wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 3: A co jeśli ktoś już się zakochał? cz.2

Po lekcjach ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Nie miałam ochoty iść ten kilometr. Byłam zupełnie zdezorientowana tym co dzisiaj w szkole się ze mną stało. Z zamkniętej w sobie, skulonej dziewczynki wyrosła kobieta z którą w końcu można się porozumieć. Nie mam pojęcia czy to przeze mnie, bo posłuchałam się w końcu serca i byłam tylko sobą, czy to Niall tak na mnie działa. Pewnie to pierwsze, bo miesiąc temu nie było mowy o pogaduszkach z kumpelami których nie miałam, a co do chłopaków, to koniec świata. Zupełnie zapomniałam o karteczce i otworzyłam ją dopiero przy obiedzie, nie zdążyłam jej przeczytać bo mama zasypywała mnie pytaniami typu 'Fajną masz klasę?' , 'Jak wychowawczyni'? Nie mogłam się przez to skupić na jedzeniu. Podziękowałam, wstawiając talerz do zmywarki i wbiegłam do pokoju. W końcu miałam czas na przeczytanie tej karteczki. 'Pewnie przez cały czas myślałaś o tej kartce? Rozczaruje cię. Bo chciałem ci napisać, że INTUICJA mi kazała, abym cię dręczył. Do jutra, Lucy Jones, grająca na pianinie, niby nieśmiała, jednak dogadać potrafi.' On ma jakiś detektywów którzy 24 h na dobę mnie śledzą, bo ja za cholerę nie przypominam abym mu się zwierzała ze swojego życia. No chyba, że słyszał pogłoski. To inna sprawa. Ważne, że on tak nie twierdzi i chyba w miarę dobre zrobiłam na nim wrażenie. Wzięłam komórkę i wyszłam z psem na spacer. Od kilku dni go zaniedbuje, nie zasługuje na takie traktowanie. Jest psem posłusznym który wszystko doskonale rozumie. W parku było dosyć sporo ludzi jak na takie miejsce. Przyczyną był koncert jakiegoś małego zespołu gitarzystów. W pierwszej chwili pomyślałam... a nie. To nie są przypuszczenia tylko prawda. Niall. Podeszłam bliżej próbując wsłuchać się w tekst piosenki, ale jakaś laska co sekundę piszczała, więc nawet pies 'posłuszny' uciekł mi ze smyczą. Nigdy nie przejmowałam się tym, że mógłby się wyrwać, więc to było dla mnie zaskoczeniem. Szukałam go przez jakąś godzinę. Chciałam już wracać do domu, ale INTUICJA kazała mi usiąść na ławce. Po chwili ujrzałam Harr'ego z psem na rękach. -Zauważyłem, że ci uciekł, więc poszedłem go szukać.- podał mi go ostrożnie. -Gdyby nie twoja chora faneczka, to by mi nie uciekł.- przekręciłam oczami. -Zazdrosna jesteś?- uniosły mu się kąciki ust. Ma takie cudowne dołeczki i te oczy na które można patrzeć godzinami.-Tak- pomyślałam. -Nie. Jestem zrównoważona psychicznie, więc nie piszczę z byle powodu.- odgryzłam się. -Uważasz mnie za byle powód?- posmutniał. Ten to jak zwykle przekręca moje słowa na moją niekorzyść. Nic nie odpowiedziałam i odeszłam. -Super!- usłyszałam jego krzyk. Co mu jest? Usiłuje się do mnie przykleić, koniecznie. Szczerze to się robi wkurzające, bo takich lasek miał na pewno tuzin, albo i więcej. Sypiał już zapewne z wieloma, a dla niego jestem tylko nieistotną małolatą. Niby mam już te 16 ale on ma w końcu już 17. Znaczy się chyba tyle, tak mówiła mi dziewczyna z klasy. Nienawidzę plotek na mój temat, a osobą które o mnie mówią najchętniej bym nogi z dupy powyrywała. Kto powiedział, że jestem miła? Nieśmiała, okej. Miła, przeciwieństwo. On to zupełni co innego. Jest dżentelmenem, przystojnym, o umięśnionej posturze, delikatnym, co po nim widać, zabawnym oraz troskliwym mężczyzną. A ja to zupełnie jego przeciwieństwo. Wredna, no może ładna, chuda i wysoka i nienawidząca pomagać laska, która ma bardzo niską samoocenę. W dodatku uwielbiam użalać się nad sobą. Ale moje postanowienie na jutro jest dosyć zaskakujące. Od zakichanego jutra przestaną użalać się nad swoim życiem, co jest lekko przy nudne i nie będę życia brała pod uwagę zbyt poważnie. Okej? Okej.
--------------------------------------------------


Założyłam na siebie pastelową bluzkę, krótkie czarne shorty, do tego ciemne okulary przeciwsłoneczne i czarne koturny. No co? Miałam nie ubierać się w ten denny mundurek, a ludzie zmieniają się z dnia na dzień. -Księżniczko, czemu wychodzisz bez pożegnania?- zawołała mam z kuchni. Super! Jeszcze tego mi brakowało. -A coś ty na siebie założyła?- zaskoczona podeszła do mnie. -Nic. Idę. Wrócę jutro, bo nocuję u koleżanki.- wyszłam. -Okej!- wybiegła za mną. Kiepska z niej matka. Zamiast zabronić, nie ufać, to się pogrąża. Nie nocuje u koleżanki. Może wkręcę się na jakąś imprezę czy coś w tym stylu. Kiedyś nawet mi przez myśl nie przeszło imprezowanie. A teraz? Co ja usiłuje z siebie zrobić? Pewna laska z mojego gimnazjum była wzorową uczennicą. Z jakiegoś powodu stała się dosłownie zdzirą. Nie. To zupełnie inny przypadek. Weszłam do szkoły nie zwracając uwagi na sprzątaczki, które były nieźle wkurzone moim dzisiejszym ubiorem. Poczułam ten zapach. On się zbliża. -W coś ty się ubrała?- złapał mnie za ramię. -Ciebie też miło widzieć, Niall.- próbowałam uśmiechnąć się seksownie, ale mi to nie wyszło. Jak zwykle. -Nie wiem, coś ty sobie pomyślała. Ale jeśli to z mojego powodu taki ubiór to niestety muszę cię uświadomić, że mnie takie coś nie kręci. Lubie naturalne, zagubione dziewczyny.- nonszalancko się uśmiechnął. -Nie wszystko musi się kręcić w okół twojej niezwykle skromnej osoby.- odgryzłam się. -Niall.. Przedstaw mi swoją koleżankę.- wysoki szatyn przerwał nam rozmowę i zmierzył mnie wzrokiem. -Sama potrafię. Lucy, miło mi.- podałam rękę nieznajomemu. -Harry. Ładne imię.- uśmiechnął się zadziornie. -Harry... Wytłumacz swojemu przyjacielowi, że nie wszystko kręci się w okół niego. Bo ja już naprawdę nie wytrzymuję.- wróciłam do poprzedniego tematu i odeszłam. Harry złapał mnie za rękę i szepnął mi do ucha: -Masz wolny wieczór? Kiwnęłam głową na znak, że mam. Wyjął marker i zapisał mi swój numer na ręce, po czym odszedł. Nieźle się dzisiaj zapowiada, Lucy. W głębi serca, wiem, że to nie jestem prawdziwa ja. Nie zrobiłabym takiego czegoś, nawet w chwili załamania. Ale coś na mnie działa, że się zmieniłam. Usiadłam na ławce i schowałam twarz za dłońmi. Popłakałam się, nie mam pojęcia czemu. Dziewczyna z klasy zauważyła mnie i spytała: -Wszystko okej? Chodź na lekcje, bo mamy z wychowawczynią tego chłopaka co cię przyprowadził, a ona nie lubi spóźnień. Podniosłam głowę, a ona zatkała usta. -Tak, źle wyglądam?- próbowałam się zaśmiać. -Troszkę. Chodź, wyjaśnimy to pani.- uśmiechnęła się. Do klasy weszłyśmy spóźnione. Od razu ruszyłyśmy do pani. Przy biurku stał Niall. Super! -Oh, dziecko co ci się stało?- wstała pani. -W sumie to nie wiem. Zaczęłam płakać, nie wiem z jakiego powodu.- otarłam nadal lecące łzy. Musiałam wyglądać okropnie z rozmazanym makijażem. -Pytam o ubiór. Masz mundurek.- podała mi ubrania. -Widzę, że nie jesteś w stanie iść sama, więc Niall zaprowadź ją do łazienki.- uśmiechnęła się czule. Jeszcze tego brakowało. Może wejdzie do niej ze mną i mnie zgwałci? Doszliśmy do toalety, zupełnie nic nie mówiąc. Widziałam, że chciał zacząć rozmowę, ale po chwili zamykał usta. -Już sobie poradzę.- zamknęłam drzwi do łazienki, przed jego nosem. Ubrałam się, licząc że gdy wyjdę jego już tam nie będzie. -Okej. Miło, że zaczekałeś. Ale to robi się już nudne.- przekręciłam oczami. Nic nie odpowiedział, ale był smutny. Widziałam to po jego jasnych oczach. Lekcje minęły szybko, a przed szkołą czekał na mnie Harry. -Myślałam, że zapomniałeś.- zaśmiałam się słodko. -Nie. Zabiorę cię do pewnej szopy nie daleko. Stworzyłem z niej swój drugi dom.- złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
*Niall Nie rozumiem jej zachowania. Zrobiła się dla mnie nie miła. A ja ją tak bardzo kocham. Jestem głupi, bo zamiast ją ze sobą zabrać to pozwoliłem na to żeby zabrał mi ją Harry. On wiedział o niej, bo opowiadałem o Lucy moim kumplom. Zrobił to specjalnie. Mój przyjaciel! *Lucy Usiadłam na łóżku, chyba, bo tak to raczej wygląda. -Podoba ci się?- zamknął szopę Harry. -No trochę.- próbowałam skłamać. Jest tu cholernie zimno, a wszędzie czuję zapach papierosów oraz piwa. Harry podszedł do mnie i zdjął swoją koszulkę. Nie zatrzymywałam go, bo działała na mnie jakaś dziwna siła. Zaczął mnie całować, a jego ręce wędrowały po moim ciele. Przeszło mnie obrzydzenie, więc odepchnęłam go i wyszłam z szopy. Nigdy więcej. Zostanę taka jaka byłam. Trzymałam w ręce torbę z ciuchami w których byłam rano. Rzuciłam je z obrzydzeniem w błoto. Co to do cholery było?! Ja nie chciałam się zmieniać! Nie aż tak! Kocham Niall`a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz