piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 14: To jeszcze nie koniec.

Skakałam po śnieżno białych chmurach z uśmiechem na twarzy. Nowe życie, nowa ja. Poznawałam nowych znajomych, nawet spotkałam się z ciocia! Śmiałyśmy się przez jakieś pół godziny popijając pyszną kawę. Opowiadała mi jak to jest tu żyć. Nie spodziewałam się, że powie o tym jak tu jest czasami nudno bez takich problemów jak na ziemi. Nasze serca tu są odporne na miłość, smutek, nienawiść, na wszystkie uczucia. Żyjemy tak jakby nas nie było. Wszędzie jest biel, czerń i błękit. Rzygam już tymi kolorami. Zabronione jest tu tańczenie, śpiewanie i wszystko co interesujące. Wszędzie są kamery, jeden błąd, a lądujesz w cyśccu. Jeszcze nie byłam w sądzie ostatecznym, ale niestety dziś będę musiała się tam stawić we własnej osobie. Wszystkie, no może prawie wszystkie informacje w biblii są blednę. Nie jest tu tak idealnie. Może i jest, ale to miejsce dla nudziarzy, a ja taka nie jestem. Niedaleko mnie zobaczyłam znajomą sylwetkę. To była mama. Podbiegłam do niej i porozmawiałyśmy z jakieś pół godziny, albo i dłużej, bo tu nie istnieją zegarki. Jedno jest pewne. W niebie nie ma ojca, więc pewnie wiedzie beztroskie życie. Zazdroszczę mu tego, bo nigdy nie miał problemów. Zawsze wiedział jak wybrnąć z niezręcznych sytuacji. Można powiedzieć, że władze miał w małym paluszku. Mimo tego, że my tu nic nie czujemy, ja do niego czuje. Czuje nienawiść, obrzydzenie i wszystko co najgorsze. Skakałam dalej po chmurkach ale zaciekawiło mnie miejsce o nazwie piekło. Chciałam tam wejść, ale jakiś anioł mnie zatrzymał: -Stamtąd nie ma już wyjścia. -Jak to?- uniosłam brwi. -Dziecko to jest piekło, wchodząc tam widzisz wszystko co najgorsze w twoim życiu. Dręczą cię wspomnienia i czujesz miłość, nienawiść. Wchodząc tam plączesz się po labiryncie uczuć. Musiałabyś zebrać wszystkie siły żeby stamtąd wyjść, ale nikt stamtąd nie wrócił. To jest o wiele gorsze od sądu ostatecznego.- wytłumaczył. -A jak wygląda sąd ostateczny?- spytałam z ciekawości. -Nasz Pan zadaje ci pytania, wskrzesza wspomnienia, mówi co czuły do ciebie inne osoby i to ty będziesz musiała zadecydować gdzie iść. Do nieba czy w podziemia, niezdecydowani krążą pomiędzy wszystkimi istniejącymi światami.- złożył ręce i wypowiedział słowa modlitwy.
-Dla mnie najgorsze co może istnieć to decyzje. Sajonara!- pomachałam mu i nie przemyśliwując tego przeszłam przez drzwi piekła. Niepewnie szłam w kierunku czarnego światła, ale gdy to dotknęłam, wszystko wróciło. Ale w innym świetle. Widziałam moje szczęście przy rodzicach, płacząca mamę i znęcającego się nad nią ojca. Widziałam zdradę ojca i to jak się do mnie dobierał. Ujrzałam śmierć matki. Ona tego chciała, czuła się nienawidzona przez własna córkę. Wtedy gardziłam jej uczuciami. Umarła przeze mnie. Gdybym wtedy przy niej była, moje życie potoczyłoby się w innym kierunku. Zobaczyłam cieszących się z życia ciocię i wujka. Odebrałam im to. Przez tą prostownice. Mogłam choć przez chwile włączyć wtedy swoje komórki mózgowe. Poczułam uczucie którym darzył mnie Harry. To była prawdziwa miłość, ale i to musiałam zepsuć. Przed moimi oczami ujrzałam film, całowaliśmy się, później uprawialiśmy seks. Czuliśmy to samo. Zaczęłam płakać i nagle wróciłam do początku od nowa wspomnienia. Krzyczałam, ale nikt nie mógł mi już pomoc. Utkwiłam tu. Już nie żyje i nie mogę umrzeć tu drugi raz. Wszystko połączyło się w jedno uczucie. Nikt mnie już nie uratuje. Nie mam tyle sił. -Harry kocham cię!!- krzyknęłam. Echo.. Pieprzone echo się odezwało. -Potrzebuje cię.- łkałam. Obudziłam się w nieznanym mi pomieszczeniu. To był sen, tylko sen. Czułam, że byłam cała czerwona. Uniosłam głowę. Na krześle obok siedział Lou. -Krzyczałam przez sen?- poczułam łzy napływające mi do oczu. -Tak. Lucy jak mogłaś to zrobić?! Czy przez chwile pomyślałaś o tym co my czujemy?- wrzasnął. Pokręciłam przecząco głowa. -Masz szczęście, że przyjechałem wtedy do hotelu z zakupami do ciebie.- złapał mnie za rękę. -Dziękuję. Nie chce jeszcze umierać. Za rogiem pewnie czeka na mnie szczęście. - posłałam mu uśmiech. -Jak miewa się Harry??- przełknęłam głośno ślinę. -Nie mogę ci tego wyjaśnić. Musisz się z nim zobaczyć. Ale jedno ci powiem, on naprawdę cię kocha. - poprawił mi poduszkę. *Harry* Kazała abym jej nie szukał, zabolało, ale to tylko moja wina. A teraz ona nawiedza moje sny prosząc o pomoc. Nie myśli tak, na pewno. Pewnie Louis zapewnił jej wszystko, może poszła na jakieś zabiegi żeby stracić pamięć. Wiem, to nierealne. Wszystkie moje zdjęcia z Taylor znalazły się już w kominku. Nigdy nie jest za późno żeby naprawiać błędy. Ale ja nie miałem głosu co do tego toksycznego związku. Menadżerowi się nie odmawia. Nie wolno nam, bo on nami rządzi i włada karierą. Jeden błąd, a możemy znaleźć się tam skąd przyszliśmy. Bez pieniędzy i pracy, bo wątpię, że po czymś takim zaufalibyśmy sobie i kolejnym menadżerom. Łzy, poczułem łzy w oczach. Nie mogę płakać. Ta miłość nas niszczy, mnie i Lucy. Ja ranie ją, a ona słusznie mnie. Zbiegłem na dół słysząc Louisa który był u Lucy. -Harry ona cię potrzebuje!- wyprzedził wszystkie moje pytania. Pomogę ci, choćbym musiał błagać publicznie i na kolanach o przebaczenie. Ale wiem, że znowu będziemy razem, bo miłość przezwycięża wszystko. Nawet wspomnienia.
Ehh... Jaka ja jestem beznadziejna. Znowu obiecałam, że będzie dłuższy a jest krótki. ALe kolejny, który mam już napisany jest dłuższy :)
Dzięki za tak obfite komentowanie.. A tak serio, to skomentujcie. To nie gryzie.Nawet z anonimka komentujcie :*
Jezu! Ferie! Ferie! Ferie!
Co myślicie o rozdziale?
A i ps. wolę żebyście zamiast wiadomości prywatnych pisali komentarze :)

A teraz.. UWAGA UWAGA!
Moje kochane czytelniczki, mam dla was kolejnego MOJEGO bloga:
http://i-say-goodbye-niall.blogspot.com
No... Czytając jaki jest link chyba spodziewacie się, że w głównej roli jest tam Niall, nie Harry :D
Szczęśliwe?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz