Niechętnie weszłam do szkoły.
Nie wiedziałam czego dzisiaj się spodziewać po Harry'm. Wszedł od razu za mną i złapał mnie za rękę. -Cieszysz się? Straciłem matkę! Cieszysz? Powinnaś! Była jedyną osobą która mnie kochała! Śmiej się!- przywarł mnie do ściany. -Harry... Nie ciesze się.- nie dokończyłam, bo znowu zaczął krzyczeć: -Masz się cieszyć z mojego nieszczęścia, rozumiesz?! -Cholera! Ziemia do Harr`ego! Nie można cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia!- wydukałam. -Ale z mojego powinnaś! Pożałujesz tego!- dusił mnie. Nagle podszedł do nas Louis. Powoli mogłam oddychać, bo Tomilson nieźle przywalił Harr'emu. Przytulił mnie, a ja się rozpłakałam. -Co do cholery?!- zawołał Niall. -Na głowę wam padło, chyba! Idioci!- dodał. -Ślepy jesteś, czy udajesz? On chce jej zrobić krzywdę!- uniósł się Louis. -Ta jasne! A ja nazywam się Michael Jackson!- przymrużył oczy i pomógł Harr'emu wstać. -A te ślady na szyi, to ja jej zrobiłem?!- wskazał na moją szyję Tomilson. Niall zastanawiał się co powiedzieć, widziałam to po jego minie. -To się do cholery zastanów!- pociągnął mnie za sobą Louis. -Dziękuje.- szepnęłam. -Nie mogłem patrzeć, jak cię dusi. Tak samo jak nie mogę patrzeć na Niall'a. Nasz zespół potrzebuje teraz wspólnego wypadu na piwo.- uśmiechnął się mój wybawiciel. Wyciągnęłam z portfelu kartę zniżkową o 50% do baru mojej matki i podałam mu ją. -Nie przyjmuję jej z powrotem. To.To moja rekompensata.- odeszłam. *Niall* Może naprawdę jestem ślepy? Sama by sobie nie zrobiła takich śladów na szyi, a na pewno nie zrobiłby to Lou. -Harry?- odezwałem się wreszcie. -No co tam?- wyciągnął kanapkę z plecaka. -Zrobiłbyś krzywdę Lucy?- spytałem. -Nie.- przekręcił oczami. -Tak myślałem.- również zacząłem jeść. Zrobiłem sobie wczoraj pyszną tortillę i kebaba. A ta kanapka przypomina mi ich smak. Nie jestem normalny. Myśleć o jedzeniu w takiej chwili. -Chłopaki, idziemy dzisiaj na piwo!- podbiegł do nas Louis z mała kartą zniżkową. -Dzisiaj?- doszedł do nas Zayn z Liam'em. -Nie pasuje? Musimy dzisiaj!- wołał nakręcony Louis. -Dobra.- odezwał się Harry. -Będę po was o dwudziestej.- zaśmiał się Lou. Jak dawni przyjaciele. Nierozłączna paczka One Direction. *Godzina 20:00* -Jesteśmy!- wskoczyłem do samochodu Tomilsona. -To który dziś pije najmniej?- spytałem. -Ja! Bo moja dziewczyna się skapnie.- odezwał się Louis. -No to jedziemy!- walnął mnie Harry. Wysiedliśmy przed dosyć przyzwoitym budynkiem. W środku także było 'przyzwoicie'. Najważniejsze, było pełno lasek. *Louis (godzina później)* Wszyscy byli już nieźle wypici, oprócz oczywiście mnie. -No to Harry, zrobiłbyś coś złego Lucy?- nawiązałem temat. -Tej... Lasce, która mi uciekła z łóżka? Nawet nie zdążyłem jej rozebrać. Na..Nadawała by się na jedną noc!- dopił chyba szóste piwo Styles. Wszystko nagrywałem. Wiedziałem, że Niall mi nie uwierzy. -A ja boje się miłości do niej.- zaśmiał się Niall. -Intuicja przy niej, normalnie mną rządzi. Nie myślę tylko robię!- dodał szybko. -O... Powiem ci chłopie, że ja bym ją chętnie wykorzystał! Ale czasami się opamiętuje! Działa mną dziwna siła! Mój stary, zabił matkę! Wiecie?- nagle zrobiło się poważnie. -Czego nie mówiłeś wcześniej?!- oburzył się Zayn. -Ee..tam! Zanudziłbym was na trzeźwo!- poprosił o kolejne piwo kelnerkę. Była już północ, a jutro mieliśmy iść do szkoły. -Bierz piwo i jedziemy! Jutro do budy!- wyłączyłem dyktafon. -Daaaaaj spokój!- zawołał Niall. -Nie. Jedziemy. Chyba, że chcecie się przejść 10km. do domu!- oznajmiłem. -Dobra, chodźmy.- nagle obudził się Liam. Zaczęliśmy się śmiać. Ten to zawsze musi się obudzić w najlepszej chwili! Tego nam właśnie brakowało. Wspólnego spotkania przy piwie. Ale jutro wszystko wróci. Harry znowu będzie wyżywał się na Lucy. A Niall będzie chciał udusić własnymi rękami Stylesa, po pokazaniu mu tego nagrania. Robię to dla jego dobra. Widzę, że cierpi patrząc na bezradną Lucy. Nie wie komu zaufać, i czy dobrze robi. *Lucy Kładę się spać. Jutro będzie jak w bajce.- myślę. Wilk mnie zje. Albo ktoś uwięzi mnie w wieży. Ostatecznie będę musiała całować żaby. To się nazywa pesymistyczne myślenie. —————-
Stanęłam przy parapecie i obserwowałam dobrze dogadujących się chłopaków z zespołu. Dobrze im beze mnie i to ja zniszczyłam ich przyjaźń. Harry, Liam i Zayn poszli w stronę sali gimnastycznej, bo pierwszy mieliśmy w-f. A Niall z Louisem słuchali jakiegoś nagrania z dyktafonu. Pewnie jakaś ich nowa piosenka czy coś. Nagle Niall spochmurniał i spojrzał się dosłownie na mnie. Zorientowałam się, że miałam uniesione kąciki ust więc od razu zrobiłam poważną minę i ruszyłam w stronę przebieralni dziewczyn. *Louis* Po przesłuchaniu całego nagrania, Niall zerknął na Lucy która od pewnego czasu na nas patrzyła, w końcu uśmiechnięta. Horan był w szoku. -Był pijany, nie wiedział, że bredzi.- bronił Harr'ego Niall. -Oboje dobrze wiemy, że on prawdę mówi tylko przy piwie.- przekręciłem oczami. -Dobra! Ja go zaduszę!- krzyknął Niall. -Ogarnij się, okej? Przede wszystkim spróbuj pogadać z Lucy. Bo oboje też zdajemy sobie z tego sprawę, że się kochacie.- walnąłem go w ramię. -Najpierw mu oddam za wszystko co jej zrobił!- pobiegł na salę. Źle to odegrałem. *Lucy* Siedziałyśmy na sali i czekałyśmy na chłopaków którym dosyć długo zajmuje dziś przebieranie. Dzisiaj mamy grać w koszykówkę, a mój wzrost jest przeszkodą do tej gry. Jednak gram o wiele lepiej od wysokich. W końcu przyszli i chłopaki. -Kto wybiera drużyny?!- krzyknął trener. -Ja mogę!- zgłosiłam się. -No i ja.- podniósł rękę również Niall. -Kto wybiera pierwszy?- spytałam. -Dziewczyny mają pierwszeństwo.- uśmiechnął się. Miły jest dzisiaj dla mnie. Wybrałam jako pierwszego Louisa. Na moje nieszczęście Harry jest w drużynie Niall`a, co oznacza, że albo ja mu coś zrobię albo on mi. W końcu zaczęliśmy grę. Było już 19:11, dla nas, gdy Harry podbiegł do mnie i mnie pchnął. -Co to miało być?!- nauczyciel zareagował. -Bo ona nie umie grać!- krzyknął Styles na swoją obronę. Cholera. Z czoła wypływa mi krew. Mówiłam, że któreś z nas będzie dzisiaj poszkodowane. Pani pomogła mi wstać i usiadłam na ławce. Gdybyście zobaczyli zachowanie Niall'a który popychał Harr'ego co chwilę, bezcenne! Nagle rozpętała się między nimi bójka. Nic więcej nie pamiętam, bo poczułam się słabo i upadłam. Obudziłam się u pielęgniarki, a obok mnie nie było nikogo. Pewnie dlatego, że są właśnie lekcje. Dotknęłam mojej obolałej głowy Miałam na niej bandaż, nawet zapomniałam czemu. Ahh tak. Harry mi to zrobił. Wszystko co złe to on. Powoli tracę wiarę w to, że jest chory. Ale to co się stało rano. Zaczął na mnie krzyczeć, abym się cieszyła, bo jego matka nie żyje. Ciekawe czemu? -Boli cię?- wskazałam na moją głowę pielęgniarka. -Trochę.- oznajmiłam. Stanęłam na nogach i czekałam aż da mi tabletkę na głowę. Miałam dużo siły co aż dziwne,bo zawsze po mdleniu czułam się okropnie. Dzwonek na przerwę. Zerwałam się i wyszłam z gabinetu. Może pod moją nieobecność Harry z Niall'em się pozabijali? Co dziwne, bo jeszcze rano byli zgranymi kumplami. -Wszystko okej?- złapał mnie ktoś za ramię. Na pewno nie był to Niall, bo to nie jego zapach. -O to ty. O co chodziła dzisiaj rano chłopakom? Przecież to świetni kumple.- uśmiechnęłam się z trudem do Louisa. -Mam pewne nagranie na którym Hazza mówi źle o tobie.- podał mi dyktafon. -O mój boże! Uwielbiam cię!- wskoczyłam na niego. -Proszę do usług. A swoją drogą, zgadnij który z nich lepiej się bije.- zaśmiał się Tomilson. -Eh... Harry?- stanęłam prosto naburmuszona. -Tu cię zaskoczę. Niall.- klasnął w dłonie. -Gdzie oni teraz są?- spytałam go. -U dyrektora.- posmutniał. Co? Musieli się nieźle pokłócić. -Spokojnie, dyrciu uwielbia nasz zespół, więc obędzie się bez kary.- dodał. Przytuliłam się do niego. Tego mi właśnie brakowało. Ciepła czyjejś osoby. -Louis, nie podrywaj jej. Została zarezerwowana przez blondasia!- przerwał nam rozmowę, Zayn z Liam'em. Pokazałam im język i pobiegłam pod gabinet, tym razem dyrektora. Przyłożyłam ucho do drzwi. Wszystko słyszałam.
-O co poszło! Pytam po raz piąty i ostatni!- krzyknął oschle dyrciu. -O nic.- oznajmił Harry. -Naprawdę? Macie cud, że po was, a prędzej Harr'ego karetka nie przyjechała! Niall, bądź rozsądny i powiedz o co chodzi.- nalegał dyrektor Smith. -Mamy się tłumaczyć obcej osobie z naszych prywatnych spraw? Niech da pan spokój.- usłyszałam ciepły głos Niall'a. Powiedział to z uśmiechem na twarzy, nie widziałam tego ale to wiem. On zawsze się uśmiecha. -Wyjdźcie już. Udajcie się do pielęgniarki, a po drodze poproście tu sprzątaczkę bo pełno tu waszej krwi.- rzekł Smith. Pobiegłam do gabinetu lekarki i oznajmiłam jej, że się słabo czuję. -Siadaj. Musisz zacząć się sobą przejmować. Bo obie wiemy, że wyszłaś aby sprawdzić co z tym blondynem.- uśmiechnęła się. -Aż tak bardzo to widać?- zaskoczona spytałam. -Tylko ja z jego wychowawczynią to widzimy.- odpowiedziała. Otworzyłam usta, bo chciałam coś powiedzieć, ale do pomieszczenia weszli wiecie kto. -Nieźle się poobijaliście.- stanęła obok nich pielęgniarka. -Można nawet wywnioskować który jest silniejszy.- zaśmiała się. Nie zauważyli mnie, bo skryłam się za biurkiem. Chciałam ich znowu podsłuchać. -Mi nie jest do śmiechu.- oschle oznajmił Styles. No raczej nie powinno. -A mi w sumie jest! Nawet nie wiesz jak dobrze się poczułem gdy okładałem cię pięściami.- zaśmiał się Horan. -Chciałem żebyś poczuł się jak ona.- oznajmił Niall gdy pielęgniarka weszła do małego pomieszczenia w którym chowa lekarstwa i bandaże. Harry podbiegł do biurka i szperał żeby coś znaleźć. Czasami... Nie no.Zawsze go nie rozumiem. Jest taki INNY niż wszyscy. —————
Chłopaki wyszli, a ja minutę po nich. Była przerwa, więc miałam wielką nadzieję, że się na nich nie natknę. Usiadłam na ławce która znajdowała się na głównym korytarzu. Czułam się słabo. Ale nie chciałam znowu lądować u pielęgniarki. Jest miła, ale nigdy nie miałam do nich przekonania. Ratują życie, co z tego? Gdyby Bóg istniał to by oszczędził wielu cierpieniom! Ludzie głodują, jest wiele chorób których nie da się uleczyć. Dzieci rodzą się chore. I że niby on istnieje? Prędzej uwierzę w to, że zostanę sławna niż w Boga. Zauważyłam idących w moją stronę Zayn'a, Liam'a i Louisa. -Twoja wychowawczyni cię szuka.- usiedli obok mnie i powiedzieli chórem. -Nie dojdę do niej.- złapałam się za głowę. Nigdy się tak beznadziejnie nie czułam! -Wszystko okej?- spytał zatroskany Louis. -Nie za...- nie dokończyłam. Ostatnie co ujrzał to biegnącego Hazze w moją stronę. Harry mnie złapał. Nie upadłam na podłogę. Niby, że nie duży czyn, ale raduje człowieka. Obudziłam się w swoim pokoju, a obok mnie siedziała mama. -Córciu! Już dobrze się czujesz?- przytuliła mnie. -Nie.. Znaczy się tak. Co ja tu robię?- rozglądałam się, upewniając się w ten sposób gdzie dokładnie jestem. -Harry cię przyniósł. Na rękach. Swoją drogą sympatyczny młodzieniec. Harry? Harry Styles? Mało prawdopodobne, więc spytałam zaskoczona mamy: -Taki chłopak z kręconymi włosami? -Tak. Chyba, bo miał je mokre.- wskazała na deszcz za oknem. No nie wierzę. Bóg go nawrócił, czy sam siebie? Harry Styles przyniósł mnie na rękach, nieprzytomną do domu! Wzięłam telefon do ręki. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń. Duszą towarzystwa to mnie na pewno nie można nazwać. Weszłam na Facebooka, a moim oczom ukazał się fan page One Direction. Mieli dwa miliony lajków! Dwa miliony... z całego świata. A ja sobie z tego nigdy nie zdawałam sprawy. Byli sławni. A ja jestem dla nich nikim. *Harry* Postąpiłem pierwszy raz słusznie. Zaniosłem ją do domu, moknąc. W dodatku nabawiłem się kataru. Robię to dla mojego kumpla, Niall`a. On ją kocha. Wszyscy to widzimy, nawet ona dobrze o tym wie. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Uwielbiał jeść, teraz ledwo patrzy na jedzenie. Był optymistą, teraz znajduje we wszystkim minusy. Zaczął zbierać słabe oceny. Mam nadzieje, że media się o tym nie dowiedzą. Już widzę te nagłówki: Niall Horan ma depresje? Czy Niall Horan, z zespołu One Direction przechodzi chwilowy zapad. Jeszcze jak napłyną do sieci jakiekolwiek zdjęcia jego i Lucy. To będzie wyglądało tak: Nieszczęśliwie zakochany? Zwykła dziewczyna łamie serce Niall'owi Horanowi? Siedzę teraz w kuchni u ciotki i rozmyślam nad nowa piosenką. Tytuł... tytuł. Happily! Ta. Akurat to świetnie opisuje aktualnie nasz zespół. Dostałem SMS od Niall'a. Obrażony i wkurzony Horan do mnie napisał. Musiało się stać coś ważnego. 'Myślisz, że zrekompensujesz jej tą krzywdę dobrym zachowaniem?' A ja już miałem nadzieje, że wrócił optymista. 'Niall nie poznaje cię! Pamiętasz jak się śmiałeś? Bo ja nie! To było tak dawno.' Otrzymałem odpowiedź po kilku minutach. 'Nie zmieniaj tematu! Czym się kierowałeś gdy chciałeś ją udusić?' Czym? Sam nie wiem. Nie odpisałem mu, tylko rzuciłem telefon o ścianę. Szybka rozprysła się na małe kawałki. To się nazywa DOTYKOWY TELEFON. A do tego potrąciłem łokciem lusterko, i też się potłukło. Siedem.. Lat... Nieszczęść. ———————-
Co do cholery?! One Direction wyjeżdża i prawdopodobnie nigdy już ich nie zobaczę. No chyba, że na plakatach! Ale plakatu nie będę całować, co nie? Poczułam łzę która spływa mi po policzku. Straciłam przyjaciół. I Niall'a, osobę którą kocham.
*Niall* Nie odzywała się przez dłuższy czas. Lada chwila zadzwoni ostatni dzwonek, dla nas. Nikt nic nie mówił. Chciałem przerwać głuchą ciszę, ale nie umiałem się wysłowić. Harry, dupek usiłował kilka razy coś powiedzieć, ale po chwili zamykał usta. Moja zapiekanka robiła się zimna... Boże, takie poważne sprawy tu są, a ja o jedzeniu myślę. -Lucy, wszystko okej?- przerwał ciszę Louis. Tomilson był najbardziej zbliżony do niej, co bardzo mnie boli. Usłyszeliśmy jej szloch. -O której macie samolot?- wydukała. -Jutro, o szóstej.- szybko odpowiedział Hazza. -Jadę z wami na lotnisko.- wstała i weszła do damskiej toalety. -Kiedy masz zamiar jej powiedzieć o tym, że ją kochasz?- poklepał mnie po ramieniu Zayn. -Nigdy. Nie chce jej bardziej ranić, tym bardziej, że nas związek nie ma szans.- skrzywiłem się i ruszyłem w stronę sali. *6 rano, lotnisko-
Lucy*
-Nie płacz! Będziemy ze sobą pisać non stop! Zobaczysz. Nie zapomnimy cię, na pewno nie ja.- powiedział głośno Louis, gdy łzy leciały mi strumieniem. -Trzymaj się. Znajdziesz sobie innych wariatów!- zawołał Zayn Malik. -No to ten, życz nam szczęścia.- ziewnął niewyspany Liam. -Fajnie, nie? Zdążyliśmy się pogodzić, a tu taka niespodzianka. Będę tęsknił. Bardzo. Wybaczyłaś mi, ale ja nadal żałuję mojego wcześniejszego zachowania.- uśmiechnął się Harry i pocałował mnie w policzek. -Ogarnij się! To było dawno! Zmieniłeś się loczku.- również pocałowałam go w policzek. Bez dwuznaczności! Jesteśmy przyjaciółmi. -Niall...- jęknęłam, gdy blondyn do mnie podszedł. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Dziwne uczucie gdy dwie osoby się kochają, a tego nigdy sobie nie wyznały. -Wyznacie sobą tą miłość czy nie?- nagle podszedł do nas Louis. Niall zrobił się cały czerwony, a ja kopnęłam Tomilsona. Szybko odszedł. -Lucy...- nie dokończył bo mu przerwałam: -Nic nie mów. Od dawna chciałam ci to powiedzieć, nie jest do dobra okazja, bo nigdy się nie zobaczymy.. Tym razem on przerwał: -Shh..- szepnął i przyciągnął mnie jak najbliżej do siebie. Staliśmy tak chwilę patrząc w swoje oczy. Po chwili poczułam jego usta na moich. Chłopaki z zespołu zaczęli się cieszyć, ale my nie przerywaliśmy. To była nasza ostatnia chwila. -Nie zapomnij o mnie. Kocham cię.- przerwał Niall. -Ja ciebie bardziej. To raczej ty nie zapomnij.- przytuliłam się do niego. Obiecaliśmy to sobie. A ja obietnic dotrzymuję. Znaczy, tak myślę. Bo gdy my się zmieniamy, zmienia się także to co czujemy.
Nie mamy na to wpływu.
*********
Siemanko!
Jak podoba się rozdział?
Mi nie za bardzo :( Ale niedługo zacznie się dziać!
PROSZĘ O KOMENTARZE!
Biedna Lucy :(
OdpowiedzUsuńPopłakałam się... Naprawdę...To było piękne :')
OdpowiedzUsuń