niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 16: Sekrety wychodzą na jaw.

Otworzyłam oczy w nieznanym mi pomieszczeniu. Ściany pomalowane zostały białą farbą i w niektórych miejscach widoczne były plamy krwi. Nie ujrzałam tu żadnego mebla, a okna były osłonione metalowymi kratami. Chciałam wyjść z pokoju, ale nie było klamki. Niech ja dorwę tego śmiecia, który mnie tu zamknął, a popamięta mnie do końca życia. Usiadłam na łóżku i myślałam co zrobić. Brak środków do zrobienia sobie krzywdy, brak jedzenia i picia. Zero kontaktu ze światem. Na pewno nie śniłam. To działo się na prawdę. Usłyszałam zgrzytnięcie przekręcającego się zamku. -Witaj Lucy.- posłała mi uśmiech Ally. -Gdzie ja kurwa jestem?!- przywarłam ją do ściany. Byłam od niej silniejsza. -Zabijesz mnie? Droga wolna. Jesteś w psychiatryku, kochana.- dusiła się, ale nie dawała za wygraną. -Jak to?- puściłam ją. -Uhh.. Spodziewaliśmy się, że nic nie będziesz pamiętać. Chciałaś się zabić, ale my ci przeszkodziliśmy. No i potem cię tu przywieźliśmy.- opowiadała. -I mam tu siedzieć, tak? Przepraszam ale chyba mam prawo do głosu.- uniosłam brwi. -W tym wypadku musiałby cię ktoś odebrać. Ale Lucy..- nie dokończyła. -Żadnych ale.- warknęłam. -Chcesz po kogoś zadzwonić?- kontynuowała swoje wymądrzanie. -Zastanówmy się. Skoro nie chce tu siedzieć, a potrzebuje opieki to.. Hmm.. Jasne!- przekręciłam teatralnie oczami. -Obawiam się, że już nie musimy po nikogo dzwonić.- wybiegła na korytarz słysząc jakieś krzyki. To działo się tak szybko, że nawet nie pamiętam szczegółów. Na salę w której się znajdowałam wparował zmęczony Harry. Na jego widok zaczęłam płakać, myśląc jaka to jestem beznadziejna bez niego przy boku. Podbiegł do mnie i coś wołał. Ja byłam w jakimś transie, więc nic nie słyszałam. -Przepraszam.- jęknęłam w końcu. Podszedł bliżej mnie i wtuliłam się w jego ramiona. Nie mogę z nim być, ale nie mogę też być bez niego. To jest straszne. Jestem uzależniona od jego osoby i każdą spędzoną z nim chwilę pamiętam z najmniejszymi szczegółami.
Uwielbiam jego kuszący uśmiech, seksowne oczy i ten beznadziejnie pociągający tors. -Wszystko się ułoży, zobaczysz. Tylko daj mi szansę. Razem przejdziemy przez wszystko.- oderwał się ode mnie. Kiwnęłam głową, potwierdzając jego słowa i zaczęłam głośno płakać. To było silniejsze. Nie potrafię panować nad ciałem. Tak bardzo nienawidzę żyletki, ale nie potrafię bez niej żyć. -Zabierz mnie do domu.- szepnęłam. Wziął mnie na ręce i zaniósł na dół z dziesiątego piętra po schodach. Stanął przy recepcji. Udawałam, że śpię. Uniosłam delikatnie głowę i wierciłam wzrokiem cycatą blondynkę za ladą. Miała może z trzydzieści lat, ale widać było, że jest zwykłą zdzirą. -Witaj Annabelle.- mruknął pod nosem Styles. -O Harry, jak miło cię widzieć. Przyszedłeś umówić się na kolejne spotkanie?- posłała mu seksowny uśmiech którego ja nie potrafię zrobić. -Wiesz dobrze, że jedyne co teraz nas łączy to mój ojciec. Nadal jest w najgorszym piętrze?- spytał zniecierpliwiony. -Tak, ale niedługo się nim zaopiekuje. Zresztą już to robię.- poprawiła swój dekolt. -Mogłabyś dla mnie coś zrobić?- przekręcił oczami. -Co tylko pan nakaże.- przygryzła wargę, co ja teraz robię aby sprawić sobie ból. -Wypieprzajcie z mojego życia! Myślisz, że nie wiem o tym, że zatrudniłaś detektywa aby mnie śledził?- krzyknął. -Kochanie nie powinieneś tak krzyczeć na swoją kolejną matkę.- zachichotała. -Zabawi się tobą, a potem zabije. Trzymaj się.- warknął i ruszył w stronę wyjścia. W samochodzie otworzyłam oczy. -Słyszałaś wszystko?- spojrzał na mnie. -T..tak.- oznajmiłam niepewnie. -Wyjaśnię ci to kiedy indziej. Nie dam rady teraz.- zobaczyłam łzy w jego oczach. -Rozumiem.- położyłam się na jego ramieniu, tak aby nie przeszkodzić mu w prowadzeniu. Harry ja nawet świetnie cię rozumiem. Dojechaliśmy do ich willi po piętnastu minutach. Pocałowałam mojego chłopaka i posłałam mu szczery uśmiech. Wbiegłam do domu, a przywitał mnie Louis i Niall w bokserkach.
Spojrzałam się na nich pytająco, a oni zaczęli się śmiać. -Graliśmy w butelkę na rozbieranego i wiesz..- w końcu wytłumaczył blondyn. -Kiedy następnym razem ktoś spyta się czy jesteście gejami, to wtedy pokażę im tą fotkę i bez zastanowienia potwierdzę.- zrobiłam im szybko zdjęcie. Harry zdjął swój płaszcz i pobiegł na górę, w sensie, że do jego pokoju. *Harry* Po kilku latach złe wspomnienia znowu wracają. Tak naprawdę moje życie nigdy nie było idealne jak to opisują w mediach. Czasami to mnie wykańcza, ale żyję dla takich chwil jak te spędzone z Lucy. Może i teraz wydaje się to lekko dziwne, ale tak jest. Bo ten pewny siebie, przystojny, seksowny i idealny Harry Styles, tak naprawdę taki nie jest. Prawdziwy bez przerwy myśli o innych, stara się ich jak najmniej ranić, nie sprawiać przykrości. Loczek którego każdy zna nienawidzi sławy, ale kocha śpiewać i wygłupiać się przed milionami. *Lucy* Obudziłam się na ciemno zielonej kanapie w salonie. Widocznie musiałam być lekko zmęczona, że nawet nie pamiętam jak się tu znalazłam. Otworzyłam szerzej oczy próbując wybudzić się ze snu co w moim przypadku jest bardzo trudne. Mruknęłam pod nosem czując jakiś smakowity zapach z kuchni. Była to prawdopodobnie pizza, ale ja nie miałam ochoty jeść. Nie robiłam tego od około dwóch dni. Siedziałam przez dłuższą chwilę, ale zauważając, że jest już dziesiąta niepewnym krokiem ruszyłam do kuchni. -W końcu wstałaś?- spytał się mnie Niall, nie zerkając na mnie nawet kątem oka. -Jak widać.- oznajmiłam niezadowolona. Wzięłam marchewkę z miski i powoli zaczęłam ją jeść, sprawiając tym ból Louis'owi, bo jak każdy wie on je uwielbia. -Co dzisiaj robimy szalonego?- nawiązałam jakiś temat. -Ty będziesz leżeć i odpoczywać.- wszedł do kuchni Harry. -Tak.. Tak.- warknęłam. Nie będzie mną decydował, tym bardziej, że miałam wtedy kilka ważnych spraw do załatwienia. Podszedł do mnie bliżej wystawiając policzek, więc szybko go cmoknęłam i wybiegłam z kuchni.
Ubrałam się w moje najcieplejsze ciuchy, bo pogoda w Londynie jest nieco zdradliwa. Zrobiłam mocny makijaż, żeby zakryć siniaka na policzku. A propo białaczki. Nic nie wiedziałam o swojej chorobie co było głupim błędem, bo wtedy to był dopiero początek złego. Poprawiłam kucyka i po cichu zaczęłam schodzić po krętych schodach. Na moje nieszczęście za każdym krokiem one skrzypiały. Ale nikt z mieszkających w tym domu tego nie usłyszał. -Przepraszam Harry.. Muszę to zrobić.- powiedziałam zanim zamknęłam solidne drzwi. Całe ich mieszkanie było nieźle zabezpieczone, więc włamanie się tu, byłoby bezmyślną próbą samobójczą. Nie żartuje. Wsiadłam do taksówki i z góry zapłaciłam za przejazd w miejsce które mnie strasznie ciekawiło. Mruknęłam zadowolona widząc już ten wysoki gmach. Wysiadłam z taksówki, a ten facet który mnie tu przywiózł zaczął robić mi fotki. Czułam, że jego aparat jest głównie skierowany na moją mało zgrabną pupę. Weszłam do budynku, a recepcjonistka od razu przywitała mnie swoim seksownym głosem: -Spodziewałam się ciebie. -Super. Mam do ciebie parę pytań.- podeszłam bliżej niej. -Przepraszam dziewczynko, ale nie pamiętam, żebyśmy przeszły na Ty.- zachichotała bezczelnie. -Daruj sobie.- przymrużyłam oczy, zerkając na jej piersi po operacji plastycznej zapewne. -No więc, słucham cię Lucy Jones. W sumie to dziwi mnie to co widzisz w Harrym. Przecież on nawet nie jest dobry w łóżku.- zaczęła mnie prowokować. -Dlaczego jego ojciec tu siedzi?- zmieniłam temat. -Nie powiedział ci jeszcze? Okej, to musi ci za bardzo nie ufać.- mrugnęła w moim kierunku. -Ufa. Po prostu to dla niego za trudne.- wytłumaczyłam jego zachowanie. -Wierz w co chcesz, ale jakoś mi powiedział to bez zająknięcia. Minęły dwa lata..- powiedziała pewnie. -To teraz ty mi o tym powiedz..- uniosłam brew. -Po pierwsze, nie zrobię tego, bo nic za to nie zyskam, pożytku niestety z ciebie nie ma. Po drugie nie powinnam, bo mój pan musiałby nie ukarać.
Po trzecie musi to zrobić Styles we własnej osobie, bo ja raczej to zmienię w żarty. Ohh.. A tak swoją drogą to może przypomnij sobie akcje jak chciał cię udusić, bo jego tata zabił matkę. Coś świta?- zaśmiała się na koniec. -Skąd o tym wiesz?- spojrzałam w jej niebieskie oczy. -Może dlatego, że sypiałam z nimi obydwoma, a z jednym nadal. Ostrzegam cię przed nimi. Nie interesuj się ich życiem, bo później z tego labiryntu nie wyjdziesz, a stary Harry, ten który chciał cię zabić nie zmienił się. Zawsze był taki sam jak ojciec i tego nie zmienisz.- zajęła się przekładaniem kartek na biurku. -Nie prawda. Każdy ma prawo do nowej szansy, nowego życia.- przekręciłam oczami. -Nie znasz ich tak dobrze jak ja, okej?! Chce dla ciebie jak najlepiej. Odejdź z jego życia.- krzyknęła. -Nie zrobię tego. Nie wierze ci.- oznajmiłam głośno. -Harry nadal pisze pamiętnik? Polecam, całkiem niezła lektura.- wyszła za drzwi i nimi trzasnęła. Byłam mocno wkurzona, bo jedyne czego dzisiaj dowiedziałam się to że mój chłopak pisze pamiętnik, a moim zadaniem jest go przeczytać. Nie po to jechałam do tego przeklętego psychiatryka. Wbiegłam na pierwsze piętro gdzie znajdowały się wszystkie gabinety lekarzy. Skierowałam się do pokoju z napisem Ally Drake. Otworzyłam nie pewnie drzwi bojąc się to co dzisiaj od niej usłyszę. Przyszły wyniki, więc do niej musiałam przyjść. Potrzebowałam pomocy, tym bardziej, że nic z nich nie rozumiałam. -Przeszkadzam?- udało mi się w końcu otworzyć drzwi. -Ty, nigdy.- wskazała ręką na krzesło obok niej. Niepewnie ruszyłam w jej stronę rzucając kartkami. -Hmm..- mruknęła zakładając okulary. -Więc, słucham..- zaczęłam się niecierpliwić. -Masz miesiąc życia bez przeszczepu. Twoje dziecko nie żyje. Ohh.. I musisz brać tabletki na uspokojenie.- spojrzała w końcu na mnie. -Tylko tyle?- uniosłam brew. -Wcale cię to nie rusza?- mruknęła pod nosem. -Próbowałam dwukrotnie się zabić, więc to jest raczej super. -Dzięki.- wstałam i odebrałam jej kartki.
Wiesz, że w końcu dojdzie do przeszczepu?- próbowała zacząć ze mną rozmowę. -Tak, tak.. Przyjedzie książę na białym koniu i mnie ocali. Szczęśliwe zakończenia są przereklamowane. Uwielbiam patrzeć na swoje cierpienie. W pewnym sensie to moja rozrywka. - mrugnęłam do niej. Oczywiście kłamałam. Przez te dwa dni myślałam o tym co chciałam zrobić. Nie mogłam się zabić. Chciałam się jeszcze rozerwać, żyć chwilą i w ogóle. Postanowiłam, że powiem Harremu o tym, że mam tylko miesiąc życia. Nie zniósłby tego. Miałam już wtedy plan, który zrani wszystkich. Ale zanim go skończyłam, musiałam dowiedzieć się o życiu Harrego. Musiałam przeczytać też jego notatnik.

Hej <3
Jak się miewacie?
Dzięki za jeden komentarz :)
Kocham <3

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 15: Wszystko musi skończyć.

Umyłam twarz i zerknęłam kątem oka w lustro. Nie mogłam się powstrzymać. Uniosłam już całkiem wzrok i patrzyłam na swoje mizerne odbicie. Moje ramie było pełne siniaków. Skąd one mogą być? Nie biłam się, nie upadłam. Brzuch cholernie mnie bolał. Może to jakaś choroba? Szukałam ostrego narzędzia ale jedyne co znalazłam to mydło w kostce. Ironicznie pomyślałam, że może nim uda mi się sprawić sobie ból. Rzuciłam nim o lustro i wyszłam z łazienki trzaskając drzwiami. Usiadłam na twardym łóżku i zaczęłam obgryzać paznokcie. Musiałam coś zrobić z rękami, bo skoro nie mogłam ich pociąć to mam inny sposób na poczucie bólu. -Dzień dobry.- weszła na salę jakaś laska z papierami. Nie zerknęłam jej w oczy, bo nie miałam największej ochoty. -Nazywam się Ally i jestem twoją lekarką.- posłała mi uśmiech. -Dowiem się w końcu do cholery, co tu robię?- spytałam dosyć łagodnie. -Może na przykład zagrożenie utratą dziecka? Zły stan zdrowia?- uniosła brew i zerknęła na mnie jak na idiotkę. -Jakiego kurwa dziecka?! Ja miałam 15 procent szans na dziecko, a pani pieprzy mi o dziecku!- wrzasnęłam. Podała mi jakieś papiery. Faktycznie, wszystko wskazuje na to, że jestem w ciąży. -Chce się pozbyć bachora.- warknęłam. -Żartujesz? Wiesz, że potem możesz być bezpłodna?- zakpiła ze mnie. -Wiem! Nie chce być samotną matką, okej?- mój ton złagodniał. -Niech pani się zastanowi. Przyjdę za godzinę ze wszystkimi wynikami i wtedy podejmiemy decyzję. Parsknęłam cicho słysząc jej słodki głos. Podejmiemy decyzję? To ja ją podejmę, albo raczej już podjęłam. Wyobrażam.. Nie sorry, nie wyobrażam sobie mnie w roli matki. Walnęłam pięścią w ścianę z całej siły. Klnę swoje życie. Chodziłam po pokoju zrzucając wszystkie rzeczy ze stołu. Czułam się jak nie ja. Tak jakby ktoś inny właśnie władał moim ciałem. Usłyszałam piski dziewczyn. Na dworze stały fanki chłopaków. Pokazałam im środkowego palca i wybiegłam na korytarz. Pamiętam jedynie, że coś krzyczałam, a potem ciemność i pustka w głowie.
Obudziłam się przywiązana do łóżka. Kurwa co do cholery?! -Jak się czujesz?- podeszła do mnie lekarz. Zaśmiałam się na odpowiedź. -Miałaś atak, musieliśmy tak zrobić- wytłumaczyła. -Atak?- uniosłam brew. -Nie panujesz wtedy nad własnym ciałem. Będziesz musiała brać tabletki. A i Lucy..- zacięła się. -Hmm?- mruknęłam bezsilnie. -Jesteś chora. Masz białaczkę.- usłyszałam. To nie prawda. Ale wszystko się zgadza. Mdlenie, siniaki, zawroty głowy. Dziecko też się zgadza, ból brzucha. Ataki też są prawdziwe. Czyli wszystko co najgorsze w jednej dziewczynie? Zajebiście. Zaczęłam płakać ale nie mogłam się ruszyć. Widzac mój ból w oczach, lekarka odwiązała sznurki. Wbiegłam do łazienki i zaczęłam wymiotować, ale byłam okropnie głodna. Przełknęłam ślinę i pobiegłam w stronę stołówki sądząc po przyjemnym zapachu z tego miejsca. Poprosiłam o wielki kawał mięsa sałatkę oraz dużo chleba. Mogłabym w tym momencie zjeść konia z kopytami, ha! Huh.. Już zaczynają się zachcianki. Ale niedługo to się skończy. Nie chce aby dziecko męczyło się w tym chorym świecie. A zabicie go jest jedynym sposobem na chronienie go. Na niewielką salę wbiegła Ally. Parsknęła widząc mnie jedzącą. Poczekała aż zjadłam po czym odprowadziła mnie niemal za rączkę do mojej sali. Opowiedziała mi o białaczce i, że jak na razie mogę żyć bez przeszczepu, ale to nie potrwa długo, jeżeli nie będę odpowiednio się odżywiać. Próbowała mnie przekonać do nie zabijania dzieciaka, a ja stanowczo warknęłam, że zrobię co będę chciała. Miałam dość pouczania, ona chyba to zauważyła, bo zamknęła swoją idealną buźkę. Miała dwadzieścia pięć lat. Była idealnej postury blondynką, o jasno niebieskich oczach, przyzwoitych rozmiarów piersiach i śliczną twarzą. Zazdrościłam jej wszystkiego. Nawet tego, że wiedzie tak beztroskie życie. -Przepraszam, ale ktoś przyszedł w odwiedziny.- do pomieszczenia wbiegła kobieta w wieku mojej nieżyjącej ciotki. -Przedstawił się?- zapytała ją chłodno moja lekarz. -Nie musiał.- posłała jej nieprzyjemny uśmiech.
-To kim on jest?- uniosła brew lekko wkurzona Ally. -Ten znany chłopak z One Direction.- puściła mi oczko. -Jak wygląda?- spytałam żeby się upewnić który z nich raczył przyjść. -Wysoki, przystojny, o pięknych zielonych oczach i poskręcanych włosach, ponieważ jeśli nie zauważyłyście to pada deszcz. Swoją drogą musi mu cholernie na tobie zależeć, bo wbiegł bez kurtki i z podartą koszulką.- patrzyła cały czas na moją reakcje pielęgniarka. Wbrew mojej woli, uniosły mi się kąciki ust. Zielone oczy, w dodatku piękne to na pewno Harry. Lekarz kiwnęła głową żeby go tu wpuściła zauważając, że cieszę się jego osobą. Tak, kurwa cieszę się. Zrobił mi wiele złego, cierpiałam przez niego i znalazłam się tutaj, w szpitalu, ale nadal wiem co do niego czuje, a to na pewno nie nienawiść. -H..Hej.- wyrwał mnie z zamyśleń chrapliwy głos. Uniosłam wzrok. Wyglądał jakby wyrwał się z tłumu fanek które zdjęły z niego ubrania. Ale nadal był słodki. Taki nieszczęśliwy. -Niezłym jesteś aktorem.- warknęłam wracając do rzeczywistości. Przekręciłam oczami i wyobraziłam sobie go w łóżku z Taylor Swift. Pewnie zajebistą zdzirą jest. -Aktorem?- zrobił wielkie oczy. -Nie każdy potrafi uprawiać seks z kobietą której się nie kocha i udawać wielkie zauroczenie.- parsknęłam unosząc wzrok w górę. Poczułam jego gładką, ciepłą dłoń na mojej skórze. Miałam ochotę rzucić się mu w ramiona, ale nie mogłam, nie chciałam. On mnie nie kocha i nie mogę okazywać słabości. -Nie udawałem.- powiedział stanowczym głosem. -Ohh, skoro tak to zdradziłeś mnie przy pierwszej lepszej okazji. Już się nie pogrążaj.- przekręciłam teatralnie oczami. -Mogę ci to wyjaśnić.- oznajmił. -Słucham.- posłałam mu nieprzyjemny uśmiech. -Wiem, że pewnie wyglądało to na zdradę. Powinienem ci to dawno powiedzieć, ale to mój menadżer chciał kontynuować bajkę z naszym chodzeniem, nie miałem żadnego głosu w tej sprawie!- bronił się. -Kurwa, kocham cię i nie potrafię okłamywać własnego serca.- jęknęłam i rozpłakałam się chowając głowę w kolanach. -Shh..- przytulił mnie mocno. Głaskał delikatnie czubek mojej głowy i muskał go swoimi pociągającymi ustami. Siedzieliśmy w tej pozycji jakieś piętnaście minutek po czym spojrzałam mu w oczy i złączyłam nasze usta w jedność. Szarpałam jego loczki przyciągając go coraz bliżej. Rękami dotykałam jego umięśnionego torsu który czuć nawet przez koszulkę. -Mogę spytać czemu wyglądasz tak okropnie i dlaczego nie masz kurtki?- przerwałam tą cudowną chwilę. -Fanki na mnie napadły, nie ciekawa historia.- poprawił kosmyki moich włosów. -Przepraszam, ale czterech chłopców tu przyjechało, mam ich wpuścić?- wbiegła speszona obecnością loczka pielęgniarka. -Tak, tak.- powiedziałam pewnie. -Powiedziałeś im, że tu przyjeżdżasz?- zerknęłam kątem oka na Hazze. Pokiwał, zaprzeczając. Na salę wbiegł Niall, wskoczył na mnie przewracając na łóżko. -O cześć Harry! Myśleliśmy, że ty.. Nie ważne! Nie spodziewaliśmy się ciebie tu.- krzyknął blondyn. -Boże święty, Lucy gratuluję!- przytulił się do mnie Tommo. -Czego?- uniosłam brwi. -No dziecka!- zawołał. Skarciłam go wzrokiem, a on chyba zrozumiał, że nie powiedziałam jeszcze tego Harr`emu. -Ale chyba źle usłyszałem.- próbował uratować swój tyłek. -Czy to prawda?- wyjąkał Styles. Kiwnęłam głową. Zrobił wielkie oczy i stał jak posąg. -A kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?- ocknął się po chwili. -Szczerze to nie chciałam mówić ci tego.- warknęłam. -Przecież i tak bym się dowiedział.- uniósł prawą brew. -Czy ty jesteś taki głupi czy udajesz? Przez tego pieprzonego bachora moje życie byłoby okropne!- syknęłam. -Zamierzałaś go zabić? Jakie to mądre posuniecie.- przekręcił oczami. -Ty nie musiałbyś się nim opiekować i to ja bym gniła w wielkim, pustym domu! A ty miałbyś głęboko w dupie co czuję!-A spytałaś mnie w ogóle o zdanie?- próbował opanować emocje. -Nie, ale..- nie dokończyłam, bo mi przerwał.-Rób co chcesz!- wyszedł z sali. Próbowałam przybrać normalną minę, ale zaczęłam płakać, ryczeć. Zayn podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. -A co do białaczki to wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wystarczy przeszczep, a wrócisz do domku.- uspakajał mnie. Zastanawiałam się skąd oni o tym wiedzą ale pewnie zapłacili niezłą sumkę mojej lekarz. -Lucy musimy iść. Ale któryś z nas wpadnie jutro sprawdzić jak się czujesz. Obowiązki nas wzywają.- oderwał się ode mnie Malik. -Okej.- pomachałam im na pożegnanie. Znowu zaczęłam głośno płakać. Miałam ochotę własnymi rękami zabić siebie i dzieciaka. Tłukłam wszystkie szklane rzeczy w tym pomieszczeniu, a odłamkami szkła robiłam sobie głębokie rany na bliznach i siniakach. Bolało. Ale nie tak bardzo jak serce po tej kłótni. Nie chciałam już żyć. To moja druga próba samobójcza, która musi się udać. Czuję to w żyłach.
Hejoo <33
Dzięki
za
tak
obfite
komentowanie
KONIEC WIADOMOŚCI DLA WAS <3

ZAPRASZAM:
i-say-goodbye-niall.blogspot.com

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 14: To jeszcze nie koniec.

Skakałam po śnieżno białych chmurach z uśmiechem na twarzy. Nowe życie, nowa ja. Poznawałam nowych znajomych, nawet spotkałam się z ciocia! Śmiałyśmy się przez jakieś pół godziny popijając pyszną kawę. Opowiadała mi jak to jest tu żyć. Nie spodziewałam się, że powie o tym jak tu jest czasami nudno bez takich problemów jak na ziemi. Nasze serca tu są odporne na miłość, smutek, nienawiść, na wszystkie uczucia. Żyjemy tak jakby nas nie było. Wszędzie jest biel, czerń i błękit. Rzygam już tymi kolorami. Zabronione jest tu tańczenie, śpiewanie i wszystko co interesujące. Wszędzie są kamery, jeden błąd, a lądujesz w cyśccu. Jeszcze nie byłam w sądzie ostatecznym, ale niestety dziś będę musiała się tam stawić we własnej osobie. Wszystkie, no może prawie wszystkie informacje w biblii są blednę. Nie jest tu tak idealnie. Może i jest, ale to miejsce dla nudziarzy, a ja taka nie jestem. Niedaleko mnie zobaczyłam znajomą sylwetkę. To była mama. Podbiegłam do niej i porozmawiałyśmy z jakieś pół godziny, albo i dłużej, bo tu nie istnieją zegarki. Jedno jest pewne. W niebie nie ma ojca, więc pewnie wiedzie beztroskie życie. Zazdroszczę mu tego, bo nigdy nie miał problemów. Zawsze wiedział jak wybrnąć z niezręcznych sytuacji. Można powiedzieć, że władze miał w małym paluszku. Mimo tego, że my tu nic nie czujemy, ja do niego czuje. Czuje nienawiść, obrzydzenie i wszystko co najgorsze. Skakałam dalej po chmurkach ale zaciekawiło mnie miejsce o nazwie piekło. Chciałam tam wejść, ale jakiś anioł mnie zatrzymał: -Stamtąd nie ma już wyjścia. -Jak to?- uniosłam brwi. -Dziecko to jest piekło, wchodząc tam widzisz wszystko co najgorsze w twoim życiu. Dręczą cię wspomnienia i czujesz miłość, nienawiść. Wchodząc tam plączesz się po labiryncie uczuć. Musiałabyś zebrać wszystkie siły żeby stamtąd wyjść, ale nikt stamtąd nie wrócił. To jest o wiele gorsze od sądu ostatecznego.- wytłumaczył. -A jak wygląda sąd ostateczny?- spytałam z ciekawości. -Nasz Pan zadaje ci pytania, wskrzesza wspomnienia, mówi co czuły do ciebie inne osoby i to ty będziesz musiała zadecydować gdzie iść. Do nieba czy w podziemia, niezdecydowani krążą pomiędzy wszystkimi istniejącymi światami.- złożył ręce i wypowiedział słowa modlitwy.
-Dla mnie najgorsze co może istnieć to decyzje. Sajonara!- pomachałam mu i nie przemyśliwując tego przeszłam przez drzwi piekła. Niepewnie szłam w kierunku czarnego światła, ale gdy to dotknęłam, wszystko wróciło. Ale w innym świetle. Widziałam moje szczęście przy rodzicach, płacząca mamę i znęcającego się nad nią ojca. Widziałam zdradę ojca i to jak się do mnie dobierał. Ujrzałam śmierć matki. Ona tego chciała, czuła się nienawidzona przez własna córkę. Wtedy gardziłam jej uczuciami. Umarła przeze mnie. Gdybym wtedy przy niej była, moje życie potoczyłoby się w innym kierunku. Zobaczyłam cieszących się z życia ciocię i wujka. Odebrałam im to. Przez tą prostownice. Mogłam choć przez chwile włączyć wtedy swoje komórki mózgowe. Poczułam uczucie którym darzył mnie Harry. To była prawdziwa miłość, ale i to musiałam zepsuć. Przed moimi oczami ujrzałam film, całowaliśmy się, później uprawialiśmy seks. Czuliśmy to samo. Zaczęłam płakać i nagle wróciłam do początku od nowa wspomnienia. Krzyczałam, ale nikt nie mógł mi już pomoc. Utkwiłam tu. Już nie żyje i nie mogę umrzeć tu drugi raz. Wszystko połączyło się w jedno uczucie. Nikt mnie już nie uratuje. Nie mam tyle sił. -Harry kocham cię!!- krzyknęłam. Echo.. Pieprzone echo się odezwało. -Potrzebuje cię.- łkałam. Obudziłam się w nieznanym mi pomieszczeniu. To był sen, tylko sen. Czułam, że byłam cała czerwona. Uniosłam głowę. Na krześle obok siedział Lou. -Krzyczałam przez sen?- poczułam łzy napływające mi do oczu. -Tak. Lucy jak mogłaś to zrobić?! Czy przez chwile pomyślałaś o tym co my czujemy?- wrzasnął. Pokręciłam przecząco głowa. -Masz szczęście, że przyjechałem wtedy do hotelu z zakupami do ciebie.- złapał mnie za rękę. -Dziękuję. Nie chce jeszcze umierać. Za rogiem pewnie czeka na mnie szczęście. - posłałam mu uśmiech. -Jak miewa się Harry??- przełknęłam głośno ślinę. -Nie mogę ci tego wyjaśnić. Musisz się z nim zobaczyć. Ale jedno ci powiem, on naprawdę cię kocha. - poprawił mi poduszkę. *Harry* Kazała abym jej nie szukał, zabolało, ale to tylko moja wina. A teraz ona nawiedza moje sny prosząc o pomoc. Nie myśli tak, na pewno. Pewnie Louis zapewnił jej wszystko, może poszła na jakieś zabiegi żeby stracić pamięć. Wiem, to nierealne. Wszystkie moje zdjęcia z Taylor znalazły się już w kominku. Nigdy nie jest za późno żeby naprawiać błędy. Ale ja nie miałem głosu co do tego toksycznego związku. Menadżerowi się nie odmawia. Nie wolno nam, bo on nami rządzi i włada karierą. Jeden błąd, a możemy znaleźć się tam skąd przyszliśmy. Bez pieniędzy i pracy, bo wątpię, że po czymś takim zaufalibyśmy sobie i kolejnym menadżerom. Łzy, poczułem łzy w oczach. Nie mogę płakać. Ta miłość nas niszczy, mnie i Lucy. Ja ranie ją, a ona słusznie mnie. Zbiegłem na dół słysząc Louisa który był u Lucy. -Harry ona cię potrzebuje!- wyprzedził wszystkie moje pytania. Pomogę ci, choćbym musiał błagać publicznie i na kolanach o przebaczenie. Ale wiem, że znowu będziemy razem, bo miłość przezwycięża wszystko. Nawet wspomnienia.
Ehh... Jaka ja jestem beznadziejna. Znowu obiecałam, że będzie dłuższy a jest krótki. ALe kolejny, który mam już napisany jest dłuższy :)
Dzięki za tak obfite komentowanie.. A tak serio, to skomentujcie. To nie gryzie.Nawet z anonimka komentujcie :*
Jezu! Ferie! Ferie! Ferie!
Co myślicie o rozdziale?
A i ps. wolę żebyście zamiast wiadomości prywatnych pisali komentarze :)

A teraz.. UWAGA UWAGA!
Moje kochane czytelniczki, mam dla was kolejnego MOJEGO bloga:
http://i-say-goodbye-niall.blogspot.com
No... Czytając jaki jest link chyba spodziewacie się, że w głównej roli jest tam Niall, nie Harry :D
Szczęśliwe?

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 13: Nowe życie.

Niechętnie wstałam z łóżka Harrego. Uśmiechnęłam się, bo widziałam, że dziś nie będzie tak jak w bajce. Zawsze mam takie przeczucia które zazwyczaj się sprawdzają. Założyłam na siebie moje ukochane dresy i zerknęłam na półki ze zdjęciami. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, albo nie chciałam uwierzyć w to co widzę. Ale to w końcu tylko pieprzone zdjęcia, to nic nie znaczy. Mógł zapomnieć, był zajęty. Ale.. To są zdjęcia jego i Taylor. Gdybym była na jego miejscu i naprawdę nic nie czuła do tej blondynki to wypieprzyłabym te zdjęcia dawno w ręce fanów. Może mnie okłamuje i każdego? A może wszyscy to robią? Wiem tylko tyle, że na ten temat nic nie wiem, a to mnie najbardziej boli. Kurwa, mogłam nie pakować się do jego łóżka, do ich życia. Ale teraz jest już za późno. Oparłam się o ścianę i schowałam głowę w rękach. Zaczęłam płakać jak małe dziecko po stracie zabawki. Nie wiem jak to jest stracić zabawkę, ale wiem jak to jest gdy ojciec znika bez pożegnania. Wystarczyłoby jedno pieprzone słowo przepraszam, zobaczymy się lub coś w tym stylu. Mógł to wyjaśnić. Co z tego, że miałam pięć lat? Rozumiałam więcej niż zdawali sobie z tego sprawę. Słyszałam wszystkie ich kłótnie, nie mogłam się potem ogarnąć żeby się nie zorientowali. To bolało, tak bardzo jak teraz te zdjęcia. Jedno z nich przedstawiało ich całujących się w łóżku, a na dodatek byli szczęśliwi. A co jeśli to ja ich zepsułam. Moje nagłe pojawienie się? Wczoraj szepnął mi, że tylko mnie kocha. Powiem, świetny z jego aktor. Wytarłam twarz i nieprzytomnym krokiem poszłam do kuchni. Wiedziałam, że widać po mnie mój płacz, zawsze miałam czerwone oczy po beczeniu. Złapałam się za brzuch który z niewiadomego powodu mnie bolał. Jakimś cudem posłałam chłopakom uśmiech. Nie było z nimi Hazzy. Może i lepiej, bo skończyłoby się na idiotycznej kłótni. -Lucy wszystko okej?- Podbiegł do mnie Niall, gdy osunęłam się na podłogę. -N.. nie widać?- jęknęłam dotykając podbrzusza. -Chcesz jechać do szpitala?- spytał się mnie Louis.
-Nie. Dajcie mi jakaś tabletkę, to mi przejdzie.- przewróciłam oczami. -Skąd to masz?!- krzyknął Liam, wskazując palcem na mojego siniaka w okolicach ramienia. -Skąd mam to do cholery wiedzieć?!- poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Wstałam i usiadłam przy stole. Zayn podał mi jakieś kanapki, tabletkę i szklankę wody.
-Nie mam apetytu.- połknęłam kapsułkę. -A tak w ogóle to gdzie jest szanowny Harry?- uniosłam brew, bawiąc się włosami. -Powinien zaraz wrócić.- spojrzeli na siebie chłopaki. Prychnęłam i zwaliłam szklankę ze stołu. Potłukła się. Zaczęłam zbierać odłamki szkła, wspominając całe moje życie. Krew leciała mi strumieniem. Ktoś odciągnął mnie od myśli i wziął pod rękę. To był Louis. Zaprowadził mnie do łazienki i umył moje ręce. Owinął w bandaż. Wtuliłam się w niego. Nie miałam już siły na nic. Zaklnęłam się w duchu, słysząc ze ktoś przyszedł do domu. Wyszliśmy razem z Tomlinsonem z łazienki i to co zobaczyliśmy.. Było okropne. W drzwiach od kuchni stali Niall, Zayn, Liam i zerkali na mnie współczującym wzrokiem, a przy salonie stała wtulona w Hazze Tay. -Hej, L.- posłała mi wredny uśmiech. Usiłowałam wbiec na góre, ale drogę zaszedł mi loczek. -Wyjaśnię ci to.- nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. -Odejdź!- krzyknęłam popychając go na bok. Udało mi się. Wbiegłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Łzy nie dawały mi spokoju, ale udało mi się spakować i zostawić karteczkę na łóżku. Popatrzyłam jeszcze raz na łóżko. Niedobrze robi mi się na myśl, że migdaliłam się w nim z Hazzą. Chciałam żeby mnie przeleciał i nie ukrywam, że nadal bym chciała. Ja głupia myślałam, że on coś do mnie czuje.
Nie zmienił się. Ludzie nigdy się nie zmieniają, zawsze zostają w nas pozostałości ,, tamtego życia,,.  
Chce zniknąć z twojego
życia, nie szukaj mnie. Życzę szczęścia Lucy. x
Przemknęłam po cichu do kuchni. -Gdzie ty idziesz?- krzyknął Liam. -Wizja mieszkania pod mostem jest lepsza niż bycie w jednym domu z Harrym.- dławiłam się łzami.
-Nie będziesz mieszkała pod mostem. Zawiozę cię do Eleanor, albo do jakiegoś hotelu.- oznajmij Lou. -Już raz wpieprzyłam się do czyjegoś mieszkania, nigdy więcej. Wolę już ten hotel.- podałam mu moja torbę z chuciami. -Jeśli chcesz wyjść niezauważona to chodźmy przez garaż. Chłopaki będę za godzinę.- wyszedł za drzwi. Wsiedliśmy do samochodu i po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Budynek był niedaleko szpitala, więc pewnie tym kierował się Tommo. Mój pokój nie był wielki, nie potrzeba było mi tego. Dostałabym szału gdybym miała mieszkać samą w willi. -Dasz radę?- złapał mnie za rękę przyjaciel. -Nie wiem. Musze dać.- posłałam mu nieprzytomny uśmiech. Położyłam się na łóżku po tym jak się z nim pożegnałam. Myślałam o tym długo.. Może oni też mnie okłamują? Może chcieli się zemścić? Ale tak boleśnie? Kurwa ja go kocham jak głupia! Wywaliłam wszystko z torby i wyciągnęłam żyletkę, robiłam sobie rany. Ta pierwsza za ojca, druga za mamę, za to że nigdy nie powiedziałam jej słów Kocham Cię. Kolejna za wujka, kolejna za ciocię. W końcu doszłam do Harrego, za to że zepsułam mu życie. Były jeszcze rany za: moja głupotę, Nialla, te chwile szczęścia w łóżku loczka. Chciałam dojść do żył. Zobaczyłam światełko. Tam jest szczęście, nowe życie. Cysta karta. Tam będzie mi lepiej. Nie zakocham się, nie stracę osób których kocham.
Beznadziejnie krótki. Wiem zdaję sobie z tego sprawę, ale to wina braku weny. Nigdy więcej nie zdarzy się żeby był taki mały rozdzialik! Obiecuję <3
Pytanka:
1)Jak myślicie, czy Lucy przeżyje?
2)Dlaczego tak postąpił Harry?
3)Czy miłość między Niallem, a Lucy skończona?
Kocham was <3

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 12: Niedługo czar pryśnie.


Hej <3 Jak się macie?



Obudziłam się z narastającym bólem głowy. Nie za dobrze działają na mnie nieprzespane noce, a to jest jeden ze skutków. Błądziłam rękami po łóżku i natrafiłam w końcu na umięśniony tors Hazzy. Zaczęłam ruszać ręką sprawiając mu przyjemność, sądząc po jego cichych pojękiwaniach. Usiadłam na nim i namiętnie go pocałowałam. Musze przyznać, że był pierwszym mężczyzna którego tak całuje i dodam, że nawet dobrze mi to szło. Teraz on leżał na mnie i muskał wargami moją szyje. Poczułam, że mam na niego okropna ochotę i byłabym zdolna do wszystkiego, gdyby nie fakt, że to on tu teraz rządzi. Trzymał rękami moje i wargami schodził coraz niżej. Nawet nie doszedł do tego miejsca, a ja już tam poczułam ogromne ciepło, które później przeniosło się do mojego brzucha. Ugryzł mnie lekko w szyje. To mnie bardziej łaskotało niż bolało. -Już ci chyba wystarczy.- oderwał się w końcu ode mnie. Zrobiłam wielkie oczy. Właśnie się zorientowałam, że Harry nie jest taki w łóżku jak go opisują w internecie. Jest delikatny, subtelny i niestety wie kiedy przestać. Przybliżyłam się do leżącego blisko mnie loczka. -Wystarczy? Ja nawet zgodziłabym się, abyś mnie rżnął całą noc.- szepnęłam mu do ucha, przygryzając lekko jego płatek. Zaczął się śmiać jak chory psychicznie. Naprawdę! No, bo tarzający się dosłownie po łóżku Harry to raczej nie codzienny widok. -Jesteś niegrzeczna! Zgrzeszyliśmy przeciw bogu, uprawiając seks przed ślubem, a ty chcesz jeszcze więcej.- seksownie się uśmiechnął, ukazując przy tym dołeczki. -Nie udawaj takiego świętego.- parsknęłam. -Skoro masz ochotę na ostry seks to czemu mnie nie sprowokujesz?- uniósł brew. -Wiesz, że jestem chrześcijanka i nie wypada?- zachichotałam. Zbliżył się do mnie i zaczął miziać mi plecy. Przyciągnęłam go bliżej siebie i połączyłam nasze usta w jedne. Tym razem to mój język miał większe dowodzenie. Uśmiechnęłam się szyderczo zauważając, że mu staje. -Kobieto do czego ty mnie doprowadzasz...- lekko się zarumienił. Wstał z łóżka i założył na siebie swoje ulubione spodnie.
-Wszystko musisz zepsuć.- warknęłam. Wyszczerzył zęby i posłał mi buziaczka po czym wyszedł na dół i skierował się najprawdopodobniej do kuchni. Założyłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy i zrobiłam makijaż na szybko. Udałam się do tego samego miejsca co on. Chłopaki którzy tam siedzieli zmierzyli mnie wzrokiem i wybuchli śmiechem. -Wasz też miło widzieć.- syknęłam. -Wyspana?- śmiał się dalej Louis. -A wygląda?- spytał się go Liam. Zerkali co chwilę na Harrego który miał rozczochrane włosy i nadal był bez koszulki. Super, zapomniałam o moich włosach. -Mnie też się o to pytali.- ukazały się dołeczki Hazzy.
śmiejący się Hazza <3 Zaraz będę sikać w majtki... Aww..

Walnęłam się ręką w czoło. -Na drugi raz bądźcie ciszej, a i czeszcie włosy.- oznajmij poważnie Zayn. Chrząknęłam i usiadłam przy stole. Siedziałam wyprostowana jakaś minutę, po czym opadłam na blat. Głowa mnie bolała, brzuch, a do tego miałam ochotę wymiotować. -Jakim cudem Lucy nie ma siły.- widziałam uśmiech Nialla. -Ktoś mnie zaniesie do łóżka czy mam spać na stole?- szepnęłam ledwie słyszalnym tonem. -Harry!- krzyknęli razem. Zerwałam się. Pobiegłam prędko do łazienki i zaczęłam wymiotować. Wytarłam twarz i wyszłam z mojego ukochanego pomieszczenia. Tam chyba spędzam znaczna część mojego życia. Dotknęłam ręki która od pewnego czasu mnie boli. Miałam wielkiego siniaka. Może to taka pamiątka z nocy. Usiadłam w salonie gdzie oczywiście oglądali coś chłopcy. -Wszystko okej?- spytał mnie zatroskany Lou. Skarciłam go wzrokiem, na co uniósł ręce do góry. -Może w ciąże zaszłaś?- parsknął Zayn. Hazza zrobił duże oczy i zerknął na mnie pytająco. -Na szczęście pewnie nie.- posłałam im wredny uśmieszek. -Na szczęście?- uniósł brwi Louis. -No, bo zaszkodziłoby to Larrowi!- powiedziałam głośno. Zaczęli się śmiać. Klatka piersiowi loczka seksownie się unosiła. Pobiegłam na górę i wróciłam na dół z jego koszulką. -Załóż to.- rzuciłam w niego bluzką. -Po co?- spytał Harry. -Bo gdyby cie teraz dorwała to uprawialibyście seks na naszych oczach. Tak Lucy?- uśmiechnął się Liam. -Powiedzmy.- przymrużyłam oczy. -To ja jej tym bardziej nie założę.- zrobił seksowny grymas na twarzy. Posłałam mu wściekle spojrzenie i usiadłam na kolanach Tomlinsona. -Sorry, ale jedyne wolne miejsce jest obok Harrego, a jakbym tam usiadła to sami wiecie co by się stało.- wyjaśniłam swoje zachowanie. -Spoko, mi pasuje.- odezwał się Lou. Spojrzałam mu w oczy. Mrugnęłam do niego i zatkałam jego usta moją ręką, po czym zaczęłam udawać, że całuje go w usta, gdy tak naprawdę całowałam swoją dłoń. -Już założyłem! Jesteś wredna.- usłyszałam chrapliwy głos. Zerknęłam na loczka, który już nie miał gołego torsu. Cmoknęłam Tomlinsona w policzek i przesiadłam się na wolne miejsce obok Harrego. Położył swoją rękę na moim udzie, a ja nie zareagowałam. Oglądaliśmy coś w telewizji, ale nie zwróciłam uwagi na wielki telewizor, tylko bardziej na ręce loczka. Uśmiechnął się triumfalnie. Chciałam dać mu nauczkę, że mi seksu się nie odmawia, ale on znowu doprowadził mnie do ciepła w podbrzuszu. Musnęłam wargami jego szyje. Wielokrotnie w wywiadach wspominał, że lubi gdy on całuje kobietę w to miejsce co ja teraz, więc chciałam sprawdzić czy działa to w obie strony. Jak na zawołanie zaczął ruszać ręką która nadal znajdowała się na mojej nodze. Ujrzałam, że całemu zdarzeniu przygląda się Lou, więc przestałam. -Nie no, nie przeszkadzajcie sobie, nas tu nie ma.- oznajmił. Styles wziął mnie za rękę i chciał zaciągnąć mnie do pokoju, ale ja stanęłam na środku salonu i nie za głośno krzyknęłam: -Jeżeli macie ochotę na pornola to go sobie włączcie, bo ja nie zamierzam wam usługiwać! Wszyscy podbiegli do mnie i zatykali mi usta. -Zwariowałaś? Chcesz aby usłyszeli cie fani?- pytał mnie Malik. -Tego właśnie chciała.- parsknął Niall. -Należy ci się kara...- uśmiechnął się szyderczo Liam. Spojrzeli na siebie z uśmiechem na twarzy. Harry wziął mnie na ręce i niósł na dwór. -Tak, tak... Przelećcie mnie grupowo i publicznie.- parsknęłam.Spoważniałam w momencie, gdy zorientowałam się, że niosą mnie do basenu. Ale za późno to zrobiłam. Paparazzi robili mi zdjęcia, a chłopaki tarzali się po ziemi. Po cichu wyszłam z wody i usiadłam na loczku. Uśmiechnęłam się do zdjęcia. -Skoro tak się bawimy..- przyciągnął mnie do siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Jego piękne zielone oczy flirtowały z moimi. Połączył nasze usta w jedność. Jego ręce błądziły na mojej pupie. Jego język penetrował moje gardło. Jego oddech połączył się z moim w jeden. Ale tą chwilę przerwał nam Louis. -Nie chce wam przeszkadzać, ale Harry zaraz ja zerżniesz na oczach naszych fanów.- posłał nam uśmiech. Zaczęłam się smiac zauważając rumieńce na policzkach Harrego. Wstaliśmy. Loczek cały czas w drodze do willi trzymaj rękę na mojej dupie. Gdy znaleźliśmy się w mieszkaniu pobiegłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Jedyne na co miałam ochotę to nie szalony seks tylko cieple łóżko, kolacja i sen zimowy. Styles wparował do pokoju, ale zauważając mnie leżąca, przykrył moje ciało kocem i szepnął mi do ucha: -Przepraszam i nie zapomnij, że jedyna osoba jaką kocham, jesteś Ty.

Rozdział mi się wyjątkowo podoba, haha :) Był pisany na szybko i na telefonie mojej mamy (bo zawsze piszę je o 1,2 w nocy w notatkach, a później dodaje na bloga) więc moze być troszkę błędów i zdaje sobie sprawę z tego, ze jest przykrutki. Na początku pojawiło się za dużo ,,że,,. Sorry :( Pozdrawiam Gosie! Która jako jedyna z moich przyjaciółek to czyta i Asie! I moje czytelniczki zwłaszcza Ole Iwanek! I Oliwie! Kocham <3

środa, 7 stycznia 2015

Post z okazji 1000 wyświetleń!

Siema <3
Odzyskałam telefon, ale nie działa..
Więc nie mam dostępu do rozdziałów... A były napisane już do 20..
Więc nie wiem czy się poddać i tego nie pisać.
Czy zacząć dalej.. Ale wtedy rozdział będzie w sobotę.
Dzięki za 1000 wyśw.
Więc co mam zrobić?
Ps. Płakałam przez około godzine.. aż do teraz..
CO mam zrobić?
:( Pozdrawiam moje kochane czytelniczki i dzięki, że jesteście <3

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 11: Robiłeś to z miłości?

Obudziłam się obok niego. -Harry.- szepnęłam. -Harry!- próbowałam dalej, ale spał jak zabity. -Harry.- ugryzłam go lekko w ucho. -Lucy co ty wyprawiasz?!- obudził się. -No sorry! Ugryzę cie jeszcze raz, albo wiesz co mam lepszy pomysł.- zabrałam koc, który wcześniej go okrywał. Był w samych bokserkach. Czułam, że się rumienie. -Przynieś mi śniadanie do łóżka.- walnęłam go w ramie. -Okej! Kawa czy herbata? Kanapki czy może coś na słodko?- spytał zakładając spodnie. -Kawa, i najlepiej sernik.- przygryzłam wargę. Boże, jaki on jest seksowny. Wyszedł z pokoju, bez bluzki. Ogarnij się Lucy! Ważne osoby w twoim życiu zmarły, a ty o nim myślisz. Wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam na lustro, to było silniejsze ode mnie. Kiedyś go zrucę i potłucze się na drobny mak. Przede mną stała drobna dziewczyna, która po raz pierwszy od dawna uśmiechała się z niczego. Z jej oczu można było wyczytać smutek i drobinki szczęścia. Szczęście było spowodowane miłością. A smutek, sami wiecie. Posłałam buziak w powietrze. Stałam się bardziej kobieca. Czy może zawsze taka byłam, ale nie wierzyłam w siebie. Nie ważne. Zdjęłam bandaże z lewej i prawej ręki, obmyłam je i założyłam trzy warstwy nowego. Ubrałam się w koszulkę Harr'ego, którą zatamował moją ranę, zanosząc mnie do szpitala. Uprałam ją niechętnie, bo wcześniej pachniała nim. Miała wielki napis Hug Me. Sięgała mi do połowy ud. Nie zdążyłam nałożyć na siebie shortów, bo usłyszałam krzyk Hazzy: -Śniadanko! -No, no!- zawołałam, widząc jego wyczyny. -Smacznego. Masz moją koszulkę?- spytał zaskoczony. -Tak. Oddam ci ją wieczorem.- uśmiechnęłam się. -O mój, boże! Jakie pyszne!- popiłam sernik kawą. -Louis robił.- zaśmiał się Styles. -Oj. No to mu dam buziaka!- szepnęłam. -Ale mu pomagałem!- przybliżył się do mnie. -No dobrze.- cmoknęłam go. -Idę się ubrać i jedziemy.- uniósł brew. -Yhm.. A gdzie?- spytałam. -Na ryby!- krzyknął. -Chyba cię główka boli.- popukałam się w czoło.
-No co?- posmutniał. -Jeśli chodzi o mnie to nie dotknę żadnego robaka!- zawołałam. -To ja to będę robić.- uśmiechnął się tak, że ukazały się jego dołeczki. Włosy miał poplątane. Boże, jak ja bym chętnie mu ja bardziej rozczochrała. Wróć do rzeczywistości. Dokończyłam śniadanie i założyłam na siebie shorty i sportowe buty. Zbiegłam na dół z tacą i wbiegłam do kuchni. -Dzięki za śniadanie Louis.- oznajmiłam do siedzącego z chłopakami Tomilsona. -Do usług.- powiedział, a ja cmoknęłam go w policzek. -A to za co?- spytał. -No za śniadanie! Nadawałbyś się na kucharza. Świetny sernik!- zaśmiałam się. -Dzięki. Wiesz, zająłem się śpiewaniem i uwodzeniem dziewczyn wzrokiem.- mrugnął do mnie. -Gdzie jest najbliższe jezioro?- zapytałam. -No z dwadzieścia minut drogi, a co?- uśmiechnął się Zayn. -Jadę z Harry'm na ryby, a nie wiem czy nie będę musiała wracać stamtąd na piechotę, po tym jak go wrzucę do jeziora.- zrobiłam grymas. -Żebym ja cię nie wrzucił!- wbiegł do kuchni Styles. -Jestem za ciężka.- opuściłam głowę. -Już nie raz cię nosiłem.- uśmiechnął się. Boże, te dołeczki. -Dobra chodź, bo ryby ci uciekną.- zachichotałam i pociągnęłam go za rękę. -Będziemy za godzinę!- krzyknął do chłopaków Harry. —-—-—-—-—-—-—-—-— Nuciłam I knew you`re were trouble pod nosem, a Styles skarcił mnie wzrokiem. -No co?- zaśmiałam się. -Nie masz litości nade mną.- wstał i zbliżył się do mnie. Podniósł mnie, a ja krzyczałam: -Zostaw mnie! Oskarżę cię o napaść!
Po tym znalazłam się w wodzie i wpadłam na głupi pomysł. -Nie umiem pływać!- warknęłam. Tak samo nagle jak ja się tu znalazłam, tak znalazł się i on. Zaczęłam się śmiać jak chora psychicznie. -Oszukałaś mnie?!- podpłynął bliżej mnie Harry. -Przepraszam. Chciałam cię ukarać.- przygryzłam wargę. -Nie rób tego.- oznajmił. -Czego?- znowu przygryzłam. -Nie przygryzaj wargi, bo to jest cholernie seksowne!- warknął. Wybuchłam znowu śmiechem. Harry wdrapał się na pomost, a później wyciągnął do mnie rękę. -Chodźmy już, bo się zaziębisz.- objął mnie w talii, a ja odskoczyłam. -O mnie się nie martw! Jak jestem chora to wyglądam o wiele seksowniej! Lepiej się o siebie martw, bo twoje ciałko nie będzie już takie pociągające.- zaśmiałam się. -Uważasz, że jestem pociągający?- ujrzałam błysk w jego oku. Cholera. Po co ja to mówiłam? -Ty, nie! Ale mam słabość do umięśnionych mężczyzn.- popchnęłam go, tak aby oparł się o samochód. Chciałam wsiąść, ale drogę zaszedł mi Styles. Otworzył mi drzwi, a ja walnęłam się w głowę. Woda z nas kapała, więc nie chce wiedzieć jak będą wyglądały później siedzenia. -Mówiłaś, że matka ci zmarła, a co z ojcem?- spytał mnie, odpalając samochód. -Jeszcze jak żyła, to się wyprowadził i słuch po nim zaginął. Uznałyśmy go za zmarłego.- oznajmiłam.
-A nie chciałabyś go odszukać?- zerknął na mnie kątem oka Harry. -Nie. Zdradził moją mamę, a ja byłam w niego zapatrzona. Raniłam ją, a on po prostu nami gardził.- schowałam głowę za rękami. Rozpłakałam się jak małe dziecko na wspomnienia. Jak ja bym
chciała cofnąć się w czasie. Zabronić jej palenia i picia, po kryjomu w tym swoim pieprzonym barze. Chciałabym wykrzyczeć to co nam zrobił, ojcu w twarz. Chciałabym zepsuć jego życie. Tak jak on zrobił to nam. Poczułby się jak cholerny dupek. -Shh..- przytulił mnie Harry. Zatrzymał się specjalnie na poboczu. -Przepraszam, że zapytałem.- głaskał mnie po głowie. -To nie twoja wina.- spojrzałam na niego i wtuliłam się jeszcze mocniej. Wytarł palcami moje łzy z policzka i pocałował mnie w czubek głowy. -Wyjdziesz na prostą, zaczniesz nowe życie.- uśmiechnął się. -Pytaj o co chcesz. Daje ci tu i teraz taką szanse, która się już nie powtórzy.- odsunęłam się od niego, robiąc poważną minę.
-Naprawdę mogę? Nawet te pytania, które cie zabolą?- przejechał palcem po moim policzku. -Tak.- oznajmiłam. -Dlaczego usunęłaś ciąże?- zadał pytanie. -Gdyby moja mama się o tym dowiedziała, to by się załamała. Poza tym nie miałabym pieniędzy na utrzymanie dzieciaka.- udało mi się lekko uśmiechnąć. -Pamiętasz cokolwiek co działo się tamtej nocy, w której zaszłaś w ciąże?- patrzył mi prosto w oczy. -Pamiętam aż za dobrze. Za cholerę jednak nie mogę sobie przypomnieć kim był ten facet. Upiłam się w trzy dupy i na parkiecie zaczął się do mnie dobierać. Oddałam się mu i zaciągnął mnie, na siłe do łóżka. Mogę to swobodnie nazwać gwałtem.- powiedziałam pewnie. Zauważył chyba w moich oczach, że zaraz wybuchnę płaczem, więc przytulił mnie, a ja wyszeptałam żeby już jechał. Miałam już dosyć użalania się nad sobą. Co chwile na mnie zerkał, więc wybuchłam śmiechem. -Humorek zboczuszkowi powrócił?- odezwał się Styles. -Zboczuszkowi?! Tak wrócił.- wysiadłam z samochodu i pobiegłam do salonu i zawołałam: -Który ma ochotę na przytulaska?! Wspomnę, że woda nadal ze mnie kapała. -Chyba Louis chce!- wbiegł za mną Harry. Tomilson pokazał nam język, po czym oznajmił: -Myślałem, że tylko Lucy wróci mokra. -Oh, on ma za miękkie serduszko. Przestraszył się, że nie umiem pływać.- zachichotałam. -Wcale nie!- zrobił naburmuszoną minę Styles. -Idę się przebrać!- pobiegłam na górę. Nie spojrzałam się w lustro, bo bym wymiękła i znowu doszłoby do cięcia się. Założyłam na bluzkę Harr'ego koszulę, zmieniłam spodnie i rozpuściłam włosy które wcześniej miałam spięte w koka. Zbiegłam na dół. Chłopaki oglądali jakiś horror. Widziałam to po ich zaskoczonych minach. -Jazda się ubrać!- krzyknęłam do Stylesa, który siedział w samych bokserkach. -No już!- wstał i poszedł do pokoju. Chłopaki powoli zasypiali, więc postanowiłam im nie przeszkadzać i pójść do Harr'ego. Przemierzył mnie wzrokiem. Usiadłam na łóżku i spytał: -Gdzie moja koszulka? -A no mam ją na sobie i zamierzam w niej spać.- zrobiłam głupią minę. -Oj na pewno nie.- przybliżył się. Nasze ciała dzieliły tylko centymetry. -A czemu nie?- zapytałam. -Bo ci ją zabiorę.- szepnął i bardziej się przybliżył. Dzieliły nas teraz tylko milimetry. Jeden ruch, albo mój, albo jego i zaczniemy się całować. Poczułam moje usta na jego. Rozpinałam guziczki mojej koszuli i w jednej chwili znalazła się na drugim końcu pokoju. Błądził rękami po moim brzuchu i przyciągnął mnie do siebie. Splotłam nogi za jego plecami. Zdecydowałam się zdjąć jego koszulkę, choćby siłą. Jednak mi uległ i zaczął robić to samo. Został mi tylko staniki dolna część stroju. A jemu bokserki. Położyłam się na plecach, a on przygniótł mnie swoim ciałem. Zaczął zdejmować ze mnie shorty. -Jesteś pewna?- szepnął. -W stu procentach.- uśmiechnęłam się. Byliśmy w bieliźnie. Nie wstydziłam się jego bliskości. Dotknęłam jego przyrodzenia i cicho jęknął. Jednym ruchem ręki rozpiął mi stanik. Miał wprawę. Nie odrywając ust, ściągnął mi koronkowe majtki. -Czekam na twój krok.- wyszeptał. Rolę się odwróciły. Teraz ja leżałam na nim. Zniżyłam się tak, że przed oczami miałam jego tors. Ściągnęłam zębami jego bokserki o dotknęłam jego męskości. Jęknął głośno. Za głośno. Teraz nogami obejmowałam go w talii. Uniósł mnie, chciał wykonać ostatni krok, gdy szepnął: -Na sto procent? -Na milion.- jęknęłam, gdy zrobił decydujący krok. Nasze oddechy złączyły się w jeden. W moim brzuchu działy się różne rzeczy. Krzyczałam jego imię. Znowu byliśmy za głośno. Nadole spali chłopcy. Gdy poczułam, że już doszłam Harry położył się obok mnie. Ciekawe czy robił to z miłości?

Jak się miewacie?
Ja źle. Miałam potłuczoną szybkę w telefonie i dziś oddałam go do naprawy i dostanę go dopiero w środę. Czyli do środy nie ma mowy o pisaniu kolejnego rozdziału :( Przecież ja tego nie wytrzymam! ALe wczoraj wieczorkiem udało mi się napisać fajny rozdział na niedługo NOWEGO bloga. Będzie on z Niallerkiem <3 Cieszycie się dziewczyny??
Ohh.. Wiem, że pewnie nie wyszła mi ta +18 scena, ale piszę taką po raz pierwszy, więc się zlitujcie :D
Pozdrawiam was i życzę miłego święta Trzech Króli!
Ps. Ksiądz zaraz do mnie przychodzi z kolędą.. :(

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 10: Rodzące się we mnie uczucie.

Nie było go już przy mnie, gdy się obudziłam. Spaliśmy wtuleni w siebie, a ja cały czas szlochałam. -Idiotka.- syknęłam do siebie. Ubrałam się w ciuchy które pierwsze złapałam i zeszłam na dół. -Hej mała!- zawołała Daniele. -O hej. A co ty tu?- spytałam zaskoczona. -Idziemy na zakupy!- pisnęła. A no tak, Liam wczoraj mi coś wspominał. -Okej.- założyłam wygodne trampki na nogi. Były już lekko pościerane, ale ja zupełnie nie miałam co na siebie włożyć. Dojechałyśmy do jakiegoś centrum handlowego. -Dan! Dan! Możemy autograf?!- zatrzymały ją jakieś dziewczyny. -No jasne, dla kogo?- spytała się ich. -Dla Jessiki i Sary!- pisnęły. -Lucy Jones?! Możemy zdjęcie?- podeszły do mnie, dwie inne dziewczyny. -Ahh. No.. jasne!- klasnęłam w dłonie. Dziwne uczucie. Byłam lekko zaskoczona. Nie jestem jakąś celebrytką, nie osiągnęłam sukcesu w życiu. Ale miło, ze na świecie istnieją ludzie którzy są mili. Zazdroszczę chłopakom takich fanek. Dan zaciągnęła mnie najpierw do sklepu z seksownymi sukienkami. -Kup sobie jedną. Chłopaki lubię imprezować. Przyda ci się.- mrugnęła do mnie. Posłuchałam się jej, a moją uwagę przyciągnęła czarna, do połowy ud kiecka. Na szerokich ramiączkach miała koronkę. Dół był rozkloszowany, a uroku dodawał jej biały pasek. Przymierzyłam ją, pasowała jak ulał. Kupiłam sobie do tego białe szpilki, zamszowe. Oraz śliczne rajstopy w kwiatki. Później wybrałyśmy się do sportowych sklepów. Następnie pobiegłyśmy do pomieszczeń z markowymi ciuchami, takimi jak H&M, gdzie zakupiłam rzeczy na co dzień. Styles mnie zabije, bo wydałam fortunę. Ruszyłyśmy do wyjścia, ale na dworze było dużo paparazzi. A ja już myślałam, że dali nam święty spokój. Udało nam się wyjść tylnym wyjściem. -Podobają ci się ciuchy?- spytała Dan, żeby uniknąć ciszy. Ona lubiła rozmawiać. -Tak bardzo, ale Harry mnie zabije za to, że tyle wydałam.- uśmiechnęłam się gorzko. -Nie zabije! Zabiłby osobę na której mu zależy?- zachichotała. -Co?- zerknęłam na nią. -No.. Nie ważne. Sorry! Idziemy oglądać wywiad chłopaków, okej?- uśmiechnęła się. -Ja chyba sobie daruję.- wysiadłam z samochodu. -Nie! Pójdziesz ze mną.- coś knuła. Nie wiem po co jej tam byłam, ale postanowiłam jej ustąpić. *Harry* -Witamy! Dzisiaj goszczę najsławniejszy zespół. One Direction!- krzyknęła prowadząca, a kamera skierowała się na nas. -No, więc. Jak samopoczucie chłopcy? -A dobrze, a twoje Sam?- oznajmiłem patrząc na nią. -Harry! Harry! Nie patrz się tak na mnie, bo zapadnę się pod ziemie! Pewnie dziewczyny ci ulegają, przez ten wzrok! -Zależy która!- wtrącił się Niall. -A no właśnie. Kim jest dla was niejaka Lucy Jones? Niall? -Koleżanką!- odpowiedział. -Zayn? -Dobrze gotuje spaghetti! -Liam? -Zboczeniec. -Louis? -Jest świetną przyjaciółką, ma poczucie humoru i w ogóle jest idealna. -Harry? W tej chwili nie miałem pojęcia co powiedzieć. -Eh.. no na pewno nie jestem z nią w ciąży! Myślę, że przyjaciółką.- oznajmiłem. Nie. jest miłością mojego życia, nie wiem czy widać po mnie, że kłamię. -To czemu była w szpitalu? I dlaczego zaniosłeś ją tam bez koszulki? -No, bo chciałem wziąć prysznic, ale zemdlała i się przestraszyłem.- skłamałem. Ja byłem gotów wlecieć z nią do tego szpitala w samych bokserkach! -Czyli coś tam między wami jest? Co za natrętna kobieta. -Nie krępuj się Harry.- wtrącił się Niall.
-Jest moją przyjaciółką! A co ty Niall taki zazdrosny się zrobiłeś?- zrobiłem głupią minę.
Tu macie smutnego Niallerka <3 Też go kocham.
Moje oczy powędrowały na całkiem spore piersi Sam. Kiedyś, powiedzmy, ze z nią spałem. Ale to było przelotne uczucie.
-Czemu ona u was mieszka? -Nie ma gdzie, to ją przygarnęliśmy. Poza tym była kiedyś naszą dobrą przyjaciółką, ale my wyjechaliśmy i ją zostawiliśmy. Trzeba jakoś odpłacić za błędy.- uśmiechnął się Louis. -No to teraz, zadam wam pytanie dotyczące waszego życia towarzyskiego! Louis jak ci się układa z El? -Dobrze. Niedługo może weźmiemy ślub. Ale to jeszcze się pomyśli.- mrugnął do kamery Tomilson. -A jak tobie Zayn z Perrie? -Ahh.. cudownie!- zaśmiał się. -Zwłaszcza w nocy.- dogryzłem, a wszyscy zaczęli się śmiać. -Liam, jak z Danielle? -Spodziewamy się dziecka. Wyplułem cały sok, który chciałem połknąć. -No no! Gratuluje! Nie powiedziałeś im? -Nie. Chciałem żeby byli zaskoczeni!- klasnął w dłonie Payne. -A jak z tobą Niall? -Czekam na odpowiednią dziewczynę. Na razie takiej nie poznałem, ale wszystko przychodzi zupełnie niespodziewanie jak odchodzi!- oznajmił. -Harry, czemu zerwałeś z Taylor? -Drażniła mnie. Ale poznałem kobietę w której się zakochałem. Jest inna niż wszystkie. Trudna. -odpowiedziałem. -Trudna? -Dotychczas kobiety przede mną klękały, a ona prawie mnie od siebie odpycha. -No to życzę powodzenia Harry! -Ahh.. Przyda się!- oznajmiłem. -Planujecie może trasę koncertową? -Jak na razie to my mamy wolne! Zayn regularnie chodzi do psychologa.- powiedział Louis. -No dziękuje za wywiad! Żegnajcie! Wyłączyli kamery, a uśmiechy z naszych ust natychmiast zeszły. -Niezłym jesteś aktorem.- podeszła do mnie Sam. -Aktorem?- zaskoczyłem się. -No, wiesz! Ja bym nie potrafiła tak świetnie udawać, że kogoś poznałam!- zaśmiała się i dotknęła mojego torsu. -Nie udawałem, zresztą nie ważne.- odszedłem za chłopakami którzy udali się do samochodu. *Lucy* Dan siedziała i co sekundę piszczała ze szczęścia. Jak ja jej zazdroszczę, że ma dla kogo żyć. Zabolało mnie to, że Harry powiedział, że kogoś poznał. W głębi serca może coś do niego czuję, ale chce też jego szczęścia. -Jesteśmy!- zawołali chłopaki.
Danielle pobiegła do Liam`a i na niego wskoczyła. Boże, jak oni się kochają. -Harry, łap!- rzuciłam mu jego kartę kredytową. -A dostanę coś za to?- złapał ją w ostatniej chwili. -Przytulasa?- zaproponowałam. -Mało.- oznajmił. -Buziaka w policzek?- zrobiłam słodkie oczka. -Lepiej.- podszedł do mnie, a ja go szybko cmoknęłam. Nagle do salonu weszli chłopaki. -Boże, wy to jak zwykle wchodzicie w najmniej odpowiednim momencie.- syknęłam uśmiechając się szeroko.. -Musiałam mu podziękować za kartę kredytową.- dodałam. -A poza tyn, on ma już swoją miłość.- szepnęłam. Poczułam, że robię się całą czerwona. -Ale my nic nie mówimy.- uniósł do góry ręce Louis. -Oj cicho! Gratuluję Liam.- uniosłam śmiesznie brwi. -Ahh.. No dziękuje. Opłacały się te nie wyspane noce.- oznajmił, a wszyscy wybuchli śmiechem. -No raczej.- burknęła Dan. -Chodź pokaż mi co sobie kupiłaś!- pociągnął mnie za rękę Harry. -Nie!- zaśmiałam się. -No chociaż jedną rzecz!- błagał. -Nie!- skoczyłam za Louisa. -Pożałujesz!- warknął z uśmiechem na twarzy. -Eh.. Zamówcie pizze, bo zgłodniałem.- wtrącił się Niall. Już zaczyna mnie wkurzać swoim zachowaniem. Dla mnie jest oschły, a dla Harr'ego tym bardziej, chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Ale w głębi serca go lubię, uwielbiam, pragnę jego bliskości, przytulania i jego poczucia humoru które teraz zanikło. Louis wyciągnął komórkę i wybrał jakiś numer. -Dwie pizze poproszę, albo trzy.- powiedział gdy ktoś odebrał. -No na ten co zawsze adres.- rozłączył się. -Co dzisiaj oglądamy?- uniósł brew Zayn. -Jakiś horror!- skoczył Liam. -Dziewczyny będą się bać.- oznajmił pewnie Niall. -Przy Danielle to ja będę!- zaśmiał się Payne. -A o mnie się nie martwcie!- usiadłam obok Harr'ego. -Będę przy tobie, więc się nie będziesz bać co nie?- szepnął mi do ucha Harry. Walnęłam go w brzuch, a Louis przyglądający się nam prychnął. Gdy jakaś laska w filmie chciała wejść za drzwi gdzie czekał na nią morderca, zaczęłyśmy z Dan krzyczeć: -Nie wchodź tam! Nie! Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Odciął jej głowę, a ja zasłoniłam oczy, ręką. Patrzyłam się na Louisa który aktualnie siedział przestraszony w kącie i prychnęłam jak on wcześniej. -Spadaj.- pokazał mi język, a ja podbiegłam do niego i zaczęłam go łaskotać. Leżał teraz na dywanie i zwijał się ze śmiechu, usiadłam na nim i posłałam wszystkim triumfalny uśmiech. -Jeszcze mnie zgwałć.- zaśmiał się Tomilson. -No to.. Nie publicznie!- zachichotałam i cmoknęłam go w policzek. Film się skończył. Wszyscy się bali oprócz mnie i Lou. Wybuchliśmy. Śmiałam się jak szalona. Tak ja! Pobiegłam szybko do pokoju Harr'ego i zamknęłam przed nim drzwi. -Otwórz.- próbował się dostać. -Jak wezmę prysznic!- krzyknęłam. Spojrzałam w lustro. Znowu ta bezradna dziewuszka patrzyła na mnie swoimi ciemnymi oczami. Trzymała w ręku żyletkę. Nie może zapomnieć o rodzinie, która z jej pomocą zmarła. Na początku tata zginął, a ona nawet go nie powstrzymywała. Uznali, że nie żyje. Później jej ukochany brat w brzuchu matki. Później mama, która ją kochała, a ona (dziewczyna z lustra) tego nie odwzajemniła. Następnie ciotka z wujkiem. Zginęli przez nią! Zostawiła tą cholerną włączoną prostownicę! Zrobiła sobie pięć ran. Krew leciała jej strumieniem. Nagle poczuła się słabiej.. i upadła. *** Obudziłam się leżąc w łazience. Nikogo przy mnie nie było. No tak. Zamknęłam drzwi na klucz. Obmyłam rękę i zawinęłam ją w bandaż. Harry się skapnie, nie jest taki głupi jak o nim piszą. Ma uczucia jak każdy, bo jest zwykłym człowiekiem. Nie cierpi paparazzi. K
ocha, nienawidzi, szanuje, płacze, pragnie. Jak inni. Wszyscy piszą o nim, że jest bezuczuciowym kobieciarzem. Bawi się uczuciami dziewczyn/ Dosłownie! Otworzyłam drzwi pokoju. Styles siedział, a raczej spał na podłodze. Podeszłam do niego, nachyliłam się, a on przyciągnął mnie do siebie. Yhm.. Tuman. -Co ci się stało w rękę?- wstał. -N..Nic!- uśmiechnęłam się gorzko. -Gadaj.- podszedł bliżej mnie. -Musiałam!- poczułam łzy w kącikach oczu. -Chciałaś, nie musiałaś. Jak nie przestaniesz to zrobię sobie tyle samo.- mrugnął do mnie. -Nie możesz!- odskoczyłam od niego. -Mogę.- uśmiechnął się łobuzersko. -Dobra przestanę! Ale tego nie rób! Idę spać.- wbiegłam do pokoju. On ma coś w głowie nie tak. Poprzestawiało się mu od pizzy. Położył się obok mnie na łóżku, chyba myślał, że spałam, bo głaskał mnie po ręce. I te pieprzone motyle w brzuchu. -Martwię się o ciebie.- szepnął. Pewnie po przyjacielsku, bo on już się zakochał. Chciałabym poznać tą szczęściarę.

Rozdział jest beznadziejny, wiem. Ale kolejny będzie wielkim BUM!
Chciałam serdecznie podziękować Oli Iwanek.
Za to, że jest i za to, że czyta mojego bloga. Wiem, ze wolisz Niallerka, no ale tak jakoś wyszło, ze się rozmyśliłam i wybrałam Hazze.
Bardzo cię za to przepraszam <3 Ale, gdy skończę pisać tego bloga, to napiszę specjalnie fanfiction z Niall`em. Obiecuję! Mam już nawet chytry pomysł.
Dziękuję też Sarze Directionerce, która ostatnio napisała bardzo piękny komentarz. To podniosło mnie na duchu i obiecuję, że dla ciebie popracuję nad opisami!
Dziękuję moim przyjaciółkom, zwłaszcza Gosi i Oli. Dzięki wam nie poddawałam się, gdy nikt nie komentował moich rozdziałów.
A na koniec, największe podziękowania dla Oliwii Strug.
Moja reakcja gdy zobaczyłam, że skomentowałaś mój rozdział, była następująca:
Wyobraźcie sobie.. Jestem sobie u cioci, jest dużo gości.. Nagle piszczę jak głupia i płaczę ze szczęścia.
No, bo jestem tak jakby twoją fanką Oliwia i no bardzo się ucieszyłam.
Nie wiem dlaczego zebrało mi się na podziękowania, ale.. Po prostu lubię słowo dziękuje.
Więc DZIĘKUJE WSZYSTKIM.

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 9: Noc z NIM.

Dedykuję ten rozdział Oli Iwanek <3
Nioh, nioh.. Muszę cię rozczarować tym rozdziałem. Ale czytaj czytaj.. Wszystko może zdarzyć się zupełnie niespodziewanie!
*Lucy*
Wysiadłam z taksówki i od razu skierowałam się do domu chłopaków. Nie mogli mnie odebrać, ponieważ mieli spotkanie z menadżerem. Harry był gotów na nie, nie pójść, ale mu kazałam. Chłopaki wspomnieli, że będę musiała u któregoś z nich spać. Wolę już na kanapie w salonie. Ale nalegali, więc nie odmówię. Dziwie się, że nie bali się mnie zostawić samej w domu po ostatnim odpale. Pragnę się zabić. Pragnę tego najbardziej na świecie. Jednak coś we mnie mi na to nie pozwala.Czuję, że w końcu wyjdę na prostą. Weszłam do łazienki i zaczęłam się rozbierać. Na moim ciele było mnóstwo siniaków i zadrapań, nie mam pojęcia czemu. Wzięłam prysznic. Lubię jak gorąca woda obmywa moje ciało. Podeszłam do lustra. Znowu ją widzę. Ciemnooką szatynkę, nie brzydką. Nie wierząca w siebie. Mieszka z One Direction. Nie może w to uwierzyć i myśli, że obudzi się już w innym świecie. Lepsze życie i nowa ona. Przypudrowałam policzki i zrobiłam delikatny makijaż. Nadało to osobie w lustrze kobiecości. Odwinęłam bandaż na ręce. Rana była głęboka, prawie doszłam do żył. Obmyłam bliznę i zawinęłam w nowy bandaż. Założyłam na siebie czarną bluzkę z napisem Fuck You. Czarne shorty do połowy ud, a na włosy tego samego koloru bandamke. Muszę się wybrać na zakupy, ale nie mam na to najmniejszej ochoty. Fanki 1D mnie zabiły wzrokiem, a media rozgłosiłyby, że korzystam z pieniędzy zespołu. Weszłam do kuchni, chciałam zrobić coś na kolację, ale lodówka świeciła pustkami. Ruszyłam w stronę sklepu, a za mną paparazzi. -Przepraszam! Lucy?!- ktoś za mną krzyczał, a ja gwałtownie się odwróciłam. Przede mną stanęli ludzi z kamerami i mikrofonami. -Możemy zadać kilka pytań?- spytała jakaś kobieta. -Słucham.- jęknęłam. -Czy jest pani w ciąży?- usłyszałam. -Pojebało was.- syknęłam i odeszłam. Będą wymyślać ckliwe historyjki. Nie, to nie dla mnie. Wzięłam koszyk do ręki i zatrzymałam się przy chipsach. Zawsze je jadłam gdy miałam doła. Nie wiem czemu. Działały na mnie pozytywnie. Nawet po całodniowym płaczu, zasypiałam po nich. Wiem, dziwne! Wzięłam najważniejsze rzeczy do zrobienia spaghetti, oraz deseru lodowego. Zapłaciłam za to dosyć dużo. Więcej o połowę niż bym zrobiła takie zakupy we wcześniejszym miejscu zamieszkania. To się nazywa życie w Londynie. Wróciłam do domu i zaczęłam robić kolacje. Spaghetti wyszło mi smakowicie i sama bym to zjadła, nie pokazując im tego. Ale ja taka nie jestem. Lody włożone były jeszcze do zamrażalki, bo zanim przyjdą to by się rozpuściły. -Jesteśmy!- krzyknął któryś z chłopaków. -Co robisz do jedzenia?!- wbiegł do kuchni robiąc głupią minę Louis. -Ahh.. No to spaghetti, a później na deser lody. Waniliowe! Bez dwuznaczności!- ruszyłam śmiesznie brwiami. -Tak, tak.- zaśmiał się Liam. -Siadajcie.- podałam im spaghetti na talerzach. -Mhmm.- mruknął Nial, zaczynając jeść. -Dobra, to gdzie mam spać?- spytałam się. Spojrzeli się na siebie robiąc głupie miny. -No to zależy. Bo popatrz. Harry jest naprawdę dobry w nocy. Liam nie zasypia w, więc gada o dziwnych rzeczach, choćby na przykład o lodach. Niall cały czas je, obudziłabyś się z okruszkami za bluzką, Zayn strasznie lubi się w nocy przepychać, a ja to oaza spokoju.- uśmiechnął się szeroko Tomilson. Wszyscy wybuchli śmiechem, oprócz Louisa który pokazał im język. -Oaza spokoju? A pamiętasz ja spała u ciebie Perrie? Obudziła się na podłodze, a jej miejsce zajmował misiu Zbysiu.- zabrał głos Zayn. -Lunatykowałem, nie moja wina.- zrobił smutną minę Lou.
-A tak serio, to gdzie mam spać?- powstrzymałam się od śmiechu.
-Możesz u mnie na łóżku, a ja na podłodze.- zaproponował Harry robiąc głupie miny.

-To załatwione.- posłałam wrogie spojrzenie chłopakom, którzy nie powstrzymywali się nawet od śmiechu, oprócz Niall'a. -Pakujesz się do bad boya.- poklepał mnie po plecach Liam.
-Cicho bądź.- przyłożyłam mu palec do ust, wsłuchując się w radio które było włączone od pewnego czasu. 'Wczoraj widzieliśmy One Direction w szpitali. Odwiedzili Lucy Jones, którą na rękach tam przyniósł Harry Styles. Był bez koszulki. Prawdopodobnie Jones jest w ciąży, chociaż dzisiaj temu zaprzeczyła. Tylko z którym? Z wybuchowym kobieciarzem Harry'm, czy może Niall'em?' -Pojebało ich.- warknęłam. -Nie przejmuj się. Wyjaśnimy to wszystko na jutrzejszym wywiadzie.- oznajmił Zayn -Będę mogła z wami jechać?- zrobiłam słodkie oczka. -Nie. Jak ta chora babka cie zobaczy, to masz przesrane.- uśmiechnął się Tomilson. -To co ja będę robić sama?- opuściłam głowę. -Zadzwonię po Dan i Perrie. Wybierzecie się na zakupy!- krzyknął Liam. -No w sumie dobry pomysł, ale nie mam pieniędzy.- powiedziałam patrząc na swoje stopy. Harry rzucił mi swoją kartę kredytową, a ja w ostatniej chwili ją złapałam. -Nie mogę.- uśmiechnęłam się gorzko. -Może i nie, ale ja ci karze i masz ją wsiąść.- oznajmił Styles. -Bierz, nie bądź głupia.- szepnął mi do ucha Zayn, zauważając moje zawahanie. -Dobra, ale jestem twoją dłużniczką.- krzyknęłam. -Odpłacisz mu to kiedyś w nocy.- uniósł brew Malik. Walnęłam go w brzuch łokciem. A on zaczął się tam masować i jęknął teatralnie.-Oj nic ci nie będzie, Per ci dogodzi!- zachichotałam. -Dobra, idę wsiąść prysznic. Nie wchodź Harry do pokoju, bo będziesz leżał i błagał o litość.- mrugnęłam do niego. -Prędzej on na tobie!- walnął Louis. Skarciłam go wzrokiem i pobiegłam na górę. Wyciągnęłam z torby koszulkę w której zawsze śpię. Była do połowy ud. Widniał na niej napis Team 1D. Wzięłam krótki prysznic. W trakcie pocięłam się żyletką. Ja już naprawdę nie wytrzymuję tej presji. Założyłam bluzkę na siebie, wraz z shortami w takim samym kolorze co bluzka. Zbiegłam do chłopaków na dół, kłócili się o to co obejrzą, rzucając w siebie kasetami. Chłopaki chcieli jakieś thrillery, oprócz Harr'ego. -Ostatnio oglądaliśmy co Lou chciał, teraz ja wybieram.- pokazał im język. -Nie, bo ja wybieram.- oznajmiłam i skoczyłam na dywan, gdzie były porozwalane kasety. Rzuciłam jedną Tomlinsonowi.
-Titanic? Naprawdę?-spojrzał na mnie pytająco. -Na serio.- uśmiechnęłam się. Klapnęłam obok Harr'ego. A raczej, wskoczyłam na to miejsce. Harry łobuzersko się uśmiechnął, a ja spytałam: -Co? -Nie nic. On jest naprawdę dziwnym człowiekiem. Leciał teraz ten moment w którym dziewczyna puściła rękę chłopaka. Utonął, a mi poleciały łzy. Louis, Zayn, Liam i Niall spali. A Harr'ego obudziłam kładąc się na jego ramieniu. Zasnęłam i ja. *Harry* Wziąłem ją delikatnie na ręce, zanosząc ja na moje łóżko. Kosmyki jej włosów, włożyłem za ucho. Poprawiłem poduszkę i przykryłem ją kołdrą. Sam zaś, znalazłem sobie koc i położyłem się na podłodze. -Nie będziesz tam spał.- usłyszałem głos Lucy. -Czemu?- uśmiechnąłem się. Posunęła się wskazując ręką wolne miejsce obok niej. Zaśmiałem się, Lucy skarciła mnie wzrokiem. -Bez głupich pomysłów Styles. Minęło z dwie godziny, a ona wreszcie zasnęła. Miałem już zamykać oczy, gdy poczułem jej ciepła rękę na moim torsie. Spała, więc nie zrobiła tego umyślnie. Nie chciałem jej budzić, więc nie zareagowałem. Ale tak bardzo bym chciał się do niej przytulić. Poczuć jej drobne rączki na moich plecach. Błądziłem wzrokiem po jej zgrabnym ciele i zauważyłem dużo blizn na rękach. Niektóre były zapewne stare, ale niektóre tak jakby zrobione dzisiaj. A już się cieszyłem, że zmądrzała, choćby dla mnie. Jutro sobie z nią pogadam. I to zupełnie na poważnie. Sam na sam. W cztery oczy. Zakochałem się w niej. Nie chce żeby stała się jej krzywda. -Śpij, słonko.- szepnąłem jej do ucha. *Lucy* -Śpij, słonko.- usłyszałam szept Stylesa. Moją ręka znalazła się na jego umięśnionej klatce piersiowej. Chciałam ją odruchowo zabrać, ale coś mnie powstrzymało. Harry leżał do mnie plecami, więc nie widział, że nie śpię. Uśmiechnęłam się pogodnie i poruszyłam ręką, muskając nią, jego ciało. Odwrócił się gwałtownie, a ja zamknęłam oczy. Jednak nie mogłam powstrzymać śmiechu i wybuchłam. -Grabisz sobie.- uśmiechnął się. Nadal trzymałam moją rękę na jego torsie. -No przepraszam. Chciałam tylko...- dokończyłam chichotaniem. -Nie ważne. Cięłaś się?- spytał, a ja gwałtownie zabrałam rękę. Idiotka. -T..tak! Przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie.- łzy cisnęły mi się do oczu. -Shh..- uciszył mnie, przytulając. I tak zasnęliśmy. I tak przebrnęłam noc i boku Stylesa, dzień pierwszy! Żałosne.


No co tam? Jak tam sylwek i w ogóle? Dzięki za komentowanie moich rozdziałów <3 To daje kopa w dupe, haha <3 A najbardziej dziękuje Sarze.. Nwm jak to się wymawia :) I moim przyjaciółkom które nwm czy to rpzeczytały, ale im dziękuje.