Czekaj..- udało mi sie na chwile od niego odkleić. -Dlaczego psujesz tak piękna chwile?- mruknął niezadowolony. -Może dlatego, ze ktoś może tu wejść?- uniosłam brew. Wstał gwałtownie i nimi trzasnął starając sie przy tym zdjąć bluzkę, którą później cisnął w kat pokoju. Ponownie sie do mnie przykleił, a ja mu uległam. Ściągnął ze mnie wszystko wraz z bielizna, a później rozkoszował się moim ciałem, łaskocząc mnie językiem w okolicy piersi. Mruknęłam z zadowolenia, gdy stopniowo zjeżdżał w dol. Później moje mruczenie przeistoczyło sie w jęki. Głośne. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Harry był nieco speszony, ale pospiesznie założył na siebie ciuchy. -Tak?- warknął otwierając je. -Twoja siostra..Ona..-zaczął Lou. -Co z nią?- zaczął się denerwować loczek. -Jest tutaj! I nie chce wam przeszkadzać ale jest nieco zmęczona wiec prosiła o cisze.- zaśmiał się Tommo. Styles walnął go w ramie i pobiegł na dol. Westchnęłam głośno z niezadowolenia. -Nie moja wina.- uniósł do góry ręce. Rzuciłam go poduszka, ale on zrobił unik i wystawił język jak pies. Parsknęłam śmiechem. Wtedy nie miałam pojęcia, ze prawdziwie śmieje się po raz ostatni.

Cześć moje słodkie faneczki One Direction <3
Kończą mi się ferie, więc na zakończenie proszę rozdział :) Dopiero co pisany i wiem jaki jest beznadziejny.
Kocham <3
Pozdrawiam
xoxo

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 16: Sekrety wychodzą na jaw.

Otworzyłam oczy w nieznanym mi pomieszczeniu. Ściany pomalowane zostały białą farbą i w niektórych miejscach widoczne były plamy krwi. Nie ujrzałam tu żadnego mebla, a okna były osłonione metalowymi kratami. Chciałam wyjść z pokoju, ale nie było klamki. Niech ja dorwę tego śmiecia, który mnie tu zamknął, a popamięta mnie do końca życia. Usiadłam na łóżku i myślałam co zrobić. Brak środków do zrobienia sobie krzywdy, brak jedzenia i picia. Zero kontaktu ze światem. Na pewno nie śniłam. To działo się na prawdę. Usłyszałam zgrzytnięcie przekręcającego się zamku. -Witaj Lucy.- posłała mi uśmiech Ally. -Gdzie ja kurwa jestem?!- przywarłam ją do ściany. Byłam od niej silniejsza. -Zabijesz mnie? Droga wolna. Jesteś w psychiatryku, kochana.- dusiła się, ale nie dawała za wygraną. -Jak to?- puściłam ją. -Uhh.. Spodziewaliśmy się, że nic nie będziesz pamiętać. Chciałaś się zabić, ale my ci przeszkodziliśmy. No i potem cię tu przywieźliśmy.- opowiadała. -I mam tu siedzieć, tak? Przepraszam ale chyba mam prawo do głosu.- uniosłam brwi. -W tym wypadku musiałby cię ktoś odebrać. Ale Lucy..- nie dokończyła. -Żadnych ale.- warknęłam. -Chcesz po kogoś zadzwonić?- kontynuowała swoje wymądrzanie. -Zastanówmy się. Skoro nie chce tu siedzieć, a potrzebuje opieki to.. Hmm.. Jasne!- przekręciłam teatralnie oczami. -Obawiam się, że już nie musimy po nikogo dzwonić.- wybiegła na korytarz słysząc jakieś krzyki. To działo się tak szybko, że nawet nie pamiętam szczegółów. Na salę w której się znajdowałam wparował zmęczony Harry. Na jego widok zaczęłam płakać, myśląc jaka to jestem beznadziejna bez niego przy boku. Podbiegł do mnie i coś wołał. Ja byłam w jakimś transie, więc nic nie słyszałam. -Przepraszam.- jęknęłam w końcu. Podszedł bliżej mnie i wtuliłam się w jego ramiona. Nie mogę z nim być, ale nie mogę też być bez niego. To jest straszne. Jestem uzależniona od jego osoby i każdą spędzoną z nim chwilę pamiętam z najmniejszymi szczegółami.
Uwielbiam jego kuszący uśmiech, seksowne oczy i ten beznadziejnie pociągający tors. -Wszystko się ułoży, zobaczysz. Tylko daj mi szansę. Razem przejdziemy przez wszystko.- oderwał się ode mnie. Kiwnęłam głową, potwierdzając jego słowa i zaczęłam głośno płakać. To było silniejsze. Nie potrafię panować nad ciałem. Tak bardzo nienawidzę żyletki, ale nie potrafię bez niej żyć. -Zabierz mnie do domu.- szepnęłam. Wziął mnie na ręce i zaniósł na dół z dziesiątego piętra po schodach. Stanął przy recepcji. Udawałam, że śpię. Uniosłam delikatnie głowę i wierciłam wzrokiem cycatą blondynkę za ladą. Miała może z trzydzieści lat, ale widać było, że jest zwykłą zdzirą. -Witaj Annabelle.- mruknął pod nosem Styles. -O Harry, jak miło cię widzieć. Przyszedłeś umówić się na kolejne spotkanie?- posłała mu seksowny uśmiech którego ja nie potrafię zrobić. -Wiesz dobrze, że jedyne co teraz nas łączy to mój ojciec. Nadal jest w najgorszym piętrze?- spytał zniecierpliwiony. -Tak, ale niedługo się nim zaopiekuje. Zresztą już to robię.- poprawiła swój dekolt. -Mogłabyś dla mnie coś zrobić?- przekręcił oczami. -Co tylko pan nakaże.- przygryzła wargę, co ja teraz robię aby sprawić sobie ból. -Wypieprzajcie z mojego życia! Myślisz, że nie wiem o tym, że zatrudniłaś detektywa aby mnie śledził?- krzyknął. -Kochanie nie powinieneś tak krzyczeć na swoją kolejną matkę.- zachichotała. -Zabawi się tobą, a potem zabije. Trzymaj się.- warknął i ruszył w stronę wyjścia. W samochodzie otworzyłam oczy. -Słyszałaś wszystko?- spojrzał na mnie. -T..tak.- oznajmiłam niepewnie. -Wyjaśnię ci to kiedy indziej. Nie dam rady teraz.- zobaczyłam łzy w jego oczach. -Rozumiem.- położyłam się na jego ramieniu, tak aby nie przeszkodzić mu w prowadzeniu. Harry ja nawet świetnie cię rozumiem. Dojechaliśmy do ich willi po piętnastu minutach. Pocałowałam mojego chłopaka i posłałam mu szczery uśmiech. Wbiegłam do domu, a przywitał mnie Louis i Niall w bokserkach.
Spojrzałam się na nich pytająco, a oni zaczęli się śmiać. -Graliśmy w butelkę na rozbieranego i wiesz..- w końcu wytłumaczył blondyn. -Kiedy następnym razem ktoś spyta się czy jesteście gejami, to wtedy pokażę im tą fotkę i bez zastanowienia potwierdzę.- zrobiłam im szybko zdjęcie. Harry zdjął swój płaszcz i pobiegł na górę, w sensie, że do jego pokoju. *Harry* Po kilku latach złe wspomnienia znowu wracają. Tak naprawdę moje życie nigdy nie było idealne jak to opisują w mediach. Czasami to mnie wykańcza, ale żyję dla takich chwil jak te spędzone z Lucy. Może i teraz wydaje się to lekko dziwne, ale tak jest. Bo ten pewny siebie, przystojny, seksowny i idealny Harry Styles, tak naprawdę taki nie jest. Prawdziwy bez przerwy myśli o innych, stara się ich jak najmniej ranić, nie sprawiać przykrości. Loczek którego każdy zna nienawidzi sławy, ale kocha śpiewać i wygłupiać się przed milionami. *Lucy* Obudziłam się na ciemno zielonej kanapie w salonie. Widocznie musiałam być lekko zmęczona, że nawet nie pamiętam jak się tu znalazłam. Otworzyłam szerzej oczy próbując wybudzić się ze snu co w moim przypadku jest bardzo trudne. Mruknęłam pod nosem czując jakiś smakowity zapach z kuchni. Była to prawdopodobnie pizza, ale ja nie miałam ochoty jeść. Nie robiłam tego od około dwóch dni. Siedziałam przez dłuższą chwilę, ale zauważając, że jest już dziesiąta niepewnym krokiem ruszyłam do kuchni. -W końcu wstałaś?- spytał się mnie Niall, nie zerkając na mnie nawet kątem oka. -Jak widać.- oznajmiłam niezadowolona. Wzięłam marchewkę z miski i powoli zaczęłam ją jeść, sprawiając tym ból Louis'owi, bo jak każdy wie on je uwielbia. -Co dzisiaj robimy szalonego?- nawiązałam jakiś temat. -Ty będziesz leżeć i odpoczywać.- wszedł do kuchni Harry. -Tak.. Tak.- warknęłam. Nie będzie mną decydował, tym bardziej, że miałam wtedy kilka ważnych spraw do załatwienia. Podszedł do mnie bliżej wystawiając policzek, więc szybko go cmoknęłam i wybiegłam z kuchni.
Ubrałam się w moje najcieplejsze ciuchy, bo pogoda w Londynie jest nieco zdradliwa. Zrobiłam mocny makijaż, żeby zakryć siniaka na policzku. A propo białaczki. Nic nie wiedziałam o swojej chorobie co było głupim błędem, bo wtedy to był dopiero początek złego. Poprawiłam kucyka i po cichu zaczęłam schodzić po krętych schodach. Na moje nieszczęście za każdym krokiem one skrzypiały. Ale nikt z mieszkających w tym domu tego nie usłyszał. -Przepraszam Harry.. Muszę to zrobić.- powiedziałam zanim zamknęłam solidne drzwi. Całe ich mieszkanie było nieźle zabezpieczone, więc włamanie się tu, byłoby bezmyślną próbą samobójczą. Nie żartuje. Wsiadłam do taksówki i z góry zapłaciłam za przejazd w miejsce które mnie strasznie ciekawiło. Mruknęłam zadowolona widząc już ten wysoki gmach. Wysiadłam z taksówki, a ten facet który mnie tu przywiózł zaczął robić mi fotki. Czułam, że jego aparat jest głównie skierowany na moją mało zgrabną pupę. Weszłam do budynku, a recepcjonistka od razu przywitała mnie swoim seksownym głosem: -Spodziewałam się ciebie. -Super. Mam do ciebie parę pytań.- podeszłam bliżej niej. -Przepraszam dziewczynko, ale nie pamiętam, żebyśmy przeszły na Ty.- zachichotała bezczelnie. -Daruj sobie.- przymrużyłam oczy, zerkając na jej piersi po operacji plastycznej zapewne. -No więc, słucham cię Lucy Jones. W sumie to dziwi mnie to co widzisz w Harrym. Przecież on nawet nie jest dobry w łóżku.- zaczęła mnie prowokować. -Dlaczego jego ojciec tu siedzi?- zmieniłam temat. -Nie powiedział ci jeszcze? Okej, to musi ci za bardzo nie ufać.- mrugnęła w moim kierunku. -Ufa. Po prostu to dla niego za trudne.- wytłumaczyłam jego zachowanie. -Wierz w co chcesz, ale jakoś mi powiedział to bez zająknięcia. Minęły dwa lata..- powiedziała pewnie. -To teraz ty mi o tym powiedz..- uniosłam brew. -Po pierwsze, nie zrobię tego, bo nic za to nie zyskam, pożytku niestety z ciebie nie ma. Po drugie nie powinnam, bo mój pan musiałby nie ukarać.
Po trzecie musi to zrobić Styles we własnej osobie, bo ja raczej to zmienię w żarty. Ohh.. A tak swoją drogą to może przypomnij sobie akcje jak chciał cię udusić, bo jego tata zabił matkę. Coś świta?- zaśmiała się na koniec. -Skąd o tym wiesz?- spojrzałam w jej niebieskie oczy. -Może dlatego, że sypiałam z nimi obydwoma, a z jednym nadal. Ostrzegam cię przed nimi. Nie interesuj się ich życiem, bo później z tego labiryntu nie wyjdziesz, a stary Harry, ten który chciał cię zabić nie zmienił się. Zawsze był taki sam jak ojciec i tego nie zmienisz.- zajęła się przekładaniem kartek na biurku. -Nie prawda. Każdy ma prawo do nowej szansy, nowego życia.- przekręciłam oczami. -Nie znasz ich tak dobrze jak ja, okej?! Chce dla ciebie jak najlepiej. Odejdź z jego życia.- krzyknęła. -Nie zrobię tego. Nie wierze ci.- oznajmiłam głośno. -Harry nadal pisze pamiętnik? Polecam, całkiem niezła lektura.- wyszła za drzwi i nimi trzasnęła. Byłam mocno wkurzona, bo jedyne czego dzisiaj dowiedziałam się to że mój chłopak pisze pamiętnik, a moim zadaniem jest go przeczytać. Nie po to jechałam do tego przeklętego psychiatryka. Wbiegłam na pierwsze piętro gdzie znajdowały się wszystkie gabinety lekarzy. Skierowałam się do pokoju z napisem Ally Drake. Otworzyłam nie pewnie drzwi bojąc się to co dzisiaj od niej usłyszę. Przyszły wyniki, więc do niej musiałam przyjść. Potrzebowałam pomocy, tym bardziej, że nic z nich nie rozumiałam. -Przeszkadzam?- udało mi się w końcu otworzyć drzwi. -Ty, nigdy.- wskazała ręką na krzesło obok niej. Niepewnie ruszyłam w jej stronę rzucając kartkami. -Hmm..- mruknęła zakładając okulary. -Więc, słucham..- zaczęłam się niecierpliwić. -Masz miesiąc życia bez przeszczepu. Twoje dziecko nie żyje. Ohh.. I musisz brać tabletki na uspokojenie.- spojrzała w końcu na mnie. -Tylko tyle?- uniosłam brew. -Wcale cię to nie rusza?- mruknęła pod nosem. -Próbowałam dwukrotnie się zabić, więc to jest raczej super. -Dzięki.- wstałam i odebrałam jej kartki.
Wiesz, że w końcu dojdzie do przeszczepu?- próbowała zacząć ze mną rozmowę. -Tak, tak.. Przyjedzie książę na białym koniu i mnie ocali. Szczęśliwe zakończenia są przereklamowane. Uwielbiam patrzeć na swoje cierpienie. W pewnym sensie to moja rozrywka. - mrugnęłam do niej. Oczywiście kłamałam. Przez te dwa dni myślałam o tym co chciałam zrobić. Nie mogłam się zabić. Chciałam się jeszcze rozerwać, żyć chwilą i w ogóle. Postanowiłam, że powiem Harremu o tym, że mam tylko miesiąc życia. Nie zniósłby tego. Miałam już wtedy plan, który zrani wszystkich. Ale zanim go skończyłam, musiałam dowiedzieć się o życiu Harrego. Musiałam przeczytać też jego notatnik.

Hej <3
Jak się miewacie?
Dzięki za jeden komentarz :)
Kocham <3

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 15: Wszystko musi skończyć.

Umyłam twarz i zerknęłam kątem oka w lustro. Nie mogłam się powstrzymać. Uniosłam już całkiem wzrok i patrzyłam na swoje mizerne odbicie. Moje ramie było pełne siniaków. Skąd one mogą być? Nie biłam się, nie upadłam. Brzuch cholernie mnie bolał. Może to jakaś choroba? Szukałam ostrego narzędzia ale jedyne co znalazłam to mydło w kostce. Ironicznie pomyślałam, że może nim uda mi się sprawić sobie ból. Rzuciłam nim o lustro i wyszłam z łazienki trzaskając drzwiami. Usiadłam na twardym łóżku i zaczęłam obgryzać paznokcie. Musiałam coś zrobić z rękami, bo skoro nie mogłam ich pociąć to mam inny sposób na poczucie bólu. -Dzień dobry.- weszła na salę jakaś laska z papierami. Nie zerknęłam jej w oczy, bo nie miałam największej ochoty. -Nazywam się Ally i jestem twoją lekarką.- posłała mi uśmiech. -Dowiem się w końcu do cholery, co tu robię?- spytałam dosyć łagodnie. -Może na przykład zagrożenie utratą dziecka? Zły stan zdrowia?- uniosła brew i zerknęła na mnie jak na idiotkę. -Jakiego kurwa dziecka?! Ja miałam 15 procent szans na dziecko, a pani pieprzy mi o dziecku!- wrzasnęłam. Podała mi jakieś papiery. Faktycznie, wszystko wskazuje na to, że jestem w ciąży. -Chce się pozbyć bachora.- warknęłam. -Żartujesz? Wiesz, że potem możesz być bezpłodna?- zakpiła ze mnie. -Wiem! Nie chce być samotną matką, okej?- mój ton złagodniał. -Niech pani się zastanowi. Przyjdę za godzinę ze wszystkimi wynikami i wtedy podejmiemy decyzję. Parsknęłam cicho słysząc jej słodki głos. Podejmiemy decyzję? To ja ją podejmę, albo raczej już podjęłam. Wyobrażam.. Nie sorry, nie wyobrażam sobie mnie w roli matki. Walnęłam pięścią w ścianę z całej siły. Klnę swoje życie. Chodziłam po pokoju zrzucając wszystkie rzeczy ze stołu. Czułam się jak nie ja. Tak jakby ktoś inny właśnie władał moim ciałem. Usłyszałam piski dziewczyn. Na dworze stały fanki chłopaków. Pokazałam im środkowego palca i wybiegłam na korytarz. Pamiętam jedynie, że coś krzyczałam, a potem ciemność i pustka w głowie.
Obudziłam się przywiązana do łóżka. Kurwa co do cholery?! -Jak się czujesz?- podeszła do mnie lekarz. Zaśmiałam się na odpowiedź. -Miałaś atak, musieliśmy tak zrobić- wytłumaczyła. -Atak?- uniosłam brew. -Nie panujesz wtedy nad własnym ciałem. Będziesz musiała brać tabletki. A i Lucy..- zacięła się. -Hmm?- mruknęłam bezsilnie. -Jesteś chora. Masz białaczkę.- usłyszałam. To nie prawda. Ale wszystko się zgadza. Mdlenie, siniaki, zawroty głowy. Dziecko też się zgadza, ból brzucha. Ataki też są prawdziwe. Czyli wszystko co najgorsze w jednej dziewczynie? Zajebiście. Zaczęłam płakać ale nie mogłam się ruszyć. Widzac mój ból w oczach, lekarka odwiązała sznurki. Wbiegłam do łazienki i zaczęłam wymiotować, ale byłam okropnie głodna. Przełknęłam ślinę i pobiegłam w stronę stołówki sądząc po przyjemnym zapachu z tego miejsca. Poprosiłam o wielki kawał mięsa sałatkę oraz dużo chleba. Mogłabym w tym momencie zjeść konia z kopytami, ha! Huh.. Już zaczynają się zachcianki. Ale niedługo to się skończy. Nie chce aby dziecko męczyło się w tym chorym świecie. A zabicie go jest jedynym sposobem na chronienie go. Na niewielką salę wbiegła Ally. Parsknęła widząc mnie jedzącą. Poczekała aż zjadłam po czym odprowadziła mnie niemal za rączkę do mojej sali. Opowiedziała mi o białaczce i, że jak na razie mogę żyć bez przeszczepu, ale to nie potrwa długo, jeżeli nie będę odpowiednio się odżywiać. Próbowała mnie przekonać do nie zabijania dzieciaka, a ja stanowczo warknęłam, że zrobię co będę chciała. Miałam dość pouczania, ona chyba to zauważyła, bo zamknęła swoją idealną buźkę. Miała dwadzieścia pięć lat. Była idealnej postury blondynką, o jasno niebieskich oczach, przyzwoitych rozmiarów piersiach i śliczną twarzą. Zazdrościłam jej wszystkiego. Nawet tego, że wiedzie tak beztroskie życie. -Przepraszam, ale ktoś przyszedł w odwiedziny.- do pomieszczenia wbiegła kobieta w wieku mojej nieżyjącej ciotki. -Przedstawił się?- zapytała ją chłodno moja lekarz. -Nie musiał.- posłała jej nieprzyjemny uśmiech.
-To kim on jest?- uniosła brew lekko wkurzona Ally. -Ten znany chłopak z One Direction.- puściła mi oczko. -Jak wygląda?- spytałam żeby się upewnić który z nich raczył przyjść. -Wysoki, przystojny, o pięknych zielonych oczach i poskręcanych włosach, ponieważ jeśli nie zauważyłyście to pada deszcz. Swoją drogą musi mu cholernie na tobie zależeć, bo wbiegł bez kurtki i z podartą koszulką.- patrzyła cały czas na moją reakcje pielęgniarka. Wbrew mojej woli, uniosły mi się kąciki ust. Zielone oczy, w dodatku piękne to na pewno Harry. Lekarz kiwnęła głową żeby go tu wpuściła zauważając, że cieszę się jego osobą. Tak, kurwa cieszę się. Zrobił mi wiele złego, cierpiałam przez niego i znalazłam się tutaj, w szpitalu, ale nadal wiem co do niego czuje, a to na pewno nie nienawiść. -H..Hej.- wyrwał mnie z zamyśleń chrapliwy głos. Uniosłam wzrok. Wyglądał jakby wyrwał się z tłumu fanek które zdjęły z niego ubrania. Ale nadal był słodki. Taki nieszczęśliwy. -Niezłym jesteś aktorem.- warknęłam wracając do rzeczywistości. Przekręciłam oczami i wyobraziłam sobie go w łóżku z Taylor Swift. Pewnie zajebistą zdzirą jest. -Aktorem?- zrobił wielkie oczy. -Nie każdy potrafi uprawiać seks z kobietą której się nie kocha i udawać wielkie zauroczenie.- parsknęłam unosząc wzrok w górę. Poczułam jego gładką, ciepłą dłoń na mojej skórze. Miałam ochotę rzucić się mu w ramiona, ale nie mogłam, nie chciałam. On mnie nie kocha i nie mogę okazywać słabości. -Nie udawałem.- powiedział stanowczym głosem. -Ohh, skoro tak to zdradziłeś mnie przy pierwszej lepszej okazji. Już się nie pogrążaj.- przekręciłam teatralnie oczami. -Mogę ci to wyjaśnić.- oznajmił. -Słucham.- posłałam mu nieprzyjemny uśmiech. -Wiem, że pewnie wyglądało to na zdradę. Powinienem ci to dawno powiedzieć, ale to mój menadżer chciał kontynuować bajkę z naszym chodzeniem, nie miałem żadnego głosu w tej sprawie!- bronił się. -Kurwa, kocham cię i nie potrafię okłamywać własnego serca.- jęknęłam i rozpłakałam się chowając głowę w kolanach. -Shh..- przytulił mnie mocno. Głaskał delikatnie czubek mojej głowy i muskał go swoimi pociągającymi ustami. Siedzieliśmy w tej pozycji jakieś piętnaście minutek po czym spojrzałam mu w oczy i złączyłam nasze usta w jedność. Szarpałam jego loczki przyciągając go coraz bliżej. Rękami dotykałam jego umięśnionego torsu który czuć nawet przez koszulkę. -Mogę spytać czemu wyglądasz tak okropnie i dlaczego nie masz kurtki?- przerwałam tą cudowną chwilę. -Fanki na mnie napadły, nie ciekawa historia.- poprawił kosmyki moich włosów. -Przepraszam, ale czterech chłopców tu przyjechało, mam ich wpuścić?- wbiegła speszona obecnością loczka pielęgniarka. -Tak, tak.- powiedziałam pewnie. -Powiedziałeś im, że tu przyjeżdżasz?- zerknęłam kątem oka na Hazze. Pokiwał, zaprzeczając. Na salę wbiegł Niall, wskoczył na mnie przewracając na łóżko. -O cześć Harry! Myśleliśmy, że ty.. Nie ważne! Nie spodziewaliśmy się ciebie tu.- krzyknął blondyn. -Boże święty, Lucy gratuluję!- przytulił się do mnie Tommo. -Czego?- uniosłam brwi. -No dziecka!- zawołał. Skarciłam go wzrokiem, a on chyba zrozumiał, że nie powiedziałam jeszcze tego Harr`emu. -Ale chyba źle usłyszałem.- próbował uratować swój tyłek. -Czy to prawda?- wyjąkał Styles. Kiwnęłam głową. Zrobił wielkie oczy i stał jak posąg. -A kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?- ocknął się po chwili. -Szczerze to nie chciałam mówić ci tego.- warknęłam. -Przecież i tak bym się dowiedział.- uniósł prawą brew. -Czy ty jesteś taki głupi czy udajesz? Przez tego pieprzonego bachora moje życie byłoby okropne!- syknęłam. -Zamierzałaś go zabić? Jakie to mądre posuniecie.- przekręcił oczami. -Ty nie musiałbyś się nim opiekować i to ja bym gniła w wielkim, pustym domu! A ty miałbyś głęboko w dupie co czuję!-A spytałaś mnie w ogóle o zdanie?- próbował opanować emocje. -Nie, ale..- nie dokończyłam, bo mi przerwał.-Rób co chcesz!- wyszedł z sali. Próbowałam przybrać normalną minę, ale zaczęłam płakać, ryczeć. Zayn podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. -A co do białaczki to wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wystarczy przeszczep, a wrócisz do domku.- uspakajał mnie. Zastanawiałam się skąd oni o tym wiedzą ale pewnie zapłacili niezłą sumkę mojej lekarz. -Lucy musimy iść. Ale któryś z nas wpadnie jutro sprawdzić jak się czujesz. Obowiązki nas wzywają.- oderwał się ode mnie Malik. -Okej.- pomachałam im na pożegnanie. Znowu zaczęłam głośno płakać. Miałam ochotę własnymi rękami zabić siebie i dzieciaka. Tłukłam wszystkie szklane rzeczy w tym pomieszczeniu, a odłamkami szkła robiłam sobie głębokie rany na bliznach i siniakach. Bolało. Ale nie tak bardzo jak serce po tej kłótni. Nie chciałam już żyć. To moja druga próba samobójcza, która musi się udać. Czuję to w żyłach.
Hejoo <33
Dzięki
za
tak
obfite
komentowanie
KONIEC WIADOMOŚCI DLA WAS <3

ZAPRASZAM:
i-say-goodbye-niall.blogspot.com

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 14: To jeszcze nie koniec.

Skakałam po śnieżno białych chmurach z uśmiechem na twarzy. Nowe życie, nowa ja. Poznawałam nowych znajomych, nawet spotkałam się z ciocia! Śmiałyśmy się przez jakieś pół godziny popijając pyszną kawę. Opowiadała mi jak to jest tu żyć. Nie spodziewałam się, że powie o tym jak tu jest czasami nudno bez takich problemów jak na ziemi. Nasze serca tu są odporne na miłość, smutek, nienawiść, na wszystkie uczucia. Żyjemy tak jakby nas nie było. Wszędzie jest biel, czerń i błękit. Rzygam już tymi kolorami. Zabronione jest tu tańczenie, śpiewanie i wszystko co interesujące. Wszędzie są kamery, jeden błąd, a lądujesz w cyśccu. Jeszcze nie byłam w sądzie ostatecznym, ale niestety dziś będę musiała się tam stawić we własnej osobie. Wszystkie, no może prawie wszystkie informacje w biblii są blednę. Nie jest tu tak idealnie. Może i jest, ale to miejsce dla nudziarzy, a ja taka nie jestem. Niedaleko mnie zobaczyłam znajomą sylwetkę. To była mama. Podbiegłam do niej i porozmawiałyśmy z jakieś pół godziny, albo i dłużej, bo tu nie istnieją zegarki. Jedno jest pewne. W niebie nie ma ojca, więc pewnie wiedzie beztroskie życie. Zazdroszczę mu tego, bo nigdy nie miał problemów. Zawsze wiedział jak wybrnąć z niezręcznych sytuacji. Można powiedzieć, że władze miał w małym paluszku. Mimo tego, że my tu nic nie czujemy, ja do niego czuje. Czuje nienawiść, obrzydzenie i wszystko co najgorsze. Skakałam dalej po chmurkach ale zaciekawiło mnie miejsce o nazwie piekło. Chciałam tam wejść, ale jakiś anioł mnie zatrzymał: -Stamtąd nie ma już wyjścia. -Jak to?- uniosłam brwi. -Dziecko to jest piekło, wchodząc tam widzisz wszystko co najgorsze w twoim życiu. Dręczą cię wspomnienia i czujesz miłość, nienawiść. Wchodząc tam plączesz się po labiryncie uczuć. Musiałabyś zebrać wszystkie siły żeby stamtąd wyjść, ale nikt stamtąd nie wrócił. To jest o wiele gorsze od sądu ostatecznego.- wytłumaczył. -A jak wygląda sąd ostateczny?- spytałam z ciekawości. -Nasz Pan zadaje ci pytania, wskrzesza wspomnienia, mówi co czuły do ciebie inne osoby i to ty będziesz musiała zadecydować gdzie iść. Do nieba czy w podziemia, niezdecydowani krążą pomiędzy wszystkimi istniejącymi światami.- złożył ręce i wypowiedział słowa modlitwy.
-Dla mnie najgorsze co może istnieć to decyzje. Sajonara!- pomachałam mu i nie przemyśliwując tego przeszłam przez drzwi piekła. Niepewnie szłam w kierunku czarnego światła, ale gdy to dotknęłam, wszystko wróciło. Ale w innym świetle. Widziałam moje szczęście przy rodzicach, płacząca mamę i znęcającego się nad nią ojca. Widziałam zdradę ojca i to jak się do mnie dobierał. Ujrzałam śmierć matki. Ona tego chciała, czuła się nienawidzona przez własna córkę. Wtedy gardziłam jej uczuciami. Umarła przeze mnie. Gdybym wtedy przy niej była, moje życie potoczyłoby się w innym kierunku. Zobaczyłam cieszących się z życia ciocię i wujka. Odebrałam im to. Przez tą prostownice. Mogłam choć przez chwile włączyć wtedy swoje komórki mózgowe. Poczułam uczucie którym darzył mnie Harry. To była prawdziwa miłość, ale i to musiałam zepsuć. Przed moimi oczami ujrzałam film, całowaliśmy się, później uprawialiśmy seks. Czuliśmy to samo. Zaczęłam płakać i nagle wróciłam do początku od nowa wspomnienia. Krzyczałam, ale nikt nie mógł mi już pomoc. Utkwiłam tu. Już nie żyje i nie mogę umrzeć tu drugi raz. Wszystko połączyło się w jedno uczucie. Nikt mnie już nie uratuje. Nie mam tyle sił. -Harry kocham cię!!- krzyknęłam. Echo.. Pieprzone echo się odezwało. -Potrzebuje cię.- łkałam. Obudziłam się w nieznanym mi pomieszczeniu. To był sen, tylko sen. Czułam, że byłam cała czerwona. Uniosłam głowę. Na krześle obok siedział Lou. -Krzyczałam przez sen?- poczułam łzy napływające mi do oczu. -Tak. Lucy jak mogłaś to zrobić?! Czy przez chwile pomyślałaś o tym co my czujemy?- wrzasnął. Pokręciłam przecząco głowa. -Masz szczęście, że przyjechałem wtedy do hotelu z zakupami do ciebie.- złapał mnie za rękę. -Dziękuję. Nie chce jeszcze umierać. Za rogiem pewnie czeka na mnie szczęście. - posłałam mu uśmiech. -Jak miewa się Harry??- przełknęłam głośno ślinę. -Nie mogę ci tego wyjaśnić. Musisz się z nim zobaczyć. Ale jedno ci powiem, on naprawdę cię kocha. - poprawił mi poduszkę. *Harry* Kazała abym jej nie szukał, zabolało, ale to tylko moja wina. A teraz ona nawiedza moje sny prosząc o pomoc. Nie myśli tak, na pewno. Pewnie Louis zapewnił jej wszystko, może poszła na jakieś zabiegi żeby stracić pamięć. Wiem, to nierealne. Wszystkie moje zdjęcia z Taylor znalazły się już w kominku. Nigdy nie jest za późno żeby naprawiać błędy. Ale ja nie miałem głosu co do tego toksycznego związku. Menadżerowi się nie odmawia. Nie wolno nam, bo on nami rządzi i włada karierą. Jeden błąd, a możemy znaleźć się tam skąd przyszliśmy. Bez pieniędzy i pracy, bo wątpię, że po czymś takim zaufalibyśmy sobie i kolejnym menadżerom. Łzy, poczułem łzy w oczach. Nie mogę płakać. Ta miłość nas niszczy, mnie i Lucy. Ja ranie ją, a ona słusznie mnie. Zbiegłem na dół słysząc Louisa który był u Lucy. -Harry ona cię potrzebuje!- wyprzedził wszystkie moje pytania. Pomogę ci, choćbym musiał błagać publicznie i na kolanach o przebaczenie. Ale wiem, że znowu będziemy razem, bo miłość przezwycięża wszystko. Nawet wspomnienia.
Ehh... Jaka ja jestem beznadziejna. Znowu obiecałam, że będzie dłuższy a jest krótki. ALe kolejny, który mam już napisany jest dłuższy :)
Dzięki za tak obfite komentowanie.. A tak serio, to skomentujcie. To nie gryzie.Nawet z anonimka komentujcie :*
Jezu! Ferie! Ferie! Ferie!
Co myślicie o rozdziale?
A i ps. wolę żebyście zamiast wiadomości prywatnych pisali komentarze :)

A teraz.. UWAGA UWAGA!
Moje kochane czytelniczki, mam dla was kolejnego MOJEGO bloga:
http://i-say-goodbye-niall.blogspot.com
No... Czytając jaki jest link chyba spodziewacie się, że w głównej roli jest tam Niall, nie Harry :D
Szczęśliwe?

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 13: Nowe życie.

Niechętnie wstałam z łóżka Harrego. Uśmiechnęłam się, bo widziałam, że dziś nie będzie tak jak w bajce. Zawsze mam takie przeczucia które zazwyczaj się sprawdzają. Założyłam na siebie moje ukochane dresy i zerknęłam na półki ze zdjęciami. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, albo nie chciałam uwierzyć w to co widzę. Ale to w końcu tylko pieprzone zdjęcia, to nic nie znaczy. Mógł zapomnieć, był zajęty. Ale.. To są zdjęcia jego i Taylor. Gdybym była na jego miejscu i naprawdę nic nie czuła do tej blondynki to wypieprzyłabym te zdjęcia dawno w ręce fanów. Może mnie okłamuje i każdego? A może wszyscy to robią? Wiem tylko tyle, że na ten temat nic nie wiem, a to mnie najbardziej boli. Kurwa, mogłam nie pakować się do jego łóżka, do ich życia. Ale teraz jest już za późno. Oparłam się o ścianę i schowałam głowę w rękach. Zaczęłam płakać jak małe dziecko po stracie zabawki. Nie wiem jak to jest stracić zabawkę, ale wiem jak to jest gdy ojciec znika bez pożegnania. Wystarczyłoby jedno pieprzone słowo przepraszam, zobaczymy się lub coś w tym stylu. Mógł to wyjaśnić. Co z tego, że miałam pięć lat? Rozumiałam więcej niż zdawali sobie z tego sprawę. Słyszałam wszystkie ich kłótnie, nie mogłam się potem ogarnąć żeby się nie zorientowali. To bolało, tak bardzo jak teraz te zdjęcia. Jedno z nich przedstawiało ich całujących się w łóżku, a na dodatek byli szczęśliwi. A co jeśli to ja ich zepsułam. Moje nagłe pojawienie się? Wczoraj szepnął mi, że tylko mnie kocha. Powiem, świetny z jego aktor. Wytarłam twarz i nieprzytomnym krokiem poszłam do kuchni. Wiedziałam, że widać po mnie mój płacz, zawsze miałam czerwone oczy po beczeniu. Złapałam się za brzuch który z niewiadomego powodu mnie bolał. Jakimś cudem posłałam chłopakom uśmiech. Nie było z nimi Hazzy. Może i lepiej, bo skończyłoby się na idiotycznej kłótni. -Lucy wszystko okej?- Podbiegł do mnie Niall, gdy osunęłam się na podłogę. -N.. nie widać?- jęknęłam dotykając podbrzusza. -Chcesz jechać do szpitala?- spytał się mnie Louis.
-Nie. Dajcie mi jakaś tabletkę, to mi przejdzie.- przewróciłam oczami. -Skąd to masz?!- krzyknął Liam, wskazując palcem na mojego siniaka w okolicach ramienia. -Skąd mam to do cholery wiedzieć?!- poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Wstałam i usiadłam przy stole. Zayn podał mi jakieś kanapki, tabletkę i szklankę wody.
-Nie mam apetytu.- połknęłam kapsułkę. -A tak w ogóle to gdzie jest szanowny Harry?- uniosłam brew, bawiąc się włosami. -Powinien zaraz wrócić.- spojrzeli na siebie chłopaki. Prychnęłam i zwaliłam szklankę ze stołu. Potłukła się. Zaczęłam zbierać odłamki szkła, wspominając całe moje życie. Krew leciała mi strumieniem. Ktoś odciągnął mnie od myśli i wziął pod rękę. To był Louis. Zaprowadził mnie do łazienki i umył moje ręce. Owinął w bandaż. Wtuliłam się w niego. Nie miałam już siły na nic. Zaklnęłam się w duchu, słysząc ze ktoś przyszedł do domu. Wyszliśmy razem z Tomlinsonem z łazienki i to co zobaczyliśmy.. Było okropne. W drzwiach od kuchni stali Niall, Zayn, Liam i zerkali na mnie współczującym wzrokiem, a przy salonie stała wtulona w Hazze Tay. -Hej, L.- posłała mi wredny uśmiech. Usiłowałam wbiec na góre, ale drogę zaszedł mi loczek. -Wyjaśnię ci to.- nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. -Odejdź!- krzyknęłam popychając go na bok. Udało mi się. Wbiegłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Łzy nie dawały mi spokoju, ale udało mi się spakować i zostawić karteczkę na łóżku. Popatrzyłam jeszcze raz na łóżko. Niedobrze robi mi się na myśl, że migdaliłam się w nim z Hazzą. Chciałam żeby mnie przeleciał i nie ukrywam, że nadal bym chciała. Ja głupia myślałam, że on coś do mnie czuje.
Nie zmienił się. Ludzie nigdy się nie zmieniają, zawsze zostają w nas pozostałości ,, tamtego życia,,.  
Chce zniknąć z twojego
życia, nie szukaj mnie. Życzę szczęścia Lucy. x
Przemknęłam po cichu do kuchni. -Gdzie ty idziesz?- krzyknął Liam. -Wizja mieszkania pod mostem jest lepsza niż bycie w jednym domu z Harrym.- dławiłam się łzami.
-Nie będziesz mieszkała pod mostem. Zawiozę cię do Eleanor, albo do jakiegoś hotelu.- oznajmij Lou. -Już raz wpieprzyłam się do czyjegoś mieszkania, nigdy więcej. Wolę już ten hotel.- podałam mu moja torbę z chuciami. -Jeśli chcesz wyjść niezauważona to chodźmy przez garaż. Chłopaki będę za godzinę.- wyszedł za drzwi. Wsiedliśmy do samochodu i po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Budynek był niedaleko szpitala, więc pewnie tym kierował się Tommo. Mój pokój nie był wielki, nie potrzeba było mi tego. Dostałabym szału gdybym miała mieszkać samą w willi. -Dasz radę?- złapał mnie za rękę przyjaciel. -Nie wiem. Musze dać.- posłałam mu nieprzytomny uśmiech. Położyłam się na łóżku po tym jak się z nim pożegnałam. Myślałam o tym długo.. Może oni też mnie okłamują? Może chcieli się zemścić? Ale tak boleśnie? Kurwa ja go kocham jak głupia! Wywaliłam wszystko z torby i wyciągnęłam żyletkę, robiłam sobie rany. Ta pierwsza za ojca, druga za mamę, za to że nigdy nie powiedziałam jej słów Kocham Cię. Kolejna za wujka, kolejna za ciocię. W końcu doszłam do Harrego, za to że zepsułam mu życie. Były jeszcze rany za: moja głupotę, Nialla, te chwile szczęścia w łóżku loczka. Chciałam dojść do żył. Zobaczyłam światełko. Tam jest szczęście, nowe życie. Cysta karta. Tam będzie mi lepiej. Nie zakocham się, nie stracę osób których kocham.
Beznadziejnie krótki. Wiem zdaję sobie z tego sprawę, ale to wina braku weny. Nigdy więcej nie zdarzy się żeby był taki mały rozdzialik! Obiecuję <3
Pytanka:
1)Jak myślicie, czy Lucy przeżyje?
2)Dlaczego tak postąpił Harry?
3)Czy miłość między Niallem, a Lucy skończona?
Kocham was <3

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 12: Niedługo czar pryśnie.


Hej <3 Jak się macie?



Obudziłam się z narastającym bólem głowy. Nie za dobrze działają na mnie nieprzespane noce, a to jest jeden ze skutków. Błądziłam rękami po łóżku i natrafiłam w końcu na umięśniony tors Hazzy. Zaczęłam ruszać ręką sprawiając mu przyjemność, sądząc po jego cichych pojękiwaniach. Usiadłam na nim i namiętnie go pocałowałam. Musze przyznać, że był pierwszym mężczyzna którego tak całuje i dodam, że nawet dobrze mi to szło. Teraz on leżał na mnie i muskał wargami moją szyje. Poczułam, że mam na niego okropna ochotę i byłabym zdolna do wszystkiego, gdyby nie fakt, że to on tu teraz rządzi. Trzymał rękami moje i wargami schodził coraz niżej. Nawet nie doszedł do tego miejsca, a ja już tam poczułam ogromne ciepło, które później przeniosło się do mojego brzucha. Ugryzł mnie lekko w szyje. To mnie bardziej łaskotało niż bolało. -Już ci chyba wystarczy.- oderwał się w końcu ode mnie. Zrobiłam wielkie oczy. Właśnie się zorientowałam, że Harry nie jest taki w łóżku jak go opisują w internecie. Jest delikatny, subtelny i niestety wie kiedy przestać. Przybliżyłam się do leżącego blisko mnie loczka. -Wystarczy? Ja nawet zgodziłabym się, abyś mnie rżnął całą noc.- szepnęłam mu do ucha, przygryzając lekko jego płatek. Zaczął się śmiać jak chory psychicznie. Naprawdę! No, bo tarzający się dosłownie po łóżku Harry to raczej nie codzienny widok. -Jesteś niegrzeczna! Zgrzeszyliśmy przeciw bogu, uprawiając seks przed ślubem, a ty chcesz jeszcze więcej.- seksownie się uśmiechnął, ukazując przy tym dołeczki. -Nie udawaj takiego świętego.- parsknęłam. -Skoro masz ochotę na ostry seks to czemu mnie nie sprowokujesz?- uniósł brew. -Wiesz, że jestem chrześcijanka i nie wypada?- zachichotałam. Zbliżył się do mnie i zaczął miziać mi plecy. Przyciągnęłam go bliżej siebie i połączyłam nasze usta w jedne. Tym razem to mój język miał większe dowodzenie. Uśmiechnęłam się szyderczo zauważając, że mu staje. -Kobieto do czego ty mnie doprowadzasz...- lekko się zarumienił. Wstał z łóżka i założył na siebie swoje ulubione spodnie.
-Wszystko musisz zepsuć.- warknęłam. Wyszczerzył zęby i posłał mi buziaczka po czym wyszedł na dół i skierował się najprawdopodobniej do kuchni. Założyłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy i zrobiłam makijaż na szybko. Udałam się do tego samego miejsca co on. Chłopaki którzy tam siedzieli zmierzyli mnie wzrokiem i wybuchli śmiechem. -Wasz też miło widzieć.- syknęłam. -Wyspana?- śmiał się dalej Louis. -A wygląda?- spytał się go Liam. Zerkali co chwilę na Harrego który miał rozczochrane włosy i nadal był bez koszulki. Super, zapomniałam o moich włosach. -Mnie też się o to pytali.- ukazały się dołeczki Hazzy.
śmiejący się Hazza <3 Zaraz będę sikać w majtki... Aww..

Walnęłam się ręką w czoło. -Na drugi raz bądźcie ciszej, a i czeszcie włosy.- oznajmij poważnie Zayn. Chrząknęłam i usiadłam przy stole. Siedziałam wyprostowana jakaś minutę, po czym opadłam na blat. Głowa mnie bolała, brzuch, a do tego miałam ochotę wymiotować. -Jakim cudem Lucy nie ma siły.- widziałam uśmiech Nialla. -Ktoś mnie zaniesie do łóżka czy mam spać na stole?- szepnęłam ledwie słyszalnym tonem. -Harry!- krzyknęli razem. Zerwałam się. Pobiegłam prędko do łazienki i zaczęłam wymiotować. Wytarłam twarz i wyszłam z mojego ukochanego pomieszczenia. Tam chyba spędzam znaczna część mojego życia. Dotknęłam ręki która od pewnego czasu mnie boli. Miałam wielkiego siniaka. Może to taka pamiątka z nocy. Usiadłam w salonie gdzie oczywiście oglądali coś chłopcy. -Wszystko okej?- spytał mnie zatroskany Lou. Skarciłam go wzrokiem, na co uniósł ręce do góry. -Może w ciąże zaszłaś?- parsknął Zayn. Hazza zrobił duże oczy i zerknął na mnie pytająco. -Na szczęście pewnie nie.- posłałam im wredny uśmieszek. -Na szczęście?- uniósł brwi Louis. -No, bo zaszkodziłoby to Larrowi!- powiedziałam głośno. Zaczęli się śmiać. Klatka piersiowi loczka seksownie się unosiła. Pobiegłam na górę i wróciłam na dół z jego koszulką. -Załóż to.- rzuciłam w niego bluzką. -Po co?- spytał Harry. -Bo gdyby cie teraz dorwała to uprawialibyście seks na naszych oczach. Tak Lucy?- uśmiechnął się Liam. -Powiedzmy.- przymrużyłam oczy. -To ja jej tym bardziej nie założę.- zrobił seksowny grymas na twarzy. Posłałam mu wściekle spojrzenie i usiadłam na kolanach Tomlinsona. -Sorry, ale jedyne wolne miejsce jest obok Harrego, a jakbym tam usiadła to sami wiecie co by się stało.- wyjaśniłam swoje zachowanie. -Spoko, mi pasuje.- odezwał się Lou. Spojrzałam mu w oczy. Mrugnęłam do niego i zatkałam jego usta moją ręką, po czym zaczęłam udawać, że całuje go w usta, gdy tak naprawdę całowałam swoją dłoń. -Już założyłem! Jesteś wredna.- usłyszałam chrapliwy głos. Zerknęłam na loczka, który już nie miał gołego torsu. Cmoknęłam Tomlinsona w policzek i przesiadłam się na wolne miejsce obok Harrego. Położył swoją rękę na moim udzie, a ja nie zareagowałam. Oglądaliśmy coś w telewizji, ale nie zwróciłam uwagi na wielki telewizor, tylko bardziej na ręce loczka. Uśmiechnął się triumfalnie. Chciałam dać mu nauczkę, że mi seksu się nie odmawia, ale on znowu doprowadził mnie do ciepła w podbrzuszu. Musnęłam wargami jego szyje. Wielokrotnie w wywiadach wspominał, że lubi gdy on całuje kobietę w to miejsce co ja teraz, więc chciałam sprawdzić czy działa to w obie strony. Jak na zawołanie zaczął ruszać ręką która nadal znajdowała się na mojej nodze. Ujrzałam, że całemu zdarzeniu przygląda się Lou, więc przestałam. -Nie no, nie przeszkadzajcie sobie, nas tu nie ma.- oznajmił. Styles wziął mnie za rękę i chciał zaciągnąć mnie do pokoju, ale ja stanęłam na środku salonu i nie za głośno krzyknęłam: -Jeżeli macie ochotę na pornola to go sobie włączcie, bo ja nie zamierzam wam usługiwać! Wszyscy podbiegli do mnie i zatykali mi usta. -Zwariowałaś? Chcesz aby usłyszeli cie fani?- pytał mnie Malik. -Tego właśnie chciała.- parsknął Niall. -Należy ci się kara...- uśmiechnął się szyderczo Liam. Spojrzeli na siebie z uśmiechem na twarzy. Harry wziął mnie na ręce i niósł na dwór. -Tak, tak... Przelećcie mnie grupowo i publicznie.- parsknęłam.Spoważniałam w momencie, gdy zorientowałam się, że niosą mnie do basenu. Ale za późno to zrobiłam. Paparazzi robili mi zdjęcia, a chłopaki tarzali się po ziemi. Po cichu wyszłam z wody i usiadłam na loczku. Uśmiechnęłam się do zdjęcia. -Skoro tak się bawimy..- przyciągnął mnie do siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Jego piękne zielone oczy flirtowały z moimi. Połączył nasze usta w jedność. Jego ręce błądziły na mojej pupie. Jego język penetrował moje gardło. Jego oddech połączył się z moim w jeden. Ale tą chwilę przerwał nam Louis. -Nie chce wam przeszkadzać, ale Harry zaraz ja zerżniesz na oczach naszych fanów.- posłał nam uśmiech. Zaczęłam się smiac zauważając rumieńce na policzkach Harrego. Wstaliśmy. Loczek cały czas w drodze do willi trzymaj rękę na mojej dupie. Gdy znaleźliśmy się w mieszkaniu pobiegłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Jedyne na co miałam ochotę to nie szalony seks tylko cieple łóżko, kolacja i sen zimowy. Styles wparował do pokoju, ale zauważając mnie leżąca, przykrył moje ciało kocem i szepnął mi do ucha: -Przepraszam i nie zapomnij, że jedyna osoba jaką kocham, jesteś Ty.

Rozdział mi się wyjątkowo podoba, haha :) Był pisany na szybko i na telefonie mojej mamy (bo zawsze piszę je o 1,2 w nocy w notatkach, a później dodaje na bloga) więc moze być troszkę błędów i zdaje sobie sprawę z tego, ze jest przykrutki. Na początku pojawiło się za dużo ,,że,,. Sorry :( Pozdrawiam Gosie! Która jako jedyna z moich przyjaciółek to czyta i Asie! I moje czytelniczki zwłaszcza Ole Iwanek! I Oliwie! Kocham <3