Niechętnie wstałam z łóżka Harrego. Uśmiechnęłam się, bo widziałam, że dziś nie będzie tak jak w bajce. Zawsze mam takie przeczucia które zazwyczaj się sprawdzają. Założyłam na siebie moje ukochane dresy i zerknęłam na półki ze zdjęciami. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, albo nie chciałam uwierzyć w to co widzę. Ale to w końcu tylko pieprzone zdjęcia, to nic nie znaczy. Mógł zapomnieć, był zajęty. Ale.. To są zdjęcia jego i Taylor. Gdybym była na jego miejscu i naprawdę nic nie czuła do tej blondynki to wypieprzyłabym te zdjęcia dawno w ręce fanów. Może mnie okłamuje i każdego? A może wszyscy to robią? Wiem tylko tyle, że na ten temat nic nie wiem, a to mnie najbardziej boli. Kurwa, mogłam nie pakować się do jego łóżka, do ich życia. Ale teraz jest już za późno. Oparłam się o ścianę i schowałam głowę w rękach. Zaczęłam płakać jak małe dziecko po stracie zabawki. Nie wiem jak to jest stracić zabawkę, ale wiem jak to jest gdy ojciec znika bez pożegnania. Wystarczyłoby jedno pieprzone słowo przepraszam, zobaczymy się lub coś w tym stylu. Mógł to wyjaśnić. Co z tego, że miałam pięć lat? Rozumiałam więcej niż zdawali sobie z tego sprawę. Słyszałam wszystkie ich kłótnie, nie mogłam się potem ogarnąć żeby się nie zorientowali. To bolało, tak bardzo jak teraz te zdjęcia. Jedno z nich przedstawiało ich całujących się w łóżku, a na dodatek byli szczęśliwi. A co jeśli to ja ich zepsułam. Moje nagłe pojawienie się? Wczoraj szepnął mi, że tylko mnie kocha. Powiem, świetny z jego aktor. Wytarłam twarz i nieprzytomnym krokiem poszłam do kuchni. Wiedziałam, że widać po mnie mój płacz, zawsze miałam czerwone oczy po beczeniu. Złapałam się za brzuch który z niewiadomego powodu mnie bolał. Jakimś cudem posłałam chłopakom uśmiech. Nie było z nimi Hazzy. Może i lepiej, bo skończyłoby się na idiotycznej kłótni.
-Lucy wszystko okej?- Podbiegł do mnie Niall, gdy osunęłam się na podłogę.
-N.. nie widać?- jęknęłam dotykając podbrzusza.
-Chcesz jechać do szpitala?- spytał się mnie Louis.
-Nie. Dajcie mi jakaś tabletkę, to mi przejdzie.- przewróciłam oczami.
-Skąd to masz?!- krzyknął Liam, wskazując palcem na mojego siniaka w okolicach ramienia.
-Skąd mam to do cholery wiedzieć?!- poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Wstałam i usiadłam przy stole. Zayn podał mi jakieś kanapki, tabletkę i szklankę wody.
-Nie mam apetytu.- połknęłam kapsułkę.
-A tak w ogóle to gdzie jest szanowny Harry?- uniosłam brew, bawiąc się włosami.
-Powinien zaraz wrócić.- spojrzeli na siebie chłopaki. Prychnęłam i zwaliłam szklankę ze stołu. Potłukła się. Zaczęłam zbierać odłamki szkła, wspominając całe moje życie. Krew leciała mi strumieniem. Ktoś odciągnął mnie od myśli i wziął pod rękę. To był Louis. Zaprowadził mnie do łazienki i umył moje ręce. Owinął w bandaż. Wtuliłam się w niego. Nie miałam już siły na nic. Zaklnęłam się w duchu, słysząc ze ktoś przyszedł do domu. Wyszliśmy razem z Tomlinsonem z łazienki i to co zobaczyliśmy.. Było okropne. W drzwiach od kuchni stali Niall, Zayn, Liam i zerkali na mnie współczującym wzrokiem, a przy salonie stała wtulona w Hazze Tay.
-Hej, L.- posłała mi wredny uśmiech. Usiłowałam wbiec na góre, ale drogę zaszedł mi loczek.
-Wyjaśnię ci to.- nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.
-Odejdź!- krzyknęłam popychając go na bok. Udało mi się. Wbiegłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Łzy nie dawały mi spokoju, ale udało mi się spakować i zostawić karteczkę na łóżku. Popatrzyłam jeszcze raz na łóżko.
Niedobrze robi mi się na myśl, że migdaliłam się w nim z Hazzą. Chciałam żeby mnie przeleciał i nie ukrywam, że nadal bym chciała. Ja głupia myślałam, że on coś do mnie czuje.
Nie zmienił się. Ludzie nigdy się nie zmieniają, zawsze zostają w nas pozostałości ,, tamtego życia,,.
Chce zniknąć z twojego
życia, nie szukaj mnie.
Życzę szczęścia
Lucy. x
Przemknęłam po cichu do kuchni.
-Gdzie ty idziesz?- krzyknął Liam.
-Wizja mieszkania pod mostem jest lepsza niż bycie w jednym domu z Harrym.- dławiłam się łzami.
-Nie będziesz mieszkała pod mostem. Zawiozę cię do Eleanor, albo do jakiegoś hotelu.- oznajmij Lou.
-Już raz wpieprzyłam się do czyjegoś mieszkania, nigdy więcej. Wolę już ten hotel.- podałam mu moja torbę z chuciami.
-Jeśli chcesz wyjść niezauważona to chodźmy przez garaż. Chłopaki będę za godzinę.- wyszedł za drzwi.
Wsiedliśmy do samochodu i po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Budynek był niedaleko szpitala, więc pewnie tym kierował się Tommo. Mój pokój nie był wielki, nie potrzeba było mi tego. Dostałabym szału gdybym miała mieszkać samą w willi.
-Dasz radę?- złapał mnie za rękę przyjaciel.
-Nie wiem. Musze dać.- posłałam mu nieprzytomny uśmiech. Położyłam się na łóżku po tym jak się z nim pożegnałam. Myślałam o tym długo.. Może oni też mnie okłamują? Może chcieli się zemścić? Ale tak boleśnie? Kurwa ja go kocham jak głupia! Wywaliłam wszystko z torby i wyciągnęłam żyletkę, robiłam sobie rany. Ta pierwsza za ojca, druga za mamę, za to że nigdy nie powiedziałam jej słów Kocham Cię. Kolejna za wujka, kolejna za ciocię. W końcu doszłam do Harrego, za to że zepsułam mu życie. Były jeszcze rany za: moja głupotę, Nialla, te chwile szczęścia w łóżku loczka. Chciałam dojść do żył. Zobaczyłam światełko. Tam jest szczęście, nowe życie. Cysta karta. Tam będzie mi lepiej. Nie zakocham się, nie stracę osób których kocham.
Beznadziejnie krótki. Wiem zdaję sobie z tego sprawę, ale to wina braku weny. Nigdy więcej nie zdarzy się żeby był taki mały rozdzialik! Obiecuję <3
Pytanka:
1)Jak myślicie, czy Lucy przeżyje?
2)Dlaczego tak postąpił Harry?
3)Czy miłość między Niallem, a Lucy skończona?
Kocham was <3
LUCY MA BYĆ Z NIALLEM :D NOW! :D
OdpowiedzUsuń