Jestem zwykłą dziewczyną która zaledwie ukończyła podstawówkę i gimnazjum. Przez złe oceny spowodowane śmiercią najważniejszej osoby w moim życiu, ojca.
Mam na imię Lucy. Jestem szatynką o podobno`nieziemskiej urodzie. I co z tego, skoro jestem nieśmiała? Przynajmniej byłam. Wszystko psułam tym, ze siedziałam w kącie cicho, jak myszka pod miotłą.
Miłość? Słowo zupełnie mi obce. Jednak przychodzi zupełnie niespodziewanie.
Zobaczyłam go na dniu otwartym w liceum.
Grał na gitarze i śpiewał z kumplami z zespołu. Kilka razy nawet na mnie spojrzał.
Widziałam go też raz wychodzącego ze szkoły. Trzymał w ręku swoją gitarę i seksownie poprawiał włosy. Jest strasznie pociągający!
I nawet ja, Lucy Jones to stwierdzam. Ale w końcu ja u niego nie mam szans, tak?
Poza tym on prawdopodobnie liceum już skończył.
Gdyby nie moja wychowawczyni, która jako jedyna darzyła mnie sympatią, to bym kiblowała nadal w gimnazjum. Uczyła matematyki i dzięki jej korepetycjom, miałam mocną trójkę na koniec,
Zawdzięczam jej wiele.
Próbowała mnie ośmielić, jednak wtedy to było mało realistyczne.
Karała chłopaków którzy pisnęli słowo o mnie, dlatego miałam ksywkę `skarżypyta`.
Ważna rzeczą w moim życiu jest pianino.
Niby takie nudne i praktyczne.
Wiele uczuć można przez niego przekazać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz