niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 2 II

Wolnym ale pewnym krokiem ruszyłyśmy do wejścia. Drzwi otworzył nam starszy pan od którego dostałyśmy drobne upominki w postaci naszyjników. Moim zdaniem to jest chore, że na sławne osoby wydaj się więcej niż na tych potrzebujących. Ale co ja mogłam na to poradzić. Przy wejściu dostałyśmy coś typu bilet wstępu który był mi potrzebny gdybym musiała w trakcie wyjść na świeże powietrze. Taylor od razu go wyrzuciła, bo tak czy siak muszą ją wpuścić. Moje szpilki zaczęły odmawiać posłuszeństwa, więc znalazłyśmy miejsca nam wyznaczone. Obok mnie siedziała Nina Dobrev, a obok mojej seksownej i zmysłowej przyjaciółki Selena Gomez. Zaczęłyśmy rozmawiać o babskich sprawach, nic ciekawego. Na tablicach wisiały wszystkie kategorie i nazwiska osób do nich nominowanych.
-Witajcie dziewczyny.- usłyszałam znajomy mi głos chłopaka. Spojrzałam w jego kierunku, a moim oczom ukazali się chłopaki z zespołu One Direction. Dodam, że wszystkie moje przyjaciółki wiedzą o mojej nieciekawej przeszłości. Niall wyglądał znakomicie w garniturze, Zayn jak zwykle migdalił się ze swoją narzeczoną, Liam był obecny, ale nieobecny myślami w tym miejscu, więc pewnie dlatego miał źle założony krawat, Louis posyłał mi dziwne spojrzenia i uśmiechy, a Harry.. Miałam ochotę rozerwać jego koszulę, spodnie, bokserki i wszystko co miał na sobie żeby tylko poczuć się tak jak kiedyś, ale nie ja Caroline nie mogłam sobie na coś takiego pozwolić. Co innego Lucy.
-My się chyba nie znamy.- wyciągnął do mnie ręke loczek, chociaż jego włosy ostatnio są wyjątkowo proste.
-Też tak myślę. Caroline.- podałam mu moją drobną dłoń. Nachylił się i delikatnie pocałował mnie w palce. Poczułam mrowienie w podbrzuszu.
-Ja cię chyba skądś znam.- odezwał się Louis.
-Nie możliwe! Ona od niedawna mieszka w Los Angeles i to raczej nierealne.- wtrąciła się Tay.
-Gdzie wcześniej mieszkałaś?- uśmiechnął się Horan.
-W Londynie.- mrugnęłam w jego stronę. Harry przymrużył oczy. Nie mogłam w to uwierzyć, że jeszcze żaden z nich nie zorientował się kim jestem. No proszę, choćby po wyglącie. Jakaś kobieta do nas podbiegła. Była to Gemma. Jeszcze jej tutaj brakowało.
-O cześć Caroline. Jak miło cię znowu zobaczyć.- skłamała patrząc prosto w moje oczy. Moje kąciki ust delikatnie się uniosły wbrew mojej woli.
-Musimy iść na miejsce chłopaki.- niezręczną ciszę przerwał Liam.
-Chwila. Masz może rodzeństwo lub siostrę bliźniaczkę?- złapał mnie za rękę Styles.
-Nie mam rodziny.- odpowiedziałam mu szybko.
-Wiedziałem.- szepnął tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć. Gemma odciągnęła ich i gdzieś zaprowadziła po czym wróciła sama.
-Myślałam, że miałyśmy umowę.- uścisnęła mocno mój nadgarstek.
-Miałyśmy. Nie powiedziałaś jednak na jak długo mam zniknąć z ich życia.- mrugnęłam do niej.
-Pożałujesz tego.- zaczęła mi grozić.
-Zobaczymy kto ostatni się będzie śmiał, a kto płakał.- parsknęłam. Wystawiła język, ale zorientowała się po chwili, że całemu zdarzeniu przyglądają się moje koleżanki oraz osoby które siedziały niedaleko nas.
Rozdanie nagród zakończyło się całkiem po mojej myśli. Tay zdobyła trzy nagrody, Selena jedną, Nina dwie a zespół 1D aż cztery. Wszyscy byli w szoku słysząc takie wyniki. Poza tym widziałam jak Harry na scenie flirtuje z prowadzącą. Przyznam się, że to mnie zabolało.
*Harry*
To musi być ona. Przecież w każdej chwili mogła ściąć włosy, nałożyć na siebie tony makijażu i zmienić imię. Dotykała mojej ręki i jestem w stu procentach pewny, że to ona. Dlaczego znała ją moja siostra? Nie pozwoliła mi szukać Lucy. Minął rok od naszego ostatniego spotkania, ale moje uczucia co do niej się nie zmieniły.
-Lou, co myślisz o tej Caroline? Całkiem podobna do Lucy.- podeszłem bliżej mojego kumpla.
-Też mi się tak wydaje. Idziemy do niej?- zaproponował pod wpływem alkoholu, bo trwała impreza po rozdaniu. Rozglądaliśmy się za nią, ale nie potrfało to długo, bo wystarczyło znaleźć Taylor, która jak zwykle była w centrum zainteresowania.
*Lucy*
Zaczęłyśmy się śmiać z byle powodów, jak to kobiety pod wpływem alkoholu, jednak uspokoiłyśmy widząc idących w naszym kierunku Harrego i Louisa. Jeszcze ich tu brakowało. Miałam ochotę od razu zapaść się pod ziemie, bo alkohol nie działa na mnie pozytywnie.
Selena mruknęła coś pod nosem, a Swift wybuchła od razu szaleńczym śmiechem.
-Możemy się dosiąść?- jako pierwszy odezwał się loczek.
-Ohh.. Jasne! Będziemy zaszczycone.- parsknęła blondynka. Walnęłam ją pod stolikiem w nogę czując napięcie które z każdą chwilą wzrastało.
-Jakim cudem Caroline przyjaźnisz się z celebrytkami?- Tommo jak zwykle przerwał głuchą ciszę.
-Mam pewne dojścia.- wyjaśniłam.
-Jakie?- dopytywał Styles.
-Dzięki Gemmie poznałam dziewczynę Zayna i tak jakoś nawiązywałam nowe przyjaźnie.- spojrzałam w jego kuszące zielone oczy.
-Skąd znasz moją siostre?- był lekko zmieszany.
-Stara przyjaciółka, długa historia. Pomogła mi w trudnych chwilach.- parsknęłam.
-Wydawało mi się, że się nienawidzicie.- uniósł brew Tomlinson.
-Bo tak jest. Nie mam ochoty teraz wam o tym opowiadać.- posłałam im wredne spojrzenie.
-Okej, to może kiedy indziej się spotkamy?- zaproponował Harry.
-Jasne.- napisałam na jego dłoni mój numer telefonu.
-Do zobaczenia.- wstałam i ruszyłam do wyjścia. Odwróciłam się po raz ostatni wysyłając im buziaczka w policzek. Rzecz jasna nie obyło się bez upadku. Ale nie upadłam na podłogę tylko bardziej w ręce Eleanor. Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem po czym zaczęła się śmiać.
-Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę Lucy!- głośno krzyknęła. Zadawałam sobie wtedy pytanie czy skłamać czy może przyznać, że to ja.
-No hej. Proszę nie mów nikomu, że tu byłam.- poprosiłam ją.
-Spoko, rozumiem. Per mi opowiadała.- mrugnęła do mnie. Podziękowałam jej i krótką chwile poświęciłsm na rozmowę z nią, ale kłamiąc, że muszę już jechać wybiegłam z wielkiego apartamentu. Odetchnęłam czując ciepłe słońce na mojej skórze. Przeklinałam się w duchu, gdy ktoś dotknął mojego ramienia.
-Nie strasz mnie na drugi raz.- warknęłam gwałtownie się odwracacając.
-Naprawdę mam wrażenie jakbyśmy się już znali.- mruknął tajemniczy chłopak którym był rzecz jasna Harry.
-Może w poprzednim życiu.- uśmiechnęłam się. Odwróciłam się delikatnie, bo bałam się, że po raz kolejny upadne.
-Nie mam pojęcia dlaczego wtedy wyjechałaś. Lucy, kocham cię.- usłyszałam jego krzyk.
-Jestem Caroline, nie żadna Lucy. Musiała dla ciebie dużo znaczyć skoro wyobrażasz sobie, że nią jestem.- wróciłam się.
-Tak znaczyła i znaczy dla mnie bardzo dużo. Gdybyś może chciała porozmawiać to zadzwoń. Pewnie masz mój numer.- nie dawał za wygraną.
-Niestety nie mam.- oznajmiłam pewnym siebie tonem. Harry wyciągnął komórkę z marynarki i przepisał mój numer z nadgarstka. Po minucie dostałam od niego pustego sms.
-Cześć.- w końcu odszedł.
Wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki i poprosiłam o zawiezienie mnie na adres mojego domu. Nie miałam ochoty już na nic, a jedyne o czym marzyłam to kąpiel w ciepłej wodzie z płatkami róż. To zawsze poprawiało mój nastrój i samopoczucie.
Wysiadłam z samochodu i podziękowałam kierowcy kopertą z pieniędzmi. Ściągnęłam szpilki przy wejściu do mieszkania i zaczęłam płakać. Jakiś rok temu obiecałam sobie, że nigdy więcej nie zacznę się nad sobą użalać, przestanę zwracać uwagę na to czy robie komuś krzywdę. Myślałam, że potrafię stać się bezwzględną suką, ale to mnie zaczyna niszczyć. Wbiegłam do łazienki trzaskając każdymi drzwiami. Odkręciłam kran. Poszłam do kuchni po najlepsze wino jakie miałam. Nie brałam ze sobą kieliszka, bo po co miałam brudzić skoro i tak zamierzam wypić go sama.
Jakimś cudem udało mi się butelkę otworzyć. Zdjęłam z siebie sukienkę i koronkową bieliznę. Weszłam do wody i leżałam w wannie niecałą godzine. Zaczęła mnie boleć głowa od nadmiernej ilości alkoholu, więc położyłam się na moim miękkim łóżku. Zamykając oczy wszystkie wspomnienia wróciły. Nawet te o których nie chciałam pamiętać. Gdybym wtedy wybrała inaczej, gdybym została u boku Harrego to może doszłoby do tego przeszczepu. Ale już jest za późno. Gra się zaczęła i to nie ja jestem pionkiem. Jestem graczem który uczy się na blędach dąrząc do zwycięstwa raniąc przy tym najważniejsze dla mnie osoby. Za to mężczyźni są pionkami. Te bezwzględne istoty raniące uczucia płci pięknej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz