czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 1 Wszystko ma swój początek.

Weszłam do gimnazjum ubrana w mundurek szkolny, bo on tutaj obowiązuje.
Ten budynek wygląda jak psychiatryk.-pomyślałam.
Okna osłonione są metalowymi kratami, ani jednego kwiatka na oknach, w sumie to dobrze bo ich nie lubię, ściany pomalowane szarą farbą, oraz pozrywane w niektórych miejscach panele, wzbudzają we mnie mieszane uczucia.
Podeszłam do planu zajęć, który wisiał na głównym korytarzu.
Godzina wychowawcza, super. Będzie zabawa w przedstawianie się i powiedzenie co nas interesuję, bądź czego nienawidzimy.
Wszyscy patrzą na ciebie swoimi tęczówkami. Jeżeli zrobisz na nich dobre wrażenie to masz zapewnione dobre zdanie na twój temat, a jeżeli nie. To znowu historia się powtórzy.
Odwróciłam się i już miałam iść do sali, gdy ku mojemu zaskoczeniu do szkoły wparowało DOSŁOWNIE, czterech chłopaków z gitarami. Jeden z nich przywitał się ze sprzątaczką wręczając jej mapo owiniętego kokardą, a drugi zaczął krzyczeć:
-Witaj psychiatryku!
W sumie to całkiem zabawnie to wyglądało, chociaż niepotrzebnie tu stałam, bo ruszyli w moją stronę.
Miałam ochotę uciekać, ale GŁOS Z SERCA mnie zatrzymał.
-To ci się nie przyda. Regulamin jest chory, tak jak nauczyciele. Nikt prawie w tym nie chodzi. Oprócz pierwszych klas.- wskazał na mój mundurek chłopak w którym jestem zakochana.
-Ahh.. dzięki!- wydukałam ledwo.
-Do usług!- pomachał do mnie odchodząc z kumplami.
On tak ślicznie pachniał.
Czułam ten zapach, gdy już weszli. W końcu się odważyła i ruszyłam do klasy. Cudownie...
Byłam spóźniona aż pół godziny.
-Dzień dobry. Nazywam się Lucy Jones.- weszłam do klasy nie pukając.
Wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni. Pierwszy dzień i już spóźniona.
-Skoro już stoisz to opowiedz nam coś o sobie.- nauczycielka uniosła kąciki ust.
-Moje imię i nazwisko chyba już znacie. Po za tym interesuję się siatkówką oraz grą na pianinie.- stałam na środku. Czułam, że moje ciało drży. Jednak nie poddawałam się i ciągnęłam dalej:
-Nienawidzę kotów. Oraz szachów i nikt mnie do tej gry nie przekona. To chyba na tyle.
-Możesz usiąść.- wskazała na wolne krzesło nauczycielka, po czym zwróciła się do klasy:
-Uczą fizyki, a uczniowie mnie nienawidzą, więc nie wiem czy wam współczuć czy się cieszyć. ie toleruję spóźnień, bo jestem osoba punktualną i wymagam od uczniów tego samego. Staranność przy robieniu plakatów czy wykresów jest obowiązkowa i za każdy milimetr niedokładności obniżam ocenę. Możecie już iść. I nie spóźnijcie się na kolejną lekcję.
Na koniec skarciła mnie wzrokiem, co nie było zbyt przyjemne. Miała duże i obrzydliwe, wypełnione po brzegi nienawiścią do nas i do swojej pracy, oczy. Niezły rok się zapowiada.
Ledwo wstała z krzesełka z przerażenie. Miałam dokładnie dziesięć minut na ponowne pójście do planu lekcji i znalezienie sali. Dosłownie więc wybiegłam z sali nie zwracając na nikogo uwagi. Chyba nawet uderzyłam ręką jakąś nauczycielkę. Ups...
Zobaczyłam, że moją kolejną lekcją jest w-f. Cóż, przynajmniej tyle dobrego. Jednak za nic nie mogłam sobie przypomnieć gdzie jest sala, więc podeszła do planu budynku..
-W czym ci pomóc?- oparł się o plan chłopak który skradł mi serce.
-Nie mam pojęcia gdzie jest sala gimnastyczna.- patrzyłam się w podłogę. Nie potrafię nawiązać kontaktu wzrokowego.
-Nie pamiętasz gdzie był dzień otwarty? Miejsca w którym non stop się na mnie patrzyłaś?- uśmiechnął się.
Szlag! On to zauważył!
-O czym ty mówisz? Jak nie chcesz mi pomóc to dzięki za zajęcie mi dupy, bo znowu się spóźnię.- przekręciłam oczami.
-No dobrze. Zaprowadzę cię, ale za twoje imię.- uśmiechnął się szeroko.
-Lucy.- starałam się odwzajemnić ten gest ale wyszło mi to bardziej jak grymas, niż seksownie.
Przez całą drogę szliśmy w ciszy, aż w końcu naszym oczom ukazała sie tabliczka z wielkim napisem
SALA GIMNASTYCZNA.
-Niall. Miło było cię poznać.- pomachał mi odchodząc.
Poprawił swoją gitarę, którą miał na ramieniu, a ja nie mogłam ustać z wrażenia, więc zanim weszłam musiałam ochłonąć.
Weszłam znowu nie pukając. To już mój nawyk.
-Zakładam, ze Lucy? Siadaj.- poprawiła okulary wuefistka, po czym kontynuowała:
-Regulamin wisi przy wejściu, więc nie będę wam o nim mówiła, bo tam wszystko jest czarne na białym. Dodatkowo powiem wam, ze nie przyjmuję usprawiedliwień, typu `niedysponowana`, bo to nie jest choroba. Jedynie mogę wam wtedy darować biegi. Po za tym macie zawsze w-f z inną klasą. Wam trafiła się IIc. Nie wiem czy się orientujecie dziewczynki, ale tam są chłopcy z zespołu.
Znowu on. No cóż, będę musiała cały rok patrzeć na niego żenującym, zakochanym wzrokiem.

2 komentarze: