środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 8: To dopiero początek cz.2

No hej misiaczki! Zbliża się Nowy Rok, więc wstawiam wam nowy rozdział. Przybyło was sporo i ciągle piszecie do mnie, co mnie uszczęśliwia i motywuje.
Dzięki! Niżej się rozpisze!



Obudziłam się i poczułam narastający ból głowy. Oparłam się o łokcie. Nie miałam pojęcia gdzie właśnie się znajduję. Leżałam na wygodnym łóżku, nieco wgniecionym, ale mniejsza o to. Na ścianach wisiały plakaty Linkin Park i Beatlesów. Okna zapłonione były ciemnymi roletami. Wszędzie walały się koszulki, bokserki czy spodnie. Wiem jedno. Byłam w pokoju u jakiegoś chłopaka. Ale za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć jakiego i jak tu się znalazłam. Wspomnienia wróciły na zawołanie -Lucy! Lucy!- ktoś do mnie krzyczał, a mi robiło się coraz cieplej. Delikatnie mnie podniósł i zaniósł na rękach do samochodu. Znalazłam się w ich mieszkaniu. Położył mnie na swoim łóżku, muskając przy tym moją szyję. Nie rozumiałam co się dzieje, gdy on szepnął: jesteś bezpieczna. Leże w łóżku Harr'ego Stylesa. Wiele fanek chciałoby się znaleźć na moim miejscu, ale mi nie było zbyt wesoło. Straciłam ostatnie osoby którym mogłam zaufać. Ciocie, która płaciła za wszystko i pracowała dla mnie. Wujka, który zawsze się ze mną śmiał z byle czego, nawet gdy sytuacje były poważne. Zrzuciłam z siebie kołdrę i ruszyłam w poszukiwaniu łazienki co nie było trudne bo znajdowała się za drzwiami które były się w pokoju Stylesa. Spojrzałam w lustro. Przede mną stała drobna i wychudzona postać, która nie jadła od dłuższego czasu. Jej oczy były podkrążone. Nie miała czym płakać, więc wydawała z siebie tylko ciche pojękiwania. Jej włosy nie myte od trzech dni miały wplątane w kosmyki popiół. Popiół ze swojego poprzedniego mieszkania. Miała po rozdrapywany lakier, a ciuchy prawie podarte. Wyglądała jak bezdomna. Nie przypominała dawnej Lucy Jones. Tamta była zadbana i zgrabna, chodziła w czystym mundurku, a włosy zazwyczaj miała związany w warkocz. Wysypiała się i nie płakała. Nie doceniała mamy. Nie doceniała tego czym jest szczęście które ją otaczało. A teraz wszystkiego żałuje. Tego, że istnieje zamiast jej mamy, cioci czy wujka. Za ojcem nie tęskniła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że on sprawiał im największą krzywdę. Zdradzał mamę z sekretarką, a ta osoba w lustrze w to nie wierzyła. Była zapatrzona w tatę nie widząc jak cierpi mama. Odwróciłam się od lustra. Nie mogłam patrzeć na tą bezradną i zadufaną osobę. Tą osobą jestem ja. Pieprzone życie! Wbiłam sobie żyletkę w rękę, która nie wiem jak znalazła się w mojej ręce. Zaczęłam krwawić, cholernie mnie to bolało. Poczuj się jak mama! Sprawiałam jej ból każdym swoim słowem i nigdy nie powiedziałam jej, że ją kocham. Nigdy. Naprawdę nigdy. -Lucy!- ktoś silny przyciągnął mnie do siebie obejmując ramionami. -Co.. co ty zrobiłaś?- wyjąkała ta osoba wkładając kosmyki moich włosów za ucho. -Nienawidzę siebie. Nie mam nikogo bliskiego- szepnęłam. -Jak możesz tak mówić?! Jestem przy tobie! Spójrz na mnie!- krzyknął zachrypniętym głosem. Przede mną stał Harry, bez koszulki, bez spodni, w samych bokserkach. Normalnie to chciałabym się zapaść pod ziemię, albo zarumieniłabym się jak burak. Ale to nie była normalna sytuacja. -Harry daj mi odejść.- wydukałam ledwie słyszalnym tonem. -Nie.- przytulił mnie mocniej. -Ale ja chce.- próbowałam dalej. -Ale ja chce mieć cię przy sobie. Każdy czegoś pragnie. Każdy ma marzenia, które są realne i mniej realne.- powiedział mi do ucha. -Zostaniesz?- spytał. -Zostanę.- wtuliłam się w jego tors. Jakby ktoś nas zobaczył w zaistniałej sytuacji, pomyślałby sobie, że jesteśmy parą. *Harry* Położyłem ją w wannie. A co miałem zrobić? Bałem się zostawić ją na chwilę samą. Bałem się, że ją stracę. Zająłem się szukaniem bandażu co nie odniosło się sukcesem. Chwyciłem swoją ulubioną koszulkę i zawiązałem ją w okół rany, aby nie zakrwawiła się na śmierć. Wziąłem ją na ręce. Była taka lekka, niczym piórko. Nawet z rozmazanym makijażem wyglądała jak anioł. Jej ciało było bezwładne, ale oddychała. Nałożyłem na nią moją koszulę, bo pewnie było jej zimno. Zszedłem na górę. -Chłopaki pomóżcie!- zaniosłem ją do salonu gdzie nikogo nie było. -Harry coś ty jej zrobił?!- wbiegł Louis. -Chciała się zabić, pieprzoną żyletką!- warknęłam i wyciągnąłem kluczyki z kieszeni. -Pomóż mi ją zanieść do samochodu!- powiedziałem otwierając im drzwi do garażu. Usiadłem za kierownicą. Moje ręce się trzęsły jak cholera. Poza tym było mi zimno. Miałem założone tylko spodnie które szybko wcisnąłem na siebie w salonie. -Ja poprowadzę, ty nie jesteś w stanie.- zabrał mi kluczyki Tomilson
-Dzięki.- oznajmiłem.
Usiadłem z tyłu kładąc głowę Lucy na moich kolanach. Głaskałem ją po głowie, a całemu zdarzeniu przyglądał się Louis przez lusterko. -Co?- spytałem. -Nic. Tylko dziwi mnie to, że tak się ją przejąłeś.- oznajmił z uśmiechem na twarzy. -Kocham ją.- szepnąłem tak abym tylko ja to usłyszał. No ostatecznie doszłoby to do Lucy, ale była nieprzytomna. Wziąłem ją na ręce i wysiadłem z nią z samochodu. Nie było paparazzi, co dziwne. Wbiegłem do szpitala lekko zdyszany. -Pomóżcie mi!- krzyknąłem. Lekarze zabrali ją i zanieśli do którejś sali, a ja usiadłem na krześle które stało nieopodal. Nie mogłem wejść. Wszystkie pielęgniarki zjadały mnie wzrokiem. No tak, nie miałem na sobie koszulki. -Przepraszam, ale potrzebuję pana pomocy. Chciałabym uzupełnić dokumentację dziewczyny którą pan przyniósł. Imię i nazwisko?- uprzejma blondynka podeszła do mnie z papierami. -Lucy Jones.- oznajmiłem, nie podnosząc głowy. -Wiek? Numery do bliskich?- pytała dalej. -Ma.. 18 lat.- nie byłem pewny. Tak mało o niej wiem. -Bliskich z tego co wiem to nie ma. Ostatnimi osobami których miała to wujek i ciocia, zginęli w pożarze.- wydukałem. -Rozumiem. A pan, kim dla niej jest?- uśmiechnęła się. -Ch.. Przyjacielem.- powiedziałem. Na początku chciałem skłamać. Ale by mnie zabiła gdyby przeżyła. Siedziałem bezradnie jakieś pół godziny, gdy przyszli chłopaki. -Masz koszulkę.- cisnął we mnie tkaniną, Liam. -Jak z nią?- spytał smutny Niall. -Na razie nic nie wiem.- opuściłem głowę. -Wszędzie są paparazzi.- syknął Louis, siadając obok mnie. -Lucy Jones odzyskała przytomność, na szczęście była to nie głęboka rana, ale brawo za słuszną decyzje przywiezienia ją tutaj.-podszedł do nas doktor. Nijaki Carol Smith, jeżeli plakietki nie kłamią. -Prosiła Harr'ego Stylesa do siebie.- dodał po chwili Smith. Widziałem minę Niall'a. Bezcenna. Pewnie jest zazdrosny. *LUCY* -Kocham ją. Pewnie myślał, że tego nie słyszałam, ale ja wszystko czułam i rozumiałam. Gdy mnie głaskał delikatnie po głowie czułam, że unoszę się trzy metry nad niebem, albo jeszcze wyżej. Gdy zakładał na mnie nieporadnie swoją koszulę, myślałam, że motylki w brzuchu rozniosą mnie na kawałki. -Hej.- powiedział cicho Harry, wchodząc na salę. -Hej.- uśmiechnęłam się. -Jak się czujesz?- spytał. -A jak mam cię czuć po próbie samobójczej? Dziękuje, że byłeś wtedy ze mną.- dotknęłam jego ręki. Czuliście się kiedyś tak, jakbyście unosili się w przestworzach, a w waszym brzuchu wszystko się kręciło i robiło fikołki? Jak tak właśnie się czuje dotykając jego rękę. -Nie ma za co.- szepnął siadając obok mnie. -Zostałeś mi tylko ty.- wydukałam. -A Niall? Louis?- spytał. -Ich przy mnie nie było, gdy chciałam się zabić oraz przy śmierci mojej cioci i wujka. Ty wtedy ze mną byłeś. Jestem ci winna przysługę której do końca życia nie zdołam ci wynagrodzić.- łzy cisnęły mi się do oczu. -Shh.. Już jest wszystko dobrze.- pocieszał mnie. Nigdy nie będzie dobrze. Zawsze coś w nieoczekiwanym momencie musi się spieprzyć. O, tak po prostu! Bo Bóg miał taką zachciankę! *Harry* Zasnęła po piętnastu minutach. Puściłem jej rękę i pocałowałem ją w policzek. -Wierze w ciebie.- szepnąłem. Wstałem i ruszyłem do wyjścia. -Jak z nią?!- dobiegł do mnie Louis. -Śpi.- zdołałem na nieśmiały uśmiech. -Ale lepiej jest z nią?!- dopytywał. -Tak, Lou.
-Doktor powiedział, że jeżeli Lucy się zdecyduje to wypiszą ją jutro.- podszedł do nas Niall. -Musi zamieszkać u nas!- wpadł na pomysł Tomilson. -Ale gdzie? Nie mamy dla niej pokoju.- oznajmiłem. -To już ona zdecyduje.- uśmiechnął się arogancko Niall. Ha! Będzie u mnie i ze mną spać! Spoważniej Styles, spoważniej. Nie liczy się teraz ty i ona. Liczy się jej życie które w ostatnich godzinach zawisło na włosku. Ale żyje, dzięki mnie.
No, no :) To dopiero początek tego ,,złego,,. Ale więcej wam nie zdradzę :) Rok 2014 był dla mnie lekko dziwny i słaby, ale 2015 będzie super. Mam nadzieje, że w waszym przypadku też. Trzeba cieszyć się z wszystkiego, jak chłopcy z 1D <3
Pytanka:
1)Podoba się rozdział?
2)Może być taka długość?
3)Jak myślicie czy Lucy odwzajemnia to uczucie do Hazzusia?

Pozdrawiam i miłej nocy, lub dnia, haha!
Madzia. xoxo

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 7: To dopiero początek cz.1

Informacje nie muszą być zgodne z prawdą. Proszę o komentarze, choćby z anonimowego konta. Pod spodem notatka!


Jak bardzo mnie nienawidzisz, że powiedziałeś mi to patrząc cały czas w moje oczy? Zerkałam na niego. Nie miałam pojęcia co zrobić. Ostateczną i najlepszą opcją było po prostu wyjście z tego pieprzonego domu pełnego cholernych dupków! Ma sławę, okej. Ale tak nisko podupaść? Tak. Nisko. Podupaść. Słowo w słowo. Przypomina to mnie. I moje cudowne życie, które kiedyś było uporządkowane, a teraz? Wszędzie gdzie stanę, gdzie spojrzę lub to co dotknę się psuje. Chodzący pech, Lucy Jones. Popchnęłam go do tyłu i weszłam do kuchni po moją torebkę. -Idziesz?- spytała zatroskana Danielle. -Nie chciałem tego powiedzieć!- wparował speszony Niall. -Ale powiedziałeś!- syknęłam. Stanął mi na drodze. -Rusz dupę i się odsuń, bo..- nie dokończyłam, ponieważ Niall mi przerwał. -Bo co?!- uśmiechnął się. -Bo popamiętasz moje słowa. Jedno słówko ode mnie. Media we wszystko wierzą, ludzie też.- tym razem ja zrobiłam grymas na twarzy. Zrobił się blady i od razu się odsunął. Zemsta potrafi być słodka, nie? *Harry* To co usłyszałem kompletnie mnie zaskoczyło. Ciekawe co on jej powiedział? Nowe oblicze kochaniutkiego i szanującego kobiety, Niall`a się wyjawia? -Co ty jej nagadałeś?- przerwał niepokojącą ciszę Louis. -Nie powinno cię to obchodzić.- rozsiadł się na swoim wcześniejszym miejscu. -Alb dowiemy się od ciebie, albo od niej, ostatecznie mediów.- uśmiechnęła się chamsko Perrie. -Że ją nienawidzę! Pasuje?!- warknął. -Co?!- wstał oburzony Zayn. -Jesteś dupkiem! Kobiety mają uczucia! A ona powinna być traktowana dobrze, zwłaszcza po tym co przeszła.- oznajmiła Danielle. -Jeżeli jej stan się pogorszy to nie ręczę za siebie.- powiedziałem a wszyscy spojrzeli się na mnie zaskoczeni. Ta, mówię to ja! Ten który wcześniej tak bardzo ją nienawidził. -Co?- odezwał się Niall do mnie. -Harry! Słyszysz sam siebie?! Ty ją kiedyś chciałeś zabić, a mnie pouczasz?!- dodał po chwili. -To było silniejsze ode mnie! Znasz moją przeszłość! Ale ja nie żyję przeszłością. Dla mnie liczy się to co teraz się dzieje.- uśmiechnąłem się z pogardą. Horan wstał i kopnął krzesło. -Dobra! Powiem jej, że ją kocham! Szczęśliwi? Bo ja nie! Okazałbym się słaby. Ja naprawdę to do niej czuję, ale wiem, że ona się zmieniła i nie wytrwamy ze sobą dnia!- walnął w stół. -Spróbuj.- pewnie oznajmił Liam. Obudził się. -Postaram się, ale nie obiecuję.- wyszedł. Wszyscy na mnie zerknęli z uśmiechem na twarzy. -Co znowu?- spytałem. -No ja tam jestem zaskoczony, że tak ją bronisz. Nie wiem jak inni.- zachichotała Dan. -Harry czy ty i ona to coś, no wiesz?- zapytał mnie Louis. -Nie.- syknąłem. *Lucy* To mnie pożera od środka. Ja tak bardzo nienawidzę siebie. Nie okazuj tego, że jesteś słaba. Ludzie czekają na twoją klęskę. Jesteś silna. Jesteś silna. Jesteś słaba. Nic dodać nic ująć. Właśnie patrzę na swoje marne odbicie w lustrze. Widzę niewyspane i zapłakane oczy, a w dodatku ten rozmyty makijaż. Opuchniętą twarz. Od płaczu, rzecz jasna. Oraz ten beznadziejny grymas na twarzy, który jest krzyżówką bólu i smutku, z kawałkami szczęścia i samotności. Nie mam nikogo. Każdy czeka na moją zagładę. Ciekawe kto przybyłby na mój grób, gdyby to się stało. Louis, Zayn, Liam? Nikt! Tylko ciotka która ledwo co chodzi. Widzę jej przemęczenie. Ale ona kocha gotować w restauracji, więc nie przestaję. Restauracja jest ważniejsza ode mnie. Czasami tak myślę. Ale w chwilach głębszego smutku, gdy doszukuję się chociaż jednego plusa, widzę, że robi to abym miała szczęśliwą przyszłość. Każdy zarobiony grosz, oddaje mi. I to jedynie pozostawia mnie przy życiu. Jej poświęcenie. Usiadłam na swoim miękkim łóżku. Szare ściany, kilka plakatów z Linkin Park, oraz meble które mają ze sto lat, dokładnie pasują do mojego charakteru. Psuje się od środka. Akurat do pokoju weszła ciotka, gdy wyjęłam żyletkę. Dziękuje, że mnie powstrzymała. -Mówią o tobie w radiu!- krzyknęła. -Okej. Włączyłam radio w telefonie i włożyłam do uszu nowe słuchawki. Zawsze je gubię. Jakiś dziennikarz spytał: `co łączy cię z nijaką Lucy Jones?` A znajomy mi głos odpowiedział: ,Jest częścią mojego życia. Pokłóciłem się z nią, bo bałem się, że ją stracę., Niall. Horan. Tak. Myśli? O mój boże! Natrętny dziennikarz znowu zadał pytanie: ,Jesteście parą?, ,Nie, jeszcze nie., I nie będziemy. Ja już go znam na wylot. Mówi to, aby zyskać sławę. Ale ja nie jestem taka jak inne. Jestem mściwa i pamiętliwa. Dwie najgorsze cechy w jednej drobnej dziewczynie. —————
*Harry* Obudziłem się obok Taylor. Co ona tu robi?! Głowa mnie boli, czyli wszystko jasne. Na pewno nie zrobiłem tego umyślnie, chociaż wszyscy sądzą, że po piwie jestem bardziej do życia. Założyłem na siebie swoją ulubioną koszulkę. Białą, a do tego czarne spodnie. Zbiegłem po cichu po długich schodach. W kuchni był już ktoś. A tym kimś był Niall. -Czy ja i Taylor coś wczoraj.. wiesz?- zacząłem rozmowę. -Nie. Poszła do ciebie, bo chciało jej się spać. Ja z Louis'em zanieśliśmy cię na górę, bo nie kontaktowałeś z rzeczywistością.- powiedział oschle. -Nie kontaktowałem z rzeczywistością?- usiadłem na stołku, masując swoją głowę. -Powiedzmy, że bredziłeś jakieś rzeczy.- oznajmił Niall. -Jakie?- dopytywałem dalej. -Coś o Lucy. Jak bardzo ją kochasz. Miałeś gorączkę, wiesz?- wszedł do kuchni Louis. -Ja.. Jak to?- złapałem się za głowę. -Wyzywałeś mnie, bo ci ją zabrałem, więc sprawdziliśmy czy nie masz gorącego czoła, bo byłeś dosyć czerwony. Wybaczyłem ci to, bo inaczej byś leżał w łóżku, ale z siniakami.- zerknął na mnie Horan. -Aha. A ty z nią chcesz być?- zadałem pytanie. -Muszę. Oznajmiłem to mediom i nie za bardzo nie wywiązywać się z obietnic.- wycedził prze zęby. -Hej misiaki!- weszła Taylor i mocno mnie uściskała. -Zerwaliśmy. Nie pamiętasz.- warknąłem. -Nie publicznie. Nie liczy się!- zachichotała. Wstałem mocno wkurzony i wyszedłem na balkon. Na moje szczęście było sporo dziennikarzy. Fanki na mój widok zaczęły piszczeć. Zauważyłem transparenty: Chcemy szczęścia Niall'a! Harry i Taylor.. Itd..Itp.. -Nie chodzę już z Taylor!- krzyknąłem, rzucając im swoją koszulkę. Poniosło mnie. Zdarza się. -Sukinsyn!- szepnęła przez łzy Swift. -Do usług.- zaśmiałem się. -Nie mogę uwierzyć, że przyjaźnię się z dwoma łamaczami kobiecych serc.- zaśmiała się Danielle. *Lucy* Ubrałam się w ulubione, a jednocześnie najdroższe ciuchy jakie miałam. Błądząc myślami w nocy, w końcu postanowiłam, że dzisiaj pójdę do Niall'a i wszystko sobie wyjaśnimy. Weszłam do ponurej kuchni do której wlatywały pojedyncze promienie słońca. Londyn i ładna pogoda, aż dziwne. Włączyłam prostownice i położyłam ją w salonie, aby się nagrzała. Wracając do wyglądu. Założyłam czarną bluzkę z białym napisem YOU LOVE ME? A pod spodem słowo NOPE. Do tego białą kurteczkę, białe rurki oraz ciemne koturny. Kupiła mi je mama. Gdy jeszcze żyła. Nie, Lucy opanuj się! Zaraz wychodzisz, a nie chcesz się rozmazać? Zamknęłam dom, ciotka znowu była w restauracji a wujek naprawiał samochód który znowu mu się zepsuł. Taksówka już czekała. Paparazzi na mnie przed domem też czekali. Jakie to żałosne. Przeszłam obojętnie, pokazując im środkowego palca na którym miałam pierścionek z wygrawerowanym napisem FUCK YOU.
*Godzina później* W końcu jestem. Moje ukochane korki na mieście były. Kierowca taksówki zanudzał mnie swoimi historiami życiowymi rozpoznając moją aktualnie znaną twarz. Za autograf dał mi 50% zniżki. Drzwi otworzył mi Harry, nieco zmieszany. -Ja do Niall'a.- przerwałam krępującą ciszę. -Pojechał do naszego menadżera z innymi. Powinni zaraz być.- wpuścił mnie do środka. -A ty czemu nie pojechałeś?- spytałam go. -Powiedzmy, że zerwałem z Taylor a teraz on będzie za to odpowiadał.Nie miałem ochoty na kłótnię.- wycedził przez zęby.










-Ta. Słyszałam o waszym zerwaniu. Wiesz, że nie musiałeś rzucać swojej koszulki tym dzikim dziewczynom?- zaśmiałam się. -Poniosło mnie.- lekko zarumienił się. -Jesteśmy!- otworzył drzwi Zayn. -Hej! Hej! Ja do Niall'a, więc wam go porwę.- pociągnęłam za sobą blondyna do kuchni. -Znasz już chyba nasz dom, aż za dobrze!- zachichotał. -Posłuchaj. Nadal nie wiem co do mnie czujesz. Przy mnie mówisz tak a media donoszą inaczej. Powiedz prawdę.- spoważniałam. -Prawda jest taka, że cię kocham. Oboje się zmieniliśmy i nie chce cię zranić. Najbardziej boję się tego, że mogłabyś przeze mnie popaść w depresję.- dotknął mojego policzka. -Ja też cię kocham Niall. Dajmy sobie szansę, okej? A jeśli nie wyjdzie, to będziemy przyjaciółmi. Obiecaj mi to!-otarłam łzę. -Obiecuję.- pocałował mnie w usta, a ja się nie sprzeciwiałam. -Ula la! Niall'uś jest zakochany!- w progu stanęli chłopaki z zespołu. Wszyscy byli roześmiani, oprócz Hazzy. W jego oczach widziałam smutek i nienawiść. Do mnie? Niall nabrał rumieńców. On od zawsze wstydził się swoich uczuć. -Szczęścia!- zachichotała Perrie. Spojrzeliśmy się z Horanem na siebie i wybuchliśmy śmiechem, po czym wybiegliśmy z kuchni. Skierowaliśmy się do jego pokoju. Całował mnie w szyję, a ja całkowicie mu się oddałam. Później przeszedł do ust i zdjął swoją koszulkę. -Nie mogę.- odepchnął mnie. -Czemu?- zawiodłam się. -Nie mogę i tyle. Nigdy tego nie robiłem, a w dodatku nie zabezpieczyliśmy się, więc nie jest to mądre.- uśmiechnął się nonszalancko. -Od kiedy ty się taki mądrala zrobiłeś?!- wybuchłam śmiechem. -Od zawsze? Ja traktuję nasz związek poważnie. Nie wiem jak ty, ale ja na pewno. Nie chcę tego z tobą robić, gdy wiem, że nie jesteś na to gotowa.- oznajmił pewnie. -Ja nie jestem gotowa?! Zastanów się co ty do mnie mówisz! Oddałam się tobie. To ty boisz się tego uczucia. A może po prostu wiesz, że jestem nieodpowiednia dla ciebie?- spytałam. Czekałam na odpowiedź. Tak, tego najbardziej się obawiałam. Tej cholernej, głuchej ciszy. Walnęłam go w policzek i wybiegłam z pokoju. No. To chyba na tyle co do NAS. -Lucy co się stało?- zawołali chłopaki, gdy mnie ujrzeli. -Nic.- rozsiadłam się na miękkim krześle w kuchni. -Widzimy, że coś się stało.- oznajmiła Dan. -Wasz kumpel po prostu nie jest gotowy na związek.- syknęłam wkurzona. -Niall? Przecież dopiero co zaczęliście chodzić.- próbowała bronić go Perrie. -Nie będę się wam tłumaczyć! On doskonale wie o co nam poszło. Ma to teraz pewnie w dupie, jak wszystko co dotyczy mnie! Jestem tylko zimną suką, nic więcej.- powiedziałam i.. chyba zemdlałam. —————Obudziłam się na miękkim łóżku w nasłonecznionym pokoju. Taka piękna pogoda, a ja leżę przez dłuższy czas. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju kierując się do salonu, gdzie grał głośno telewizor. Lou, Zayn i Liam grali w jakąś grę, coś typu siatkówka. Tomilson miał znaczną przewagę, więc Li oznajmił specjalnie: -Jak wygrasz to zabiorę ci twojego misia Zbysia! -Nie zrobisz tego!- zrobił smutną minę Louis. -Jak przedszkolaki.- wtrąciłam się siadając na kanapie. -O! Wstałaś! Uściskałbym cię ale jestem zajęty.- wskazał na telewizor Zayn. -No, ale wiesz. Jakbyś była chętna na przytulasa, to zawołaj Harr'ego. On umie dogodzić kobietą!- zachichotał Liam. Usłyszeliśmy głośne chrząknięcie i wszyscy spojrzeliśmy się na Stylesa. -Dogodzić?- zrobił głupią minę. -No! Jak jakieś laski, choćby Swift tu przychodzą to niezłe krzyki są w nocy!- krzyknął głośno Zayn. -Ściany mają uszy.- dodał po chwili Payne. -Dobra, dobra. Jak się czujesz?- zerknął na mnie Harry. -Okej. Ale mam ochotę jechać do domu.- ziewnęłam. -Mogę cie wykorzystać?- dodałam, unosząc śmiesznie brwi. Powiedziałam to do Stylesa, a chciałam żeby powstały dwuznaczności. -Uu! Harry, kocie!- zaśmiał się Louis. -Chciałam spytać, czy odwiózłby mnie do domu, ale skory ty tego Tomilson pragniesz!- zaczęłam go łaskotać. Położył się na podłodze nie wytrzymując ze śmiechu. -Wygrałem!- wrzasnął Malik. -Dobra, chodź ja cię zawiozę.- rzucał kluczami z ręki do ręki Harry. -Jaki chętny.- uniósł brew Liam. -My się jeszcze rozliczymy!- krzyknął Styles do nich, gdy wychodziliśmy. Wsiadłam do samochodu opierając się o szybę. Myślałam o incydencie z Niall'em. Z NAS chyba nic nie będzie. Nie zauważyłam nawet, że byliśmy już blisko mieszkania mojej cioci. Nie daleko coś się paliło. Słychać było wycie straży pożarnej i karetek. Cholera jasna! Niech cię szlag trafi Lucy Jones! Nie wyłączyłam pieprzonej prostownicy wychodząc z domu! -Lucy!- usłyszałam krzyk za sobą, gdy wybiegłam jak poparzona z samochodu. Schowałam głowę za rękami. Zamknęłam oczy. To tylko pieprzony sen. Zaraz się z niego obudzisz! Otworzyłam oczy. To była jawa. Do karetek wnosili dwa ciała owinięte w złotą folie. Jedna osoba jeszcze żyła, ruszała się. Podbiegłam tam. -Ciocia!- łzy cisnęły mi się do oczu. -Kocham C..- zamknęła oczy. Świat widziałam teraz przez mgłę. Harr'ego otaczali paparazzi. Ciekawe czy kiwnęli palcem, aby pomóc przed spłonięciem. Pewnie nie. Przecież oni potrafią tylko zatruwać komuś życie.

Dzięki za tak dużo wyswietleń na blogu. Mało jest komentarzy, ale widzę, że wchodzicie i bardzo za to dziękuje. Jakieś dziesięć dni temu miałam 50 wyświetleń, a dziś jest ponad 500.
Dzięki i udanego sylwestra życzę!

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 6: Miłość do ciebie umarła.

Niektóre informacje mogą być niezgodnę z prawdą, ale nie przejmujcie się tym.
Proszę o komentarze, które dają mi kopa w dupę!

Minął rok i 6 miesięcy od momentu w którym ostatni raz ich widziałam. Właśnie wtedy gdy wyjeżdżali, obchodziłam swoje siedemnaste urodziny. Dziś mam 18 lat i pół roku, rzecz jasna. Właśnie wychodzę od swojego psychologa. W momencie gdy straciłam Niall'a byłam załamana, do tego doszła śmierć matki spowodowana rakiem. Miałam depresję. Nie mogłam poukładać swojego życia. Płakałam i cięłam się dniami i nocami. Próbowałam zatruć się tabletkami. Kilkukrotnie wylądowałam w szpitalu, ale miałam takie szczeście, a raczej pecha i żyłam dalej. Aż do teraz, gdy mieszkam w Londynie u ciotki. Psycholog pan Johnson, dobry przyjaciel mojego wujka pomógł mi w stu procentach. Niemal zapomniałam o istnieniu One Direction, którzy mieli pewnie sporo lasek. Z Horanem włącznie. Mieszkają w Londynie, jednak zbyt daleko. Nie utrzymuję z nimi kontaktu od dnia śmierci mamy. Gdybym pojawiła się w ich życiu, to bym wszystko zniszczyła. Zresztą, kto by mnie zechciał, z bliznami na ciele i sercu? Nikt. Louis Tomilson, ma narzeczoną. Ciesze się, bo jest świetnym człowiekiem, a w dodatku niezły przystojniak się z niego zrobił. Zayn Malik ma dziewczynę która ma własny zespół.
Przechodzi załamanie i ma dosyć sławy. Chciałabym być przy nim i mu pomóc. Liam Payne szczęśliwie zakochany w Danielle. Pasują do siebie jak ulał. Niedługo biorą nawet ślub. Harry Styles niby chodzi z Taylor Swift, ale nie wierze w ich uczucia. Robią to dla większej sławy. Styles zrobił się niezłym porywaczem damskich serc. I Niall Horan który nie miał dziewczyny od trzech lat. Raz w życiu się całował, a robił to ze mną. Tak donoszą media. W niektórych wywiadach wymieniali moje imię, ale było to mniej więcej rok temu. Teraz nie liczę się dla nich. Czekałam na taksówkę, która miała zabrać mnie do domu. Nie miałam własnego samochodu, a od kliniki do domu mam dziesięć kilometrów. Stanęłam jak skamieniała. Zayn Malik! Zayn idzie! W moją stronę! Może nie w moją, bardziej do budynku za mną. -Lucy?- zagadał do mnie. W krzakach stali paparazzi którzy cykali nam zdjęcia. -O mój boże. Zayn.- szepnęłam, ocierając łzę. -Co tu robisz? Przy klinice doktora Johnsona?- spytał zaciekawiony przytulając się do mnie. -A.. nie ważne. Słyszałam, że jesteś zmęczony karierą.- spojrzałam mu prosto w oczy. -Robimy sobie z chłopakami przerwę na dwa miesiące, coś takiego jak drugie wakacje.- zaśmiał się. Słyszałam w jego głosie nutę smutku. -Swoją drogą, pojedź ze mną do naszego domu!- klasnął w dłonie. -Co? Nie mogę. Nie wypada. Nie chcieliby mnie widzieć gdybyś im powiedział.- rzekłam. -Jak to nie?! Chodź!- złapał mnie za rękę. Znowu robili zdjęcia. Pieprzone świnie wtrącają się w ich życie. Widzę te nagłówki na portalach plotkarskich: Kochanka Zayna Malika -Pojadę. Ale będziesz później musiał odwieźć mnie do ciotki.- uśmiechnęłam się i mrugałam oczami. *pół godziny później.* Zayn postawił swoje porsche w dużym garażu, znajdowały się w nim też cztery inne samochody. Właśnie wchodzę do willi One Direction. Nikt mi nie uwierzy, a zresztą i tak nie mam komu się zwierzać.
Po cichu weszliśmy do salonu. Na moje szczęście nikogo w nim nie było. Telewizor, na jedną czwartą ściany grał głośno. -Chłopaki!- zawołał Zayn. -Czego?!- krzyknął Louis. -Chodźcie na chwilę!- nie mógł powstrzymać śmiechu Malik. -Mam nadzieje, że to coś ważnego, bo nie skończyłem kanapki.- słyszałam coraz bliżej głos Niall'a. Stanął przy wejściu do salonu i upuścił kanapkę. Nic nie powiedział.

















-Ducha zobaczyłeś do cholery?- zachichotał Styles.
On też stanął przy wejściu. Opuścił okulary.
Tak strasznie wyglądam? Zauważyłam biegnącego w moim kierunku Louisa. Wskoczył na mnie przewracając mnie na kanapę. -Myślałem, że cię nigdy nie zobaczę!- krzyknął głośno, pomagając mi wstać. -O Lucy. Dobrze dziś wyglądasz.- wszedł do salonu w pidżamie Liam. On się nie zmienił w ogóle. -Co cię do nas sprowadza?- klasnął w dłonie Tomilson. -Zayn mnie zaprosił..- przerwał mi Malik: -Spotkałem ją przy tym psychologu do którego chodzę. Zaprosiłem ją, odmówiła. Ale ja nalegałem. Myślałem, że się ucieszysz. Chociaż trzech czuje do mnie sympatie. -To może ja już pójdę.- oznajmiłam zakładając na siebie płaszcz. -Nie idź.- odezwał się w końcu Styles. -Chwała bogu. Myślałam, że się obraziłeś.- zrobiłam smutną minkę. Horan pozbierał swoją kanapkę i rzucił Harr'emu jego okulary przeciwsłoneczne i udał się prawdopodobnie do kuchni. -Przejdziemy się?- zaproponował mi Styles. -Okej! Nie boisz się plotek? I tych cudownych nagłówków: Harry Styles wokalista 1D zdradza Taylor? A swoją drogą, szczęścia.- mrugnęłam do niego. Chłopaki zaczęli się śmiać, a Harry popukał się jedynie w czoło: -Ta laska doprowadza mnie do szału. Piosenki o byłych. W sumie niezła w łóżku, ale mniejsza o to. Idziesz? Kiwnęłam drogą i wyszliśmy na dwór. Robili nam zdjęcia, a Harry nawet się tym nie przejmował. Zaprowadził mnie w głąb ich ogrodu, gdzie była ławka. -Czemu byłaś u psychologa?- spytał. -Nie ważne. Czyli ty i Swift to tylko chwyt marketingowy?- uśmiechnęłam się. -Który już się kończy. Mam jej dosyć. Ale jak wspominałem w nocy jest niezłą laską.- ujrzałam łobuzerski uśmiech. -Zboczeniec! Co się stało Niall'owi?- podziwiałam ich wille. -Chciał o tobie zapomnieć. Umawialiśmy go z wieloma laskami. Wszystkie odtrącał. Wiesz czemu?- oznajmił Harry. -Bo nie widział w nich Ciebie.- dodał. -No to tym bardziej powinien rzucić się na mnie jak Tomilson.- zerknęłam na niego. -Pogodziliśmy się z nim. Wiedzieliśmy, że gdy ciebie nie będzie to po prostu zapomnimy. Powoli to robiliśmy. Widziałem jak cierpiał patrząc na twoje zdjęcie które ma na tapecie w komórce. A nagle ty się pojawiasz. *HARRY* -...a nagle ty się pojawiasz.- oznajmiłem patrząc prosto w jej piękne oczy. Już wiem co czuję do niej Niall. Czuję dokładnie to samo. A może jeszcze bardziej? Gdy ją zobaczyłem moje serce chwilowo zamarło. Chciałem ją pocałować, ale było chłopaki więc nie wypadało. -W moim życiu przez, niecałe dwa lata dużo się zmieniło... —————-W moim życiu przez, niecałe dwa lata dużo się zmieniło. Na przykład z tęsknoty za Niall'em, chodziłam smutna. Ale gdy matka mi zmarła, zapadłam w depresję. Dlatego znalazłam się dzisiaj u psychologa. Trudno mi było poukładać to wszystko i sama nie wiem co czuję do Niall'a. Znasz to uczucie, że coś w nas umiera i za cholerę nie chce zmartwychwstać? Mam nadzieje, że to mnie nie dotyczy.- schowała głowę za rękami. Była cała roztrzęsiona. Nigdy nie widziałem kogokolwiek w takim stanie. Zauważyłem blizny na nadgarstku. -Cięłaś się?- spytałem. -Tak! Nie potrafiłam bez niego żyć! A później bez matki!- nie płakała, ryczała. -Shh..- przytuliłem ją. -Wszystko się ułoży. Zakochasz się w jakimś wariacie, będziecie mieć dziecko, a może dwa. Ożenicie się. Zapomnisz o wszystkim.- wymyśliłem. -Nie mogę mieć dzieci.- szlochała. -Czemu?- spytałem. -Rok temu nieźle zabalowałam i przespałam się z jakimś facetem którego nawet nie znałam. Zaszłam w ciąże. Usunęłam ją, a podczas tej operacji doszło do powikłań. Mam 15 procent szans na dziecko.- wtuliła się w moją koszulkę. -Mogłaś dzwonić! Przyjechałbym do ciebie. Pomógłbym ci we wszystkim.- głaskałem ją po głowie. Ma takie idealne włosy. Ogólnie jest IDEALNA. -Możemy wracać? Gdyby Niall, albo ktokolwiek o mnie pytał to im powiedz o tym. Ufam wam i tego nie spieprzcie.- uśmiechnęła się. -Nie spieprzymy, kochanie.- zaśmiałem się. Kochanie? Jakie to... proste! A w dodatku żałosne. *Niall* Nie wiem czy ją kocham. Kochałem, a teraz? Pojawia się w moim życiu, a ja znowu nie jestem wesołym, z apetytem Niall'em, tylko smutnym i zapadającym w anoreksję Horanem. Ostatnio, gdy byłem smutny to nie jadłem przez pięć dni. Jestem słaby. Chłopaki gadają sobie o Lucy, a ja siedzę obok nich i nie zwracam na to uwagi. -Wróciliśmy.- Harry obejmował Lucy. Czeka na odpowiednią chwilę i wtedy mi ją zabierze!












-Płakałaś?- zapytał Liam. Dopiero co spał. -Tak. Ja pójdę już.- wyszła z salonu. -Dojdę sama.- dodała, gdy zauważyła, że wszyscy wstali, chcąc zaproponować jej podwózkę.
-Coś się między wami stało w ogrodzie?- spytałem Hazze. -Ona miała depresje. Dlatego była dzisiaj u psychologa. Cięła się, bo za tobą tęskniła. Później jej matka zmarła. Była załamana. Rok temu zaszła w ciąże z jakimś facetem i ją usunęła. Przez to ma piętnaście procent szans na dziecko. Pozwoliła wam to powiedzieć. Bo nam ufa i mamy tego nie spieprzyć.- usiadł na kanapie Styles. -O mój boże. Chciałbym cofnąć się w czasie i nie wyjeżdżać do Londynu.- oznajmił Louis, a wszyscy go poparli. -A ty Niall, co o tym sądzisz?- chamskim głosem odezwał się do mnie Harry. -Że ją lubię. I to chyba najodpowiedniejsza odpowiedź na daną chwilę. -Kamień spadł mi z serca.- zaśmiał się Hazza. -Jak to?- zaskoczyłem się. -Bo ona też nic do ciebie CHYBA nie czuje.- oznajmił. I wszystko świetnie gra! Jednak wierzę w cud. I w to, że ona wróci do mojego serca. Nawet jeśli nie szybko, to i tak wróci. *Lucy* Zajebiście. Niall przeze mnie teraz chodzi smutny. I po co ja się zgodziłam na przyjazd tutaj? Dziennikarze zadawali mi różne pytania, na które nie wiedziałam jak odpowiedzieć. *Harry* Słuchaliśmy wiadomości, ale jedna przykuła nam najbardziej uwagę. 'Niedaleko kliniki świetnego psychologa Will'a Johnsona widziano dzisiaj Zayn'a Malika który chodzi tam od pewnego czasu. Nie był sam, bo towarzyszyła mu urocza szatynka. Z potwierdzonych informacji okazało się, że jest to Lucy Jones, o której wielokrotnie z uśmiechem na twarzy wspominał Niall Horan. Lucy była w willi One Direction. Wyszła z niej razem z Harry'm Style'sem trzymając się za ręce. Naszej uwadze nie uszło to, że przez cały czas się przytulali.' A na koniec pokazali idącą do swojego domu Lucy. Fotoreporter zadał jej pytanie: Kim jest dla ciebie Niall Horan? ,,Ważną osobą.,, Kim jest dla ciebie Zayn Malik? ,,Przyjacielem.,, Kim jest dla ciebie Harry Styles? ,,Szczerze nie powinniście się do cholery wtrącać w moje życie! Istnieją pieprzone reguły!,, Odpowiedz na pytanie, a damy ci spokój. ,,Harry? Miłym i zabawnym przyjacielem. A przede wszystkim zboczeńcem.,, Na koniec walnęła w kamerę. 'Jak widzicie Niall jest dla niej ważną osobą? Czekamy teraz na oficjalne imformacje od zespołu One Direction.' Przyjacielem... przyjacielem.. przyjacielem.. Tylko? W sumie to nie mogła im powiedzieć prawdy. Ale Niall jest dla niej ważną osobą. *Niall* Ważną osobą? Ważną? Najważniejszą? Pewnie tak. Ale ja nic do niej nie czuję. Albo może coś czuję. Cholera wie. Harry jest jakiś naburmuszony. No proszę, on jest dla niej TYLKO PRZYJACIELEM, a ja WAŻNĄ OSOBĄ. Nie wiem dlaczego ale ta informacja mnie uszczęśliwiła. Zaśmiałem się więc głośno, a Harry widocznie wkurzony zaistniałą sytuacją wyszedł z salonu. Jesteś dla niej przyjacielem! Nie masz szans u niej. Pogódź się z tym Harry Stylesie. *Louis* Nie mam pojęcia co o tym myśleć. Ani Niall, ani Harry nie oszukają nas. A przynajmniej mnie! Widzę, że darzą Lucy takim samym uczuciem. Znowu nas zespół się rozpada. Historia lubi się powtarzać, nie? —————-
Stanęłam przed lustrem. Wyglądam jak kretynka. Zresztą codziennie tak wyglądam. Miałam na sobie zieloną sukienkę do kolan, czarną kurtkę i koturny. Zrobiłam niechlujnego koka. Było mi duszno, ale czymś musiałam zakryć blizny, w końcu udaję się na kolacje do One Direction. Louis Tomilson mnie zaprosił. Na początku nie chciałam się zgodzić, ale po godzinnych namowach uległam. Wzięłam torebkę, wyszłam. Harry już na mnie czekał. *Harry* W pierwszej chwili, po tym gdy ją ujrzałem, myślałem, że śnię. Widziałem anioła. Który chodził jak kaleka w koturnach i próbował ukryć się przed deszczem swoją mała torebką. -Jedź.- weszła do samochodu, rozplątując włosy. -A może jakieś cześć? Ciebie też miło widzieć, Lucy.- zaśmiałem się, zauważając jej wrogie spojrzenie. -Nie wkurzają cię te pieprzone paparazzi?! Bo mnie tak! Stoją pod moim domem od rana!- schowała głowę za rękami. -Uspokój się. W każdej chwili możesz zgłosić to policji.- chciałem ją przytulić, ale prowadziłem. -Nie rozmazałam się?- spojrzała na mnie, a ja zacząłem się śmiać. -Aha.- przekręciła oczami. -To jak jest z Niall'em? Media donoszą, że jest dla ciebie ważną osobą.- uniosłem kąciki ust. Chciałem się uśmiechnąć, ale za bardzo mnie to bolało. Wiedziałem, że nie istnieje szansa na bycie z nią. -Bo jest. Ja.. ja czuję coś do niego. Nie gadałam z nim, w cztery oczy, więc nie udzielę ci satysfakcjonującej odpowiedzi. -Taylor jest na mnie wkurzona, chcesz wiedzieć czemu?- nawiązałem inny temat. Kiwnęła głową, a ja oznajmiłem: -Bo jest o ciebie zazdrosna! -Co ty gadasz? Taylor Swift, ta co opłakuje chłopaków w piosenkach? Jest o Lucy Jones, niczego nie wartą dziewczynę, zazdrosna?!- zaśmiała się gorzko. -Jesteś warta więcej niż myślisz.- zgasiłem samochód. Jesteśmy na miejscu. *Lucy* Poprawiłam poplątane kosmyki włosów i ruszyłam za Harry'm. Weszliśmy do kuchni gdzie nikogo nie było. Na stole stało parę świeć oraz dziewięć talerzy. Dziewięć? Ich jest pięciu, a ja jedna. Super. Jedzenie które stało na stole nie było za ciekawe. Spaghetti, pizza, zapiekanki, burgery, tortille. I wiele, wiele innych fast-foodów. -Niech zgadnę, Niall przygotował menu.- przymrużyłam oczy. -Tak! Louis przyrządzał.- poklepał mnie po ramieniu Styles. -Jesteśmy!- zawołał głośno Harry. -No cześć maleńka!- podniósł mnie Louis i przytulił. -Ej! Bo będę zazdrosna!- usłyszałam śmiech jakiejś dziewczyny. -No sorry! To jest Eleaonor, a to Lucy! Najważniejsze kobiety w moim życiu!- oznajmił Tomilson a ja uśmiechnęłam się do dziewczyny. -A to jest, Perrie. Dziewczyna Zayna, który przesiaduję w łazience od godziny. Gorzej niż baba.- przedstawił mi blondynkę Harry. -Danielle.- podała mi rękę dziewczyna, którą non stop obejmował Liam. -Jak ty z nim wytrzymujesz? On bez przerwy śpi!- powiedziałam do Danielle. -Na pewno nie w nocy, gdy jest ze mną!- zachichotała dziewczyna. Liam, rumaku! Nie spodziewałam się tego po nim. Do kuchni wszedł także Niall. Miał na sobie koszulkę z napisem... ZARAZ, ZARAZ! Przecież tą koszulkę miał ma sobie założoną, w dniu, gdy się pogodziliśmy. Włosy miał, jak zawsze idealne. Zapadała niezręczna cisza. -Cześć, Lucy!- uśmiechnął się w końcu Niall. -H..Hej.- nie wierzyłam własnym uszom. -Siadajcie!- wbiegł Zayn. Siedziałam między Harry'm, a Niall'em. Normalnie to był szczyt moich nocnych koszmarów. -Zjedz coś.- odezwał się Louis do Niall'a. *Niall* Siedziałem obok pachnącej różami Lucy. Dawne uczucie powróciło. Chociaż nie jestem tego pewny. -No właśnie, zjedz coś.- zerknęła na mnie Lucy. Wziąłem zapiekankę, która wyglądała smakowicie! Była nadal taka ciepła. Gdyby dziewczyny były proste jak zapiekanki to i świat stałby się marzeniem o którym nikt nie śnił. Myśleliście kiedykolwiek o ukochanej dziewczynie jedzącej zapiekankę? Bo ja tak!
*Lucy* -Hej Hazzusiu!- wparowała do kuchni Taylor, ubrana w krótkie spodenki. Widać jej było pośladki. Jest taka żałosna. -O! Witajcie reszto.- powiedziała, a mnie przeszło obrzydzenie. Harry zrobił głupią minę i pomachał Swift. -Tylko na tyle cię stać? Ahh, no tak! Obok masz ukochaną!- zdenerwowała się blondynka, wskazując na mnie palcem. Zapadła niezręczna cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć, zwłaszcza ja. -Jaką ukochaną? Przyjaciółkę, jeśli coś. Zabawne, ja i Harry!- zaśmiałam się. -Ha! Ha! Taylor ile razy mam ci tłumaczyć żebyś uprzedzała przed wizytą! I nie przyjmuję to wiadomości żadnych ale! Wyjdź!- odezwał się poddenerwowany Hazza. -Do zobaczenia w nocy, rumaczku!- zachichotała Swift. -Nie będzie żadnej nocy.- bezsilnie oznajmił Styles. -Co? Czyli jednak mnie z nią zdradzasz!- krzyknęła, cała czerwona. -Koniec z nami i nie. Nie zdradzam!- powiedział Harry. -Spadaj! Zobaczymy co powiesz swojemu menadżerowi!- syknęła. -Taylor, wynocha!- w końcu odezwał się Louis. -Nie!- stanęła, splatając ręce. -Uwierz, że zerwanie ci się przyda. Zdobywasz sławę tylko dzięki piosenkom o byłych. Nie żartuję, będziesz miała fanów więcej niż oni.- mrugnęłam do niej chamsko. -Wal się! Jak Harry mógł wybrać taką poczwarę!- zaśmiała się wrogo. -Zrozum do cholery, że my nie jesteśmy razem! W dupie mam go i ciebie, okej! Wypad stąd, bo nie ręczę za siebie!- wstałam. -Popamiętasz mi, gdy tylko dowiem się o waszym związku!- warknęła i wyszła. -Wow.- uśmiechnął się Zayn. Mi nie było tak wesoło. Właśnie. Powiedziałam. Że mam Harr'ego w dupie. -Zaprowadzi mi ktoś do toalety?- spytałam. -Ja, mogę.- wstał Niall. Wyszliśmy i złapał mnie za rękę ciągnąc na górę. -Wreszcie mam okazję, by pogadać z tobą.- spojrzał mi w oczy. Można czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Więc czuję się niekomfortowo w takiej sytuacji. -Pamiętasz obietnice?- spytał mnie. -Tak. 'NIE ZAPOMNIJ O MNIE I O TYM, ŻE CIĘ KOCHAM.' -Dotrzymałem obietnicy. Pamiętałem o tobie. Wskazał na tapetę w telefonie. Pragnąłem mieć cię przy sobie każdej nocy. A ty wracasz i okazuje się, że przeze mnie cierpiałaś. Czuję się jak dupek. A nawet jeszcze gorzej. Boli mnie to jak na ciebie patrzę. Jestem zazdrosny, o Harr'ego. Chociaż to wydaje się bez sensu, bo właśnie udowodniłaś przy stole, że masz go w dupie. Pogodziłem się z nim, wiesz? Jednak nadal czuję do niego urazę. Każdą piosenkę śpiewam z myślą o tobie. Wiesz jakim uczuciem cię darze?- złapał mnie za ręce i nie puszczał. -Tak.- oznajmiłam pewnie. Przecież na cholerę boską on mnie kocha. -Gówno wiesz. Ja cię nienawidzę Lucy Jones. A jednak. Miłość do ciebie właśnie we mnie umarła. I nie zmartwychwstanie Niall. Nie powróci. Jesteś dla mnie kumplem. Widzisz jak nisko podupadłeś? Z miłości mojego życia na pieprzonego dupka.

No i kolejny rozdział się pojawił! Jak wam się podoba? Błagam o komentarze.
Mile zaskoczeni takim obrotem sprawy?

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 5: Bo gdy my się zmieniamy.

PROSZĘ O KOMENTARZE! ZAJMIE WAM TO TYLKO KILKA SEKUND :)

Niechętnie weszłam do szkoły.

Nie wiedziałam czego dzisiaj się spodziewać po Harry'm. Wszedł od razu za mną i złapał mnie za rękę. -Cieszysz się? Straciłem matkę! Cieszysz? Powinnaś! Była jedyną osobą która mnie kochała! Śmiej się!- przywarł mnie do ściany. -Harry... Nie ciesze się.- nie dokończyłam, bo znowu zaczął krzyczeć: -Masz się cieszyć z mojego nieszczęścia, rozumiesz?! -Cholera! Ziemia do Harr`ego! Nie można cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia!- wydukałam. -Ale z mojego powinnaś! Pożałujesz tego!- dusił mnie. Nagle podszedł do nas Louis. Powoli mogłam oddychać, bo Tomilson nieźle przywalił Harr'emu. Przytulił mnie, a ja się rozpłakałam. -Co do cholery?!- zawołał Niall. -Na głowę wam padło, chyba! Idioci!- dodał. -Ślepy jesteś, czy udajesz? On chce jej zrobić krzywdę!- uniósł się Louis. -Ta jasne! A ja nazywam się Michael Jackson!- przymrużył oczy i pomógł Harr'emu wstać. -A te ślady na szyi, to ja jej zrobiłem?!- wskazał na moją szyję Tomilson. Niall zastanawiał się co powiedzieć, widziałam to po jego minie. -To się do cholery zastanów!- pociągnął mnie za sobą Louis. -Dziękuje.- szepnęłam. -Nie mogłem patrzeć, jak cię dusi. Tak samo jak nie mogę patrzeć na Niall'a. Nasz zespół potrzebuje teraz wspólnego wypadu na piwo.- uśmiechnął się mój wybawiciel. Wyciągnęłam z portfelu kartę zniżkową o 50% do baru mojej matki i podałam mu ją. -Nie przyjmuję jej z powrotem. To.To moja rekompensata.- odeszłam. *Niall* Może naprawdę jestem ślepy? Sama by sobie nie zrobiła takich śladów na szyi, a na pewno nie zrobiłby to Lou. -Harry?- odezwałem się wreszcie. -No co tam?- wyciągnął kanapkę z plecaka. -Zrobiłbyś krzywdę Lucy?- spytałem. -Nie.- przekręcił oczami. -Tak myślałem.- również zacząłem jeść. Zrobiłem sobie wczoraj pyszną tortillę i kebaba. A ta kanapka przypomina mi ich smak. Nie jestem normalny. Myśleć o jedzeniu w takiej chwili. -Chłopaki, idziemy dzisiaj na piwo!- podbiegł do nas Louis z mała kartą zniżkową. -Dzisiaj?- doszedł do nas Zayn z Liam'em. -Nie pasuje? Musimy dzisiaj!- wołał nakręcony Louis. -Dobra.- odezwał się Harry. -Będę po was o dwudziestej.- zaśmiał się Lou. Jak dawni przyjaciele. Nierozłączna paczka One Direction. *Godzina 20:00* -Jesteśmy!- wskoczyłem do samochodu Tomilsona. -To który dziś pije najmniej?- spytałem. -Ja! Bo moja dziewczyna się skapnie.- odezwał się Louis. -No to jedziemy!- walnął mnie Harry. Wysiedliśmy przed dosyć przyzwoitym budynkiem. W środku także było 'przyzwoicie'. Najważniejsze, było pełno lasek. *Louis (godzina później)* Wszyscy byli już nieźle wypici, oprócz oczywiście mnie. -No to Harry, zrobiłbyś coś złego Lucy?- nawiązałem temat. -Tej... Lasce, która mi uciekła z łóżka? Nawet nie zdążyłem jej rozebrać. Na..Nadawała by się na jedną noc!- dopił chyba szóste piwo Styles. Wszystko nagrywałem. Wiedziałem, że Niall mi nie uwierzy. -A ja boje się miłości do niej.- zaśmiał się Niall. -Intuicja przy niej, normalnie mną rządzi. Nie myślę tylko robię!- dodał szybko. -O... Powiem ci chłopie, że ja bym ją chętnie wykorzystał! Ale czasami się opamiętuje! Działa mną dziwna siła! Mój stary, zabił matkę! Wiecie?- nagle zrobiło się poważnie. -Czego nie mówiłeś wcześniej?!- oburzył się Zayn. -Ee..tam! Zanudziłbym was na trzeźwo!- poprosił o kolejne piwo kelnerkę. Była już północ, a jutro mieliśmy iść do szkoły. -Bierz piwo i jedziemy! Jutro do budy!- wyłączyłem dyktafon. -Daaaaaj spokój!- zawołał Niall. -Nie. Jedziemy. Chyba, że chcecie się przejść 10km. do domu!- oznajmiłem. -Dobra, chodźmy.- nagle obudził się Liam. Zaczęliśmy się śmiać. Ten to zawsze musi się obudzić w najlepszej chwili! Tego nam właśnie brakowało. Wspólnego spotkania przy piwie. Ale jutro wszystko wróci. Harry znowu będzie wyżywał się na Lucy. A Niall będzie chciał udusić własnymi rękami Stylesa, po pokazaniu mu tego nagrania. Robię to dla jego dobra. Widzę, że cierpi patrząc na bezradną Lucy. Nie wie komu zaufać, i czy dobrze robi. *Lucy Kładę się spać. Jutro będzie jak w bajce.- myślę. Wilk mnie zje. Albo ktoś uwięzi mnie w wieży. Ostatecznie będę musiała całować żaby. To się nazywa pesymistyczne myślenie. —————-
Stanęłam przy parapecie i obserwowałam dobrze dogadujących się chłopaków z zespołu. Dobrze im beze mnie i to ja zniszczyłam ich przyjaźń. Harry, Liam i Zayn poszli w stronę sali gimnastycznej, bo pierwszy mieliśmy w-f. A Niall z Louisem słuchali jakiegoś nagrania z dyktafonu. Pewnie jakaś ich nowa piosenka czy coś. Nagle Niall spochmurniał i spojrzał się dosłownie na mnie. Zorientowałam się, że miałam uniesione kąciki ust więc od razu zrobiłam poważną minę i ruszyłam w stronę przebieralni dziewczyn. *Louis* Po przesłuchaniu całego nagrania, Niall zerknął na Lucy która od pewnego czasu na nas patrzyła, w końcu uśmiechnięta. Horan był w szoku. -Był pijany, nie wiedział, że bredzi.- bronił Harr'ego Niall. -Oboje dobrze wiemy, że on prawdę mówi tylko przy piwie.- przekręciłem oczami. -Dobra! Ja go zaduszę!- krzyknął Niall. -Ogarnij się, okej? Przede wszystkim spróbuj pogadać z Lucy. Bo oboje też zdajemy sobie z tego sprawę, że się kochacie.- walnąłem go w ramię. -Najpierw mu oddam za wszystko co jej zrobił!- pobiegł na salę. Źle to odegrałem. *Lucy* Siedziałyśmy na sali i czekałyśmy na chłopaków którym dosyć długo zajmuje dziś przebieranie. Dzisiaj mamy grać w koszykówkę, a mój wzrost jest przeszkodą do tej gry. Jednak gram o wiele lepiej od wysokich. W końcu przyszli i chłopaki. -Kto wybiera drużyny?!- krzyknął trener. -Ja mogę!- zgłosiłam się. -No i ja.- podniósł rękę również Niall. -Kto wybiera pierwszy?- spytałam. -Dziewczyny mają pierwszeństwo.- uśmiechnął się. Miły jest dzisiaj dla mnie. Wybrałam jako pierwszego Louisa. Na moje nieszczęście Harry jest w drużynie Niall`a, co oznacza, że albo ja mu coś zrobię albo on mi. W końcu zaczęliśmy grę. Było już 19:11, dla nas, gdy Harry podbiegł do mnie i mnie pchnął. -Co to miało być?!- nauczyciel zareagował. -Bo ona nie umie grać!- krzyknął Styles na swoją obronę. Cholera. Z czoła wypływa mi krew. Mówiłam, że któreś z nas będzie dzisiaj poszkodowane. Pani pomogła mi wstać i usiadłam na ławce. Gdybyście zobaczyli zachowanie Niall'a który popychał Harr'ego co chwilę, bezcenne! Nagle rozpętała się między nimi bójka. Nic więcej nie pamiętam, bo poczułam się słabo i upadłam. Obudziłam się u pielęgniarki, a obok mnie nie było nikogo. Pewnie dlatego, że są właśnie lekcje. Dotknęłam mojej obolałej głowy Miałam na niej bandaż, nawet zapomniałam czemu. Ahh tak. Harry mi to zrobił. Wszystko co złe to on. Powoli tracę wiarę w to, że jest chory. Ale to co się stało rano. Zaczął na mnie krzyczeć, abym się cieszyła, bo jego matka nie żyje. Ciekawe czemu? -Boli cię?- wskazałam na moją głowę pielęgniarka. -Trochę.- oznajmiłam. Stanęłam na nogach i czekałam aż da mi tabletkę na głowę. Miałam dużo siły co aż dziwne,bo zawsze po mdleniu czułam się okropnie. Dzwonek na przerwę. Zerwałam się i wyszłam z gabinetu. Może pod moją nieobecność Harry z Niall'em się pozabijali? Co dziwne, bo jeszcze rano byli zgranymi kumplami. -Wszystko okej?- złapał mnie ktoś za ramię. Na pewno nie był to Niall, bo to nie jego zapach. -O to ty. O co chodziła dzisiaj rano chłopakom? Przecież to świetni kumple.- uśmiechnęłam się z trudem do Louisa. -Mam pewne nagranie na którym Hazza mówi źle o tobie.- podał mi dyktafon. -O mój boże! Uwielbiam cię!- wskoczyłam na niego. -Proszę do usług. A swoją drogą, zgadnij który z nich lepiej się bije.- zaśmiał się Tomilson. -Eh... Harry?- stanęłam prosto naburmuszona. -Tu cię zaskoczę. Niall.- klasnął w dłonie. -Gdzie oni teraz są?- spytałam go. -U dyrektora.- posmutniał. Co? Musieli się nieźle pokłócić. -Spokojnie, dyrciu uwielbia nasz zespół, więc obędzie się bez kary.- dodał. Przytuliłam się do niego. Tego mi właśnie brakowało. Ciepła czyjejś osoby. -Louis, nie podrywaj jej. Została zarezerwowana przez blondasia!- przerwał nam rozmowę, Zayn z Liam'em. Pokazałam im język i pobiegłam pod gabinet, tym razem dyrektora. Przyłożyłam ucho do drzwi. Wszystko słyszałam.
-O co poszło! Pytam po raz piąty i ostatni!- krzyknął oschle dyrciu. -O nic.- oznajmił Harry. -Naprawdę? Macie cud, że po was, a prędzej Harr'ego karetka nie przyjechała! Niall, bądź rozsądny i powiedz o co chodzi.- nalegał dyrektor Smith. -Mamy się tłumaczyć obcej osobie z naszych prywatnych spraw? Niech da pan spokój.- usłyszałam ciepły głos Niall'a. Powiedział to z uśmiechem na twarzy, nie widziałam tego ale to wiem. On zawsze się uśmiecha. -Wyjdźcie już. Udajcie się do pielęgniarki, a po drodze poproście tu sprzątaczkę bo pełno tu waszej krwi.- rzekł Smith. Pobiegłam do gabinetu lekarki i oznajmiłam jej, że się słabo czuję. -Siadaj. Musisz zacząć się sobą przejmować. Bo obie wiemy, że wyszłaś aby sprawdzić co z tym blondynem.- uśmiechnęła się. -Aż tak bardzo to widać?- zaskoczona spytałam. -Tylko ja z jego wychowawczynią to widzimy.- odpowiedziała. Otworzyłam usta, bo chciałam coś powiedzieć, ale do pomieszczenia weszli wiecie kto. -Nieźle się poobijaliście.- stanęła obok nich pielęgniarka. -Można nawet wywnioskować który jest silniejszy.- zaśmiała się. Nie zauważyli mnie, bo skryłam się za biurkiem. Chciałam ich znowu podsłuchać. -Mi nie jest do śmiechu.- oschle oznajmił Styles. No raczej nie powinno. -A mi w sumie jest! Nawet nie wiesz jak dobrze się poczułem gdy okładałem cię pięściami.- zaśmiał się Horan. -Chciałem żebyś poczuł się jak ona.- oznajmił Niall gdy pielęgniarka weszła do małego pomieszczenia w którym chowa lekarstwa i bandaże. Harry podbiegł do biurka i szperał żeby coś znaleźć. Czasami... Nie no.Zawsze go nie rozumiem. Jest taki INNY niż wszyscy. —————
Chłopaki wyszli, a ja minutę po nich. Była przerwa, więc miałam wielką nadzieję, że się na nich nie natknę. Usiadłam na ławce która znajdowała się na głównym korytarzu. Czułam się słabo. Ale nie chciałam znowu lądować u pielęgniarki. Jest miła, ale nigdy nie miałam do nich przekonania. Ratują życie, co z tego? Gdyby Bóg istniał to by oszczędził wielu cierpieniom! Ludzie głodują, jest wiele chorób których nie da się uleczyć. Dzieci rodzą się chore. I że niby on istnieje? Prędzej uwierzę w to, że zostanę sławna niż w Boga. Zauważyłam idących w moją stronę Zayn'a, Liam'a i Louisa. -Twoja wychowawczyni cię szuka.- usiedli obok mnie i powiedzieli chórem. -Nie dojdę do niej.- złapałam się za głowę. Nigdy się tak beznadziejnie nie czułam! -Wszystko okej?- spytał zatroskany Louis. -Nie za...- nie dokończyłam. Ostatnie co ujrzał to biegnącego Hazze w moją stronę. Harry mnie złapał. Nie upadłam na podłogę. Niby, że nie duży czyn, ale raduje człowieka. Obudziłam się w swoim pokoju, a obok mnie siedziała mama. -Córciu! Już dobrze się czujesz?- przytuliła mnie. -Nie.. Znaczy się tak. Co ja tu robię?- rozglądałam się, upewniając się w ten sposób gdzie dokładnie jestem. -Harry cię przyniósł. Na rękach. Swoją drogą sympatyczny młodzieniec. Harry? Harry Styles? Mało prawdopodobne, więc spytałam zaskoczona mamy: -Taki chłopak z kręconymi włosami? -Tak. Chyba, bo miał je mokre.- wskazała na deszcz za oknem. No nie wierzę. Bóg go nawrócił, czy sam siebie? Harry Styles przyniósł mnie na rękach, nieprzytomną do domu! Wzięłam telefon do ręki. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń. Duszą towarzystwa to mnie na pewno nie można nazwać. Weszłam na Facebooka, a moim oczom ukazał się fan page One Direction. Mieli dwa miliony lajków! Dwa miliony... z całego świata. A ja sobie z tego nigdy nie zdawałam sprawy. Byli sławni. A ja jestem dla nich nikim. *Harry* Postąpiłem pierwszy raz słusznie. Zaniosłem ją do domu, moknąc. W dodatku nabawiłem się kataru. Robię to dla mojego kumpla, Niall`a. On ją kocha. Wszyscy to widzimy, nawet ona dobrze o tym wie. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Uwielbiał jeść, teraz ledwo patrzy na jedzenie. Był optymistą, teraz znajduje we wszystkim minusy. Zaczął zbierać słabe oceny. Mam nadzieje, że media się o tym nie dowiedzą. Już widzę te nagłówki: Niall Horan ma depresje? Czy Niall Horan, z zespołu One Direction przechodzi chwilowy zapad. Jeszcze jak napłyną do sieci jakiekolwiek zdjęcia jego i Lucy. To będzie wyglądało tak: Nieszczęśliwie zakochany? Zwykła dziewczyna łamie serce Niall'owi Horanowi? Siedzę teraz w kuchni u ciotki i rozmyślam nad nowa piosenką. Tytuł... tytuł. Happily! Ta. Akurat to świetnie opisuje aktualnie nasz zespół. Dostałem SMS od Niall'a. Obrażony i wkurzony Horan do mnie napisał. Musiało się stać coś ważnego. 'Myślisz, że zrekompensujesz jej tą krzywdę dobrym zachowaniem?' A ja już miałem nadzieje, że wrócił optymista. 'Niall nie poznaje cię! Pamiętasz jak się śmiałeś? Bo ja nie! To było tak dawno.' Otrzymałem odpowiedź po kilku minutach. 'Nie zmieniaj tematu! Czym się kierowałeś gdy chciałeś ją udusić?' Czym? Sam nie wiem. Nie odpisałem mu, tylko rzuciłem telefon o ścianę. Szybka rozprysła się na małe kawałki. To się nazywa DOTYKOWY TELEFON. A do tego potrąciłem łokciem lusterko, i też się potłukło. Siedem.. Lat... Nieszczęść. ———————-
Złapałam się za brzuch który bolał mnie od samego rana. Pieprzona miesiączka. I po co ja bluźnie? Dla szpanu czy może chce tym dowieźć, że jestem twarda. Cholera jasna! Niall... Horan tu idzie! -Możemy pogadać?- spojrzał mi w oczy. Wydawały się takie... Bezsilne i smutne. -Dobra.- zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie biały T-shirt z nadrukiem YOU LOVE ME? Czarne rurki (hejterzy nazwaliby go pedałem) oraz czarne conversy. W dodatku jego włosy były zupełnie rozczochrane. -Przepraszam, że ci nie wierzyłem. Jestem dupkiem, nie musisz mnie uświadamiać. Ale Stylesa znam od urodzenia...- nie dokończył bo mu przerwałam: -Tak tak wiem! Coś nowego mi powiesz? -Że cię kocham.- usłyszałam jego szept. -Co?- powiększyłam oczy. -Że cię przepraszam.- posmutniał. Niall, dobrze wiem co powiedziałeś. Powtórz to jeszcze raz. Nie wiem co bym zrobiła, ale chyba chciałabym się zapaść pod ziemię. -Dobra.- podałam mu rękę na zgodę. -Ale pod jednym warunkiem.- dodałam. -Słucham.- zobaczyłam błysk w jego oku. -Że wróci stary, roześmiany i optymistyczny Horan.- uśmiechnęłam się. -Nie obiecuję, ale się postaram.- zaśmiał się i uścisnął moją dłoń. Przeszedł mnie ciepły i przyjemy dreszcz. Powiedz to, że mnie kochasz! Bo ja za każdym razem gdy usiłuję to wykrzyczeć. Nie mogę. Język mi się wtedy plącze. -Zgłodniałem. Pójdziesz ze mną do chłopaków. Może mają jakieś kanapki dla mnie.- złapał moją dłoń. -Chodź.- pociągnęłam go. *Harry* -O patrzcie. Idzie zakochana para.- zaśmiał się Zayn. -To oni są razem?- spytałem zdezorientowany. -No jak widać. Trzymają się za ręce.- oznajmił Liam. -Chłopaki macie coś do jedzenia?- zagadał Niall. -Co ci się stało?! Wczoraj na jedzenie nie mogłeś patrzeć.- podał mu dwie kanapki Louis. -Harry możemy pogadać?- zwróciła się do mnie Lucy. -Tak!- niemal krzyknąłem. Pociągnęła mnie za sobą i zaczęła: -Dzięki. Nie powinieneś mnie zanosić na rękach. Widzę, że jesteś przeziębiony. -Chciałem ci to wszystko zrekompensować.- przekręciłem poirytowany swoim wcześniejszym zachowaniem oczami. -Wybaczam ci. Nie chce wiedzieć czemu tak postępowałeś. Po prostu WYBACZAM.- uśmiechnęła się Lucy. -Kamień spadł mi z serca. Ale ja ci powiem czemu. W sumie to nie wiem. Bo na pewno nie z własnej woli! Chyba wzorowałem się na ojcu który zabił moją mamę.- wytłumaczyłem jej. -Przykro mi.- próbowała przybrać smutną minę. -Jak będziesz chciał porozmawiać z zaufaną osobą, to PAMIĘTAJ, ŻE JESTEM. Nie spytałem się jej czy mogę ją przytulić. Po prostu to zrobiłem, a ona nie sprzeciwiała się. Ona to odwzajemniła. Poczułem ukłucie w brzuchu. Po raz pierwszy i ostatni się z nią przytulam. Przecież Lucy się załamie gdy jej o TYM powiemy. *Lucy* Uśmiechnęłam się do Harr'ego który był zamyślony i oboje ruszyliśmy z powrotem do chłopaków. -O czym gadaliście?- spytał zaciekawiony Louis. -Obgadywaliśmy ciebie.- przymrużyłam oczy i walnęłam się w czoło, gdy zauważyłam że Horan właśnie je 40 centymetrową zapiekankę. -Skąd on to ma?- wskazałam palcem na jedzenie. -Poprosił jakąś laskę która wychodziła ze stołówki z nią i mu ją dała. Była podekscytowana, że Horan ją o to poprosił!- Zayn walnął Niall'a w plecy. -Wykorzystujecie swoje fanki.- uśmiechnęłam się. -E tam! Tylko te ładne.- odezwał się w końcu Liam. -Musimy ci coś powiedzieć.- Louis zrobił poważną minę. -Mam się bać?- zaśmiałam się. -No dobra, słucham.- dodałam gdy zauważyłam, że nawet Horan odłożył swoje jedzenie. -Postanowiliśmy nie kończyć liceum. Rodzice nam na to pozwolili. Ale pod jednym warunkiem...- zaciął się Tomilson. -Że wyjedziemy do Londynu i tam będziemy kontynuować swoją karierę.- zrobił grymas na twarzy Malik.












Co do cholery?! One Direction wyjeżdża i prawdopodobnie nigdy już ich nie zobaczę. No chyba, że na plakatach! Ale plakatu nie będę całować, co nie? Poczułam łzę która spływa mi po policzku. Straciłam przyjaciół. I Niall'a, osobę którą kocham.
*Niall* Nie odzywała się przez dłuższy czas. Lada chwila zadzwoni ostatni dzwonek, dla nas. Nikt nic nie mówił. Chciałem przerwać głuchą ciszę, ale nie umiałem się wysłowić. Harry, dupek usiłował kilka razy coś powiedzieć, ale po chwili zamykał usta. Moja zapiekanka robiła się zimna... Boże, takie poważne sprawy tu są, a ja o jedzeniu myślę. -Lucy, wszystko okej?- przerwał ciszę Louis. Tomilson był najbardziej zbliżony do niej, co bardzo mnie boli. Usłyszeliśmy jej szloch. -O której macie samolot?- wydukała. -Jutro, o szóstej.- szybko odpowiedział Hazza. -Jadę z wami na lotnisko.- wstała i weszła do damskiej toalety. -Kiedy masz zamiar jej powiedzieć o tym, że ją kochasz?- poklepał mnie po ramieniu Zayn. -Nigdy. Nie chce jej bardziej ranić, tym bardziej, że nas związek nie ma szans.- skrzywiłem się i ruszyłem w stronę sali. *6 rano, lotnisko-
Lucy*
-Nie płacz! Będziemy ze sobą pisać non stop! Zobaczysz. Nie zapomnimy cię, na pewno nie ja.- powiedział głośno Louis, gdy łzy leciały mi strumieniem. -Trzymaj się. Znajdziesz sobie innych wariatów!- zawołał Zayn Malik. -No to ten, życz nam szczęścia.- ziewnął niewyspany Liam. -Fajnie, nie? Zdążyliśmy się pogodzić, a tu taka niespodzianka. Będę tęsknił. Bardzo. Wybaczyłaś mi, ale ja nadal żałuję mojego wcześniejszego zachowania.- uśmiechnął się Harry i pocałował mnie w policzek. -Ogarnij się! To było dawno! Zmieniłeś się loczku.- również pocałowałam go w policzek. Bez dwuznaczności! Jesteśmy przyjaciółmi. -Niall...- jęknęłam, gdy blondyn do mnie podszedł. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Dziwne uczucie gdy dwie osoby się kochają, a tego nigdy sobie nie wyznały. -Wyznacie sobą tą miłość czy nie?- nagle podszedł do nas Louis. Niall zrobił się cały czerwony, a ja kopnęłam Tomilsona. Szybko odszedł. -Lucy...- nie dokończył bo mu przerwałam: -Nic nie mów. Od dawna chciałam ci to powiedzieć, nie jest do dobra okazja, bo nigdy się nie zobaczymy.. Tym razem on przerwał: -Shh..- szepnął i przyciągnął mnie jak najbliżej do siebie. Staliśmy tak chwilę patrząc w swoje oczy. Po chwili poczułam jego usta na moich. Chłopaki z zespołu zaczęli się cieszyć, ale my nie przerywaliśmy. To była nasza ostatnia chwila. -Nie zapomnij o mnie. Kocham cię.- przerwał Niall. -Ja ciebie bardziej. To raczej ty nie zapomnij.- przytuliłam się do niego. Obiecaliśmy to sobie. A ja obietnic dotrzymuję. Znaczy, tak myślę. Bo gdy my się zmieniamy, zmienia się także to co czujemy.
Nie mamy na to wpływu.
*********
Siemanko!
Jak podoba się rozdział?
Mi nie za bardzo :( Ale niedługo zacznie się dziać!
PROSZĘ O KOMENTARZE!

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 4: Czy wszystko musi się tak skończyć?

Proszę o komentarze!
Nadają mi weny :)


Położyłam się na łóżku i zaczęłam szlochać. Jak ja mogłam się tak zachować w stosunku do Niall`a. W końcu oni niedługo będą sławnym boys bandem, a ja jestem tak głupia, że bawię się jego uczuciami. Nawet gdyby był menelem spod sklepu. I tak bym zakochała się w jego osobie. Nie chodzi o sławę. Chodzi o to, że jest inteligentny, mądry i zabawny. On mnie w ogóle kocha? Po jego zachowaniu wnioskuje, że tak. Ale nie jestem pewna. Jeśli dam radę, to pogadam z nim jutro w szkolę. *Jutro* Weszłam tym razem ubrana w mundurek do szkoły i na początku przywitałam się z woźnymi ciepłym uśmiechem, który mi odwzajemniły. Zobaczyłam w oddali, opierającego się o parapet Harr'ego z Niall'em. Będę musiała obok nich przejść. Bo stoją przy sektorze w którym mam lekcje! Módlmy się, aby mnie nie zaczepili. -Hej!- krzyknął Harry. -Cześć.- poprawiłam torbę na ramieniu i nie zatrzymywałam się. Muszę się wrócić. Podeszłam do Niall'a i zamierzałam go pocałować, ale co jeśli on nie czuje tego samego co ja? Wzięłam go za rękę i pociągnęłam za sobą. -Co z tobą? Tak cię znużyła upojna noc z Harry'm?- zabrał rękę Niall. -Jaka noc? Nic między nami nie zaszło.- próbowałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy. -On mówi co innego.- uśmiechnął się arogancko. -A no tak. Zapomniałam, że mi nie ufasz.- tym razem ja się uśmiechnęłam. -Pomyśl przez chwilę. To jest mój kumpel od dzieciństwa, a ty pojawiasz się i psujesz naszą przyjaźń!- krzyknął, nie za głośno. Nie chciał żeby nas wszyscy słyszeli. -Cholera! Zapomniałam, że to moja wina, że do mnie zagadałeś!- zabrałem torbę i ruszyłam do Harr'ego. -Pieprzony dupku, nie wiem co mu nagadałeś, ale wszystko jest nie prawdą! Bo jak na ciebie patrze, to obrzydzenie przechodzi przez moje całe ciało!- przywarłam go do ściany. -No popatrz. Jednak to mi ufa. Możecie sobie być razem, ale i tak twoje życie będzie koszmarem.- zaśmiał się głośno. Chciałam coś powiedzieć, ale głos ugrzęzł mi w gardle, zdołałam wypowiedzieć tylko dwa słowa: -Pieprz się! -Już to robiłem wczoraj!- czułam jego oddech na szyi. Zauważyłam, że naszą rozmowę, albo jej część słuchał Niall. -Niall, to naprawdę nie tak jak myślisz!- próbowałam się wytłumaczyć. -A jak?!- ujrzałam jego podkrążone oczy. Płakał? Nie możliwe. -No na pewno nie tak jak ten dupek to przedstawia!- dotknęłam jego dłoni, a przez moje ciało przeszedł miły dreszcz. -Zostaw mnie.- ujrzałam łzę spływającą po jego policzku. -Nie. To nie musi tak być.- próbowałam dalej. -Zostaw go!- usłyszałam głośny śmiech Harr'ego. -Nie! To twoje życie zamieni się w jedną wielką katastrofę!-patrzyłam prosto w oczy Harr'ego. Odepchnął mnie i tym razem on mnie przywarł do ściany, tak, że ledwo mogłam oddychać. -Niall jest dla ciebie idealny, oboje to wiemy. Ty jesteś za śliczna abym z ciebie nie skorzystał.- dotknął mojego brzucha. Myślałam, że on jest inny. To co mnie przeszło, było obleśne. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć głosu. -Twoje problemy się skończą, gdy to mnie wybierzesz, księżniczko.- musnął mnie w szyję. -Ty jesteś chory! Ty powinieneś leczyć się w psychiatryku!- wydukałam. -Może to ja tu jestem ten normalny, a to nie potrafisz dostosować się do reali.- uśmiechnął się tak, aby pokazały mu się dołeczki. Harry zauważył, że woźna idzie w naszą stronę więc mnie puścił. Szybko uciekłam pod salę. To nie jest prawda. To nie dzieje się naprawdę! To tylko sen! Jednak to jest jawa. Nic co do tej pory się zdarzyło nie jest snem. Usiadłam na ławce, bo czułam się dosyć słabo. Objawy choroby powróciły, jeszcze tego brakowało. W podstawówce, byłam nienawidzona przez wszystkich. Nawet nauczycieli. Za każdym razem kiedy byłam smutna, mocno wkurzona czy za bardzo zaangażowana w coś, w sensie, że zaangażowana w coś nierealnego, po prostu mdlałam, lub robiło mi się bardzo słabo. Teraz to wszystko zebrało mi się w kupę, a lekarz mówił wyraźnie żebym nie odczuwała tego wszystkiego jednocześnie, bo to powróci. Ale kto wtedy wiedział o tym, że zakocham się w Niall`u, a Harry jego przyjaciel koniecznie chce mnie mieć na jedną noc. Najgorsze jest w tym, że oczami Niall`a jestem tutaj ta gorsza. Poczułam delikatne szarpnięcie. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazała się wychowawczyni chłopaków z zespołu. Albo inaczej. Pani od fizyki. -Lucy, co się stało?- usiadła obok i objęła mnie ręką. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Słowa mi się plątały. -Ktoś ci coś zrobił?- próbowała dalej nauczycielka. -Jeśli zemdleję to nie wzywajcie karetki, proszę.- jakimś cudem udało mi się powiedzieć. -Słucham?- to były ostatnie słowa które usłyszałam przed upadkiem na ziemię.
------------------------------------------------
Leżę teraz na łóżku u pielęgniarki, a obok siedzi pani od fizyki.
Nie ma z nią Niall`a. A nie jednak jest. Przyniósł jej kawę. -Obudziła się.- zauważyła pielęgniarka. -Lucy, co to miało znaczyć?- złapała mnie za rękę nauczycielka. -W podstawówce byłym nienawidzona przez wszystkich. Wtedy pojawiła mi się choroba której mój lekarz nie potrafił wyleczyć. Za każdym razem gdy byłam smutna, wkurzona czy zaangażowana w coś, co nie ma sensu. Mdlałam. Choroba odpuściła, ale nie wolno mi było tych wszystkich uczuć łączyć, bo powróci. I to się dzisiaj stało.- patrzyłam w sufit. Usłyszałam dzwonek, więc zerwałam się z łóżka. Pielęgniarka chciała mnie zatrzymać, ale ja oznajmiłam: -Nic mi już nie jest. To tylko chwilowe. -Niall zaprowadź ją pod klasę, bo boje się ją puścić samą.- złapała mnie pod ramie pani. Nie no nie wierzę. Po ostatnim incydencie naprawdę trudno było mi spojrzeć mu w oczy. Byłam zbyt naiwna. Myślałam, że on mnie kocha. Jedyne co on pewnie teraz czuje to nienawiść. *Niall* Wziąłem ją pod rękę, bo ledwo co szła. Nie chciałem aby to się tak skończyło. Tym bardziej, że to moja wina. Może powinienem jej zaufać? Harry ma dość wybuchowy charakter, ale w sumie nie wierzę, że chciałby bzyknąć dziewczynę która od samego początku mi się podoba. W sumie to gdy jest pijany, to wszystko mówi. Trzeba będzie się z nim umówić na piwo. Tak, to jedyne wyjście z tej krępującej sytuacji. A propo krępującej sytuacji, to właśnie odprowadzam Lucy do klasy. Mocno trzyma się mnie. Widzę, że nie ma siły, jednak po chwili mówi: -Już możesz mnie puścić. -Widzę, że nie masz siły.- oznajmiłem pewnie. -Nie powinieneś się mną przejmować, okej?! To ja tu jestem tym czarnym charakterem! Psuje waszą przyjaźń, czy ty tego do cholery nie widzisz?! Nienawidzę siebie!- wybuchła i zaczęła płakać. Chciałem szepnąć jej do ucha, KOCHAM CIĘ. Tak mi kazała INTUICJA. Jednak się jej nie posłuchałem. -Uspokój się, bo masz teraz w-f, a chyba nie chcesz znowu podpaść.- wymyśliłem. Odkleiła się ode mnie i weszła do damskiej toalety. -I tak tam wejdę.- wymusiłem śmiech. -Jak możesz się śmiać w tej sytuacji! Ufaj temu swojemu Harr'emu. Możesz mieć tuzin lasek! On chce mnie tylko wykorzystać na jedną noc. A później zniknę.- bredziła pod nosem. Złapałem ją za rękę i ciągnąłem za sobą. Próbowała się wyrwać, ale nie miała siły. Wszyscy na sali byli poubierani w stroje gimnastyczne i grali w siatkówkę. Podeszłem do pana i opowiedziałem mu o incydencie mdlenia Lucy. *Lucy* Ciołek. Kretyn. Dupek. Palant. Dureń. Ale kochany. Dobra, ogarnij się! Nienawidzę go za to, że nic nie powiedział! Nienawidzę siebie, za to, że to powiedziałam! Użalałam się nad sobą przy nim! W dodatku jeszcze wszyscy patrzyli się na nas jak idiotów którzy razem spóźnili się na w-f. Będą nas łączyć w parę. Już to widzę. Niall+Lucy=Sami wiecie co. Czemu ja myślę o tym dupku, w sensie Harry'm który siedzi właśnie na ławce, obok Niall`a. Dobrali się idealnie. Jeden zboczeniec, oblech i wszystko co najgorsze. A drugi łatwowierny, bez serca kretyn. Dziewczyny z chłopakami zwijali siatkę i wyciągnęli piłka do zbijaka. Pobiegłam do szatni, a w drodze do niej zdjęłam bluzkę. Już w pomieszczeniu, gdzie nikogo nie było, zaczęłam szybko przebierać się w strój. Związałam włosy w niechlujnego koka i pobiegłam z powrotem na salę. -Czekajcie! Nie zaczynajcie beze mnie!- krzyknęłam. -Nie możesz grać.- wstał z ławki Niall. -Czemu? Zabronisz mi? Akurat ty masz tu najmniej do gadania!- zaśmiałam się. Do sali wszedł także Harry, nie zauważyłam że wyszedł, ale ubrany był w strój gimnastyczny. -No to gramy!- posłał mi oczko. -Dziewczyny na chłopaki, tak?- spojrzałam na panią od w-f. -Nie dacie nam rady.- podszedł blisko mnie Styles. -Zdziwisz się, bo jesteśmy lepsze od was we wszystkim!- zaśmiałam się. -W zatruwaniu życia, też.- szepnęłam Harr'emu do ucha. -No to dalej!- klasnął w ręce trener. Przywalę mu! Przywalę tak, że będzie leżał jak długi. A później podejdę do niego i mu jeszcze dowalę! Popamięta mnie do końca życia.
-----------------------------------------------------
Piłka odbiła się o ławkę, która stała na środku. Poleciała do chłopaków i szybko złapał ją Harry. Powędrowała prosto w mój brzuch, ale ją złapałam. Zakręciło mi się w głowie i nie mogłam ustać. W końcu złapałam równowagę i rzuciłam ją zbyt lekko na chłopaków. Trafiła w kogoś, ale w tej chwili interesował mnie tylko Styles. Dziewczyny zapiszczały ze szczęścia, a ja zauważyłam piłkę lecącą w moją stronę. Zrobiłam unik i posłałam im buziaczka. Zebrałam wszystkie siły i trafiłam go! Prosto w jego... jakby to ująć przyzwoicie. Przyrodzenie. Pasuje. Syknął z bólu i upadł na ziemie. -I co?! Że my niby słabsze!- krzyknęłam i podbiegłam do niego. Niall odepchnął mnie od niego i pomógł mu wstać. -Jesteście siebie warci.- powiedziałam szeptem. Ale dobrze mnie usłyszeli. *po w-f* Dziewczyny podziękowały mi za świetną grę, a ja tylko się uśmiechnęłam i ruszyłam do szafki po kurtkę. Ktoś pociągnął mnie do tyłu. -Może najpierw się przedstawię. Louis Tomilson.- podał rękę. -Super! Kolejny kumpel Niall'a. Ty może też masz na mnie ochotę!- warknęłam. -Uspokój się. Nie jestem Harry'm. Uwierz, ale chwalił nam się nową 'zdobyczą'. Niall jest naiwny, ale on coś do ciebie czuje. Tak w ogóle nieźle przywaliłaś Harr'emu. Ale nie było to przemyślane posunięcie. On jest agresywny. Od pewnego czasu przynajmniej.- uśmiechał się przez cały czas Louis. -Nie zamierzam czekać, aż zrobi mi coś! Prędzej, ja mu coś złego zrobię. Jeszcze popamiętacie moje słowa. Jestem mściwa. Zabrał mi kogoś kogo kocham.- nie mogłam opanować wszystkich emocji. Jeszcze nie zemdlałam, to dobrze. -Przemyśl to. On jest od ciebie wyższy i silniejszy. Nie masz nad nim żadnej przewagi. Nasz zespół się przez niego rozpada. A nasza chwilowa sława, zanika wraz z lajkami na Facebooku.- rozmyślał Tomilson. -Sorry, ale muszę iść. Harry z Niall'em tu idą.- wskazałam na nich palcem. -Nie powiedziałaś mi jak się nazywasz.- zatrzymał mnie. -Lucy... Lucy Jones.- oznajmiłam. -Nie gadaj z tą dziwką.- stanął za mną Styles. Uśmiechnęłam się szeroko do Louisa i odwróciłam się do Harr'ego. Patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę, po czym go spoliczkowałam. Chciał mi oddać, ale ja biegłam na główny korytarz. Obejrzałam się za siebie. Biegł za mną. Wpadłam na jakiegoś chłopaka. Co ja mam do jasnej cholery z tymi chłopakami! -Lucy, tak?- uśmiechnął się. -Yhh..Tak! Ratuj mnie przed Harry'm.- próbowałam złapać oddech. -Siema Styles!- zawołał do chłopaka goniącego mnie. -Masz szczęście!- zawołał gdy odchodziłam, Harry. Jak na razie mam. Jak długo jednak będę przed nim uciekać? Chronić się jego kumplami? Nie mam nikogo kto mógłby mnie obronić. Wszyscy niedługo staną przeciwko mnie. W końcu to ich kumpel. A mnie nawet nie znają. Jedynie Louis wydaje się przyjaźnie nastawiony do mnie. -Niall, proszę. Pomóż.- rozpłakałam się, chowając głowę w rękach. Nie miałam pojęcia co zrobić. Siedziałam teraz na ławce niedaleko mojego domu. Wrócić do niego i żyć u boku Harr'ego. Czy poprosić mamę o przeprowadzkę i udawać, że nic nigdy się nie stało. To raczej nierealne, bo mama ma tutaj swój własny bar. Weszłam na klatkę schodową. Stanęłam. Przed moimi oczami ukazał się wielki napis TO BOLAŁO. JUTRO ZA TO CIEBIE BĘDZIE BOLEĆ. On naprawdę powinien się leczyć. Może naprawdę jest chory? Nie wydawało mi się kiedyś, że Harry jest damskim bokserem. Problemu w domu? Bierze z kogoś przykład? Chce się tego dowiedzieć, bo zaczynam się martwić o moje życie i trochę o to żeby nie żałował. Całe swoje życie i karierę zniszczy jeżeli ktoś się nim nie zajmie. *Harry* Psychika mi wysiada. Kolejny dzień patrzę jak ojciec wyżywa się na matce. Robi to na moich oczach i nawet się nie hamuje! Cholera! Rozciąłem sobie skórę. Wszystko jest zajebiście. Sława działa na moją korzyść. Niedługo będę okrzyknięty damskim bokserem. Ale ja tego nie kontroluje! Ja robię coś i nie myślę! Nie mogę przestać. Co ja chce zrobić Lucy... Tego nikt nie wie! Jestem faktycznie chory. Spowodował to mój ukochany ojciec! Nienawidzę go! Nie powinienem tego mówić, ale wykrzyczę to całemu światu! Cholera... znowu się skaleczyłem. Przestanę chyba już się wyżywać nad tym pomidorem i zajmę się tworzeniem kolejnego hitu. Usłyszałem krzyk mamy. Nie mogę tego wytrzymać. Tata zamknął drzwi od środka. Spodziewał się mojej reakcji. Jest mądry. Dlatego jest prawnikiem. Krzyk ucichł, a tata wyszedł z pokoju wycierając ręce z krwi.

*************

Od autorki:
Ostatnio pod moim rozdziałem pojawiły się 2 miłe komentarze.
Ucieszyłam się tak jakbym wychodziła z psychiatryka!
Proszę o więcej taki sytuacji, haha!
Uwielbiam komentarze, a zajmuje to tylko sekundy.