piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 4: Czy wszystko musi się tak skończyć?

Proszę o komentarze!
Nadają mi weny :)


Położyłam się na łóżku i zaczęłam szlochać. Jak ja mogłam się tak zachować w stosunku do Niall`a. W końcu oni niedługo będą sławnym boys bandem, a ja jestem tak głupia, że bawię się jego uczuciami. Nawet gdyby był menelem spod sklepu. I tak bym zakochała się w jego osobie. Nie chodzi o sławę. Chodzi o to, że jest inteligentny, mądry i zabawny. On mnie w ogóle kocha? Po jego zachowaniu wnioskuje, że tak. Ale nie jestem pewna. Jeśli dam radę, to pogadam z nim jutro w szkolę. *Jutro* Weszłam tym razem ubrana w mundurek do szkoły i na początku przywitałam się z woźnymi ciepłym uśmiechem, który mi odwzajemniły. Zobaczyłam w oddali, opierającego się o parapet Harr'ego z Niall'em. Będę musiała obok nich przejść. Bo stoją przy sektorze w którym mam lekcje! Módlmy się, aby mnie nie zaczepili. -Hej!- krzyknął Harry. -Cześć.- poprawiłam torbę na ramieniu i nie zatrzymywałam się. Muszę się wrócić. Podeszłam do Niall'a i zamierzałam go pocałować, ale co jeśli on nie czuje tego samego co ja? Wzięłam go za rękę i pociągnęłam za sobą. -Co z tobą? Tak cię znużyła upojna noc z Harry'm?- zabrał rękę Niall. -Jaka noc? Nic między nami nie zaszło.- próbowałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy. -On mówi co innego.- uśmiechnął się arogancko. -A no tak. Zapomniałam, że mi nie ufasz.- tym razem ja się uśmiechnęłam. -Pomyśl przez chwilę. To jest mój kumpel od dzieciństwa, a ty pojawiasz się i psujesz naszą przyjaźń!- krzyknął, nie za głośno. Nie chciał żeby nas wszyscy słyszeli. -Cholera! Zapomniałam, że to moja wina, że do mnie zagadałeś!- zabrałem torbę i ruszyłam do Harr'ego. -Pieprzony dupku, nie wiem co mu nagadałeś, ale wszystko jest nie prawdą! Bo jak na ciebie patrze, to obrzydzenie przechodzi przez moje całe ciało!- przywarłam go do ściany. -No popatrz. Jednak to mi ufa. Możecie sobie być razem, ale i tak twoje życie będzie koszmarem.- zaśmiał się głośno. Chciałam coś powiedzieć, ale głos ugrzęzł mi w gardle, zdołałam wypowiedzieć tylko dwa słowa: -Pieprz się! -Już to robiłem wczoraj!- czułam jego oddech na szyi. Zauważyłam, że naszą rozmowę, albo jej część słuchał Niall. -Niall, to naprawdę nie tak jak myślisz!- próbowałam się wytłumaczyć. -A jak?!- ujrzałam jego podkrążone oczy. Płakał? Nie możliwe. -No na pewno nie tak jak ten dupek to przedstawia!- dotknęłam jego dłoni, a przez moje ciało przeszedł miły dreszcz. -Zostaw mnie.- ujrzałam łzę spływającą po jego policzku. -Nie. To nie musi tak być.- próbowałam dalej. -Zostaw go!- usłyszałam głośny śmiech Harr'ego. -Nie! To twoje życie zamieni się w jedną wielką katastrofę!-patrzyłam prosto w oczy Harr'ego. Odepchnął mnie i tym razem on mnie przywarł do ściany, tak, że ledwo mogłam oddychać. -Niall jest dla ciebie idealny, oboje to wiemy. Ty jesteś za śliczna abym z ciebie nie skorzystał.- dotknął mojego brzucha. Myślałam, że on jest inny. To co mnie przeszło, było obleśne. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć głosu. -Twoje problemy się skończą, gdy to mnie wybierzesz, księżniczko.- musnął mnie w szyję. -Ty jesteś chory! Ty powinieneś leczyć się w psychiatryku!- wydukałam. -Może to ja tu jestem ten normalny, a to nie potrafisz dostosować się do reali.- uśmiechnął się tak, aby pokazały mu się dołeczki. Harry zauważył, że woźna idzie w naszą stronę więc mnie puścił. Szybko uciekłam pod salę. To nie jest prawda. To nie dzieje się naprawdę! To tylko sen! Jednak to jest jawa. Nic co do tej pory się zdarzyło nie jest snem. Usiadłam na ławce, bo czułam się dosyć słabo. Objawy choroby powróciły, jeszcze tego brakowało. W podstawówce, byłam nienawidzona przez wszystkich. Nawet nauczycieli. Za każdym razem kiedy byłam smutna, mocno wkurzona czy za bardzo zaangażowana w coś, w sensie, że zaangażowana w coś nierealnego, po prostu mdlałam, lub robiło mi się bardzo słabo. Teraz to wszystko zebrało mi się w kupę, a lekarz mówił wyraźnie żebym nie odczuwała tego wszystkiego jednocześnie, bo to powróci. Ale kto wtedy wiedział o tym, że zakocham się w Niall`u, a Harry jego przyjaciel koniecznie chce mnie mieć na jedną noc. Najgorsze jest w tym, że oczami Niall`a jestem tutaj ta gorsza. Poczułam delikatne szarpnięcie. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazała się wychowawczyni chłopaków z zespołu. Albo inaczej. Pani od fizyki. -Lucy, co się stało?- usiadła obok i objęła mnie ręką. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Słowa mi się plątały. -Ktoś ci coś zrobił?- próbowała dalej nauczycielka. -Jeśli zemdleję to nie wzywajcie karetki, proszę.- jakimś cudem udało mi się powiedzieć. -Słucham?- to były ostatnie słowa które usłyszałam przed upadkiem na ziemię.
------------------------------------------------
Leżę teraz na łóżku u pielęgniarki, a obok siedzi pani od fizyki.
Nie ma z nią Niall`a. A nie jednak jest. Przyniósł jej kawę. -Obudziła się.- zauważyła pielęgniarka. -Lucy, co to miało znaczyć?- złapała mnie za rękę nauczycielka. -W podstawówce byłym nienawidzona przez wszystkich. Wtedy pojawiła mi się choroba której mój lekarz nie potrafił wyleczyć. Za każdym razem gdy byłam smutna, wkurzona czy zaangażowana w coś, co nie ma sensu. Mdlałam. Choroba odpuściła, ale nie wolno mi było tych wszystkich uczuć łączyć, bo powróci. I to się dzisiaj stało.- patrzyłam w sufit. Usłyszałam dzwonek, więc zerwałam się z łóżka. Pielęgniarka chciała mnie zatrzymać, ale ja oznajmiłam: -Nic mi już nie jest. To tylko chwilowe. -Niall zaprowadź ją pod klasę, bo boje się ją puścić samą.- złapała mnie pod ramie pani. Nie no nie wierzę. Po ostatnim incydencie naprawdę trudno było mi spojrzeć mu w oczy. Byłam zbyt naiwna. Myślałam, że on mnie kocha. Jedyne co on pewnie teraz czuje to nienawiść. *Niall* Wziąłem ją pod rękę, bo ledwo co szła. Nie chciałem aby to się tak skończyło. Tym bardziej, że to moja wina. Może powinienem jej zaufać? Harry ma dość wybuchowy charakter, ale w sumie nie wierzę, że chciałby bzyknąć dziewczynę która od samego początku mi się podoba. W sumie to gdy jest pijany, to wszystko mówi. Trzeba będzie się z nim umówić na piwo. Tak, to jedyne wyjście z tej krępującej sytuacji. A propo krępującej sytuacji, to właśnie odprowadzam Lucy do klasy. Mocno trzyma się mnie. Widzę, że nie ma siły, jednak po chwili mówi: -Już możesz mnie puścić. -Widzę, że nie masz siły.- oznajmiłem pewnie. -Nie powinieneś się mną przejmować, okej?! To ja tu jestem tym czarnym charakterem! Psuje waszą przyjaźń, czy ty tego do cholery nie widzisz?! Nienawidzę siebie!- wybuchła i zaczęła płakać. Chciałem szepnąć jej do ucha, KOCHAM CIĘ. Tak mi kazała INTUICJA. Jednak się jej nie posłuchałem. -Uspokój się, bo masz teraz w-f, a chyba nie chcesz znowu podpaść.- wymyśliłem. Odkleiła się ode mnie i weszła do damskiej toalety. -I tak tam wejdę.- wymusiłem śmiech. -Jak możesz się śmiać w tej sytuacji! Ufaj temu swojemu Harr'emu. Możesz mieć tuzin lasek! On chce mnie tylko wykorzystać na jedną noc. A później zniknę.- bredziła pod nosem. Złapałem ją za rękę i ciągnąłem za sobą. Próbowała się wyrwać, ale nie miała siły. Wszyscy na sali byli poubierani w stroje gimnastyczne i grali w siatkówkę. Podeszłem do pana i opowiedziałem mu o incydencie mdlenia Lucy. *Lucy* Ciołek. Kretyn. Dupek. Palant. Dureń. Ale kochany. Dobra, ogarnij się! Nienawidzę go za to, że nic nie powiedział! Nienawidzę siebie, za to, że to powiedziałam! Użalałam się nad sobą przy nim! W dodatku jeszcze wszyscy patrzyli się na nas jak idiotów którzy razem spóźnili się na w-f. Będą nas łączyć w parę. Już to widzę. Niall+Lucy=Sami wiecie co. Czemu ja myślę o tym dupku, w sensie Harry'm który siedzi właśnie na ławce, obok Niall`a. Dobrali się idealnie. Jeden zboczeniec, oblech i wszystko co najgorsze. A drugi łatwowierny, bez serca kretyn. Dziewczyny z chłopakami zwijali siatkę i wyciągnęli piłka do zbijaka. Pobiegłam do szatni, a w drodze do niej zdjęłam bluzkę. Już w pomieszczeniu, gdzie nikogo nie było, zaczęłam szybko przebierać się w strój. Związałam włosy w niechlujnego koka i pobiegłam z powrotem na salę. -Czekajcie! Nie zaczynajcie beze mnie!- krzyknęłam. -Nie możesz grać.- wstał z ławki Niall. -Czemu? Zabronisz mi? Akurat ty masz tu najmniej do gadania!- zaśmiałam się. Do sali wszedł także Harry, nie zauważyłam że wyszedł, ale ubrany był w strój gimnastyczny. -No to gramy!- posłał mi oczko. -Dziewczyny na chłopaki, tak?- spojrzałam na panią od w-f. -Nie dacie nam rady.- podszedł blisko mnie Styles. -Zdziwisz się, bo jesteśmy lepsze od was we wszystkim!- zaśmiałam się. -W zatruwaniu życia, też.- szepnęłam Harr'emu do ucha. -No to dalej!- klasnął w ręce trener. Przywalę mu! Przywalę tak, że będzie leżał jak długi. A później podejdę do niego i mu jeszcze dowalę! Popamięta mnie do końca życia.
-----------------------------------------------------
Piłka odbiła się o ławkę, która stała na środku. Poleciała do chłopaków i szybko złapał ją Harry. Powędrowała prosto w mój brzuch, ale ją złapałam. Zakręciło mi się w głowie i nie mogłam ustać. W końcu złapałam równowagę i rzuciłam ją zbyt lekko na chłopaków. Trafiła w kogoś, ale w tej chwili interesował mnie tylko Styles. Dziewczyny zapiszczały ze szczęścia, a ja zauważyłam piłkę lecącą w moją stronę. Zrobiłam unik i posłałam im buziaczka. Zebrałam wszystkie siły i trafiłam go! Prosto w jego... jakby to ująć przyzwoicie. Przyrodzenie. Pasuje. Syknął z bólu i upadł na ziemie. -I co?! Że my niby słabsze!- krzyknęłam i podbiegłam do niego. Niall odepchnął mnie od niego i pomógł mu wstać. -Jesteście siebie warci.- powiedziałam szeptem. Ale dobrze mnie usłyszeli. *po w-f* Dziewczyny podziękowały mi za świetną grę, a ja tylko się uśmiechnęłam i ruszyłam do szafki po kurtkę. Ktoś pociągnął mnie do tyłu. -Może najpierw się przedstawię. Louis Tomilson.- podał rękę. -Super! Kolejny kumpel Niall'a. Ty może też masz na mnie ochotę!- warknęłam. -Uspokój się. Nie jestem Harry'm. Uwierz, ale chwalił nam się nową 'zdobyczą'. Niall jest naiwny, ale on coś do ciebie czuje. Tak w ogóle nieźle przywaliłaś Harr'emu. Ale nie było to przemyślane posunięcie. On jest agresywny. Od pewnego czasu przynajmniej.- uśmiechał się przez cały czas Louis. -Nie zamierzam czekać, aż zrobi mi coś! Prędzej, ja mu coś złego zrobię. Jeszcze popamiętacie moje słowa. Jestem mściwa. Zabrał mi kogoś kogo kocham.- nie mogłam opanować wszystkich emocji. Jeszcze nie zemdlałam, to dobrze. -Przemyśl to. On jest od ciebie wyższy i silniejszy. Nie masz nad nim żadnej przewagi. Nasz zespół się przez niego rozpada. A nasza chwilowa sława, zanika wraz z lajkami na Facebooku.- rozmyślał Tomilson. -Sorry, ale muszę iść. Harry z Niall'em tu idą.- wskazałam na nich palcem. -Nie powiedziałaś mi jak się nazywasz.- zatrzymał mnie. -Lucy... Lucy Jones.- oznajmiłam. -Nie gadaj z tą dziwką.- stanął za mną Styles. Uśmiechnęłam się szeroko do Louisa i odwróciłam się do Harr'ego. Patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę, po czym go spoliczkowałam. Chciał mi oddać, ale ja biegłam na główny korytarz. Obejrzałam się za siebie. Biegł za mną. Wpadłam na jakiegoś chłopaka. Co ja mam do jasnej cholery z tymi chłopakami! -Lucy, tak?- uśmiechnął się. -Yhh..Tak! Ratuj mnie przed Harry'm.- próbowałam złapać oddech. -Siema Styles!- zawołał do chłopaka goniącego mnie. -Masz szczęście!- zawołał gdy odchodziłam, Harry. Jak na razie mam. Jak długo jednak będę przed nim uciekać? Chronić się jego kumplami? Nie mam nikogo kto mógłby mnie obronić. Wszyscy niedługo staną przeciwko mnie. W końcu to ich kumpel. A mnie nawet nie znają. Jedynie Louis wydaje się przyjaźnie nastawiony do mnie. -Niall, proszę. Pomóż.- rozpłakałam się, chowając głowę w rękach. Nie miałam pojęcia co zrobić. Siedziałam teraz na ławce niedaleko mojego domu. Wrócić do niego i żyć u boku Harr'ego. Czy poprosić mamę o przeprowadzkę i udawać, że nic nigdy się nie stało. To raczej nierealne, bo mama ma tutaj swój własny bar. Weszłam na klatkę schodową. Stanęłam. Przed moimi oczami ukazał się wielki napis TO BOLAŁO. JUTRO ZA TO CIEBIE BĘDZIE BOLEĆ. On naprawdę powinien się leczyć. Może naprawdę jest chory? Nie wydawało mi się kiedyś, że Harry jest damskim bokserem. Problemu w domu? Bierze z kogoś przykład? Chce się tego dowiedzieć, bo zaczynam się martwić o moje życie i trochę o to żeby nie żałował. Całe swoje życie i karierę zniszczy jeżeli ktoś się nim nie zajmie. *Harry* Psychika mi wysiada. Kolejny dzień patrzę jak ojciec wyżywa się na matce. Robi to na moich oczach i nawet się nie hamuje! Cholera! Rozciąłem sobie skórę. Wszystko jest zajebiście. Sława działa na moją korzyść. Niedługo będę okrzyknięty damskim bokserem. Ale ja tego nie kontroluje! Ja robię coś i nie myślę! Nie mogę przestać. Co ja chce zrobić Lucy... Tego nikt nie wie! Jestem faktycznie chory. Spowodował to mój ukochany ojciec! Nienawidzę go! Nie powinienem tego mówić, ale wykrzyczę to całemu światu! Cholera... znowu się skaleczyłem. Przestanę chyba już się wyżywać nad tym pomidorem i zajmę się tworzeniem kolejnego hitu. Usłyszałem krzyk mamy. Nie mogę tego wytrzymać. Tata zamknął drzwi od środka. Spodziewał się mojej reakcji. Jest mądry. Dlatego jest prawnikiem. Krzyk ucichł, a tata wyszedł z pokoju wycierając ręce z krwi.

*************

Od autorki:
Ostatnio pod moim rozdziałem pojawiły się 2 miłe komentarze.
Ucieszyłam się tak jakbym wychodziła z psychiatryka!
Proszę o więcej taki sytuacji, haha!
Uwielbiam komentarze, a zajmuje to tylko sekundy.

2 komentarze:

  1. Nie dziwię się, że Harry jest taki agresywny ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że widzę pewne powiązanie... ;) Chyba sama wiesz z czym.

    OdpowiedzUsuń